Sto pięćdziesiąt pięć

21 3 0
                                    

Claire

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Claire

W milczeniu odprowadziła Lucasa wzrokiem, przez krótką chwilę mając ochotę poprosić, żeby nie zostawiał jej samej. Powstrzymała się przede wszystkim przez wzgląd na Jaspera, podejrzewając, że przez wzgląd na jego obecność, te słowa zabrzmiałyby co najmniej źle. Co więcej, wciąż z uporem powtarzała sobie, że powinna być silna, zwłaszcza, że przyszła tutaj na własne życzenie. Nie chciała się wycofywać, raz po raz odrzucając kolejne możliwości, które dawał jej Lucas, więc teraz tym bardziej musiała przynajmniej spróbować przekonać samą siebie, że sobie poradzi.

– W porządku?

Nie od razu zdecydowała się przenieść wzrok na obserwującego ją wampira. Jasper wydawał się spokojny, poza tym już nie próbował w żaden sposób komentować tego, że mogłaby znajdować się w tym miejscu. Nawet jeśli miał jakiekolwiek uwagi co do tego, że zostali sami, nie dał niczego po sobie poznać, najwyraźniej zamierzając zachować je dla siebie. Przyjęła to z ulgą, nie zmieniało to jednak faktu, że obecność mężczyzny nadal wzbudzała w niej wątpliwości.

– Jasne – zapewniła, ale to brzmiało jak jedno wielkie kłamstwo. Jakby tego było mało, rozmawiała z kimś, kto aż nazbyt dobrze zdawał sobie sprawę z tego, jakie targały nią emocje, dodatkowo będąc w stanie nimi manipulować. – To znaczy...

– Rozumiem – stwierdził lakonicznie jej rozmówca, tym samym ucinając jakiekolwiek dyskusje.

Spojrzała na niego z powątpiewaniem, sama niepewna, co powinna sądzić o takiej reakcji. Z braku lepszych pomysłów założyła ramiona na piersiach, ogarnięta nieprzyjemnym chłodem, mającym swoje źródło gdzieś w jej wnętrzu. Wciąż czuła się dziwnie, chociaż zarazem towarzyszył jej nieco wymuszony, bez wątpienia mający związek z bliskością Jaspera spokój, któremu tak bardzo chciała się poddać. Problem w tym, że zadanie okazało się o wiele trudniejsze, aniżeli mogłaby sobie tego życzyć, tym bardziej, że uczucia jak zwykle były skomplikowane. Wiedziała jak to wszystko działa – wpływ hormonów i poszczególne reakcje organizmu – ale w tamtej chwili ta świadomość niczego nie ułatwiała.

Wypuściła powietrze, na wszystkie możliwe sposoby próbując się uspokoić. Kiedyś wystarczyło, że wracała pamięcią do czegokolwiek, czego była pewna – niedawno przeczytanej książki albo czegoś tak banalnego jak chociażby układ pierwiastków, będący niczym materialny dowód na to, że niektóre rzeczy się nie zmieniały. Sama nie była pewna, kiedy to przestało działać, zresztą stwierdzenie o braku zmian zdecydowanie nie było czymś, w co potrafiła wciąż wierzyć. Wręcz przeciwnie – na każdym kroku przekonywała się, że nic nie było stałe, z kolei to, na czym najbardziej jej zależało, zwykle okazywało się bardziej kruche i ulotne, niż cokolwiek innego.

To tylko Issie... Nie zmieniła się tak bardzo, pomyślała z uporem, ale i tego nie była pewna. Co jak co, ale śmierć i zmartwychwstanie na pewno były w stanie wpłynąć na charakter, nie wspominając o stosunku do niej. Lucasowi i wszystkim wokół łatwo przychodziło powtarzanie, że nie powinna się obwiniać, ale prawda była taka, że Claire wiedziała swoje. To, co wydarzyło się na tamtym balu...

LOST IN THE TIME [KSIĘGA VII: PRZEBUDZENIE] (TOM 1/2)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz