Rafael
Sytuacja była... trudna. I to najdelikatniej rzecz ujmując, chociaż to również nie oddawało pełni szaleństwa, w którym wszyscy trwali. Sam nie był pewien, jakim cudem udawało mu się trzymać nerwy na wodzy, ale wolał się nad tym nie zastanawiać, w zamian niezmiennie koncentrując się na Elenie. To pomagało, chociaż zarazem szlag trafiał go, kiedy chcąc nie chcąc przypominał sobie wydarzenia z Volterry. Sam widok dziewczyny również nie był aż tak kojący, jak mógłby tego oczekiwać i to pomimo tego, że wszystko w Rafaelu aż rwało się do tego, żeby trwać w świątyni i nie opuszczać dziewczyny choćby na krok. Gdyby nie to, że w ten sposób nie miałby możliwości, żeby jej pomóc, pewnie już dawno by się na to zdecydował, czekając na...
Cóż, cud najpewniej, bo trudno było inaczej nazwać to, czego wszyscy oczekiwali – a przynajmniej w co on sam wierzył, próbując wywiązać się ze złożonych Amelie i samej Elenie obietnic.
Problem polegał na tym, że tak naprawdę nie miał pojęcia, w jaki sposób powinien się do tego zabrać. Mógł przewidzieć, że cała ta pomoc tej z członkiń kwartetu, ograniczy się do kilku lakonicznych wskazówek, które na dobrą sprawę w niczym nie pomagały. Wszystko zależało od niego, dokładnie tak, jak przewidywał od samego początku, choć wtedy nie wziął pod uwagę komplikacji, jaką mogłaby się okazać rodzina dziewczyny. Nie sądził, że którekolwiek z nich go zaakceptuje i w gruncie rzeczy tego nie chciał, oczekując tylko i wyłącznie tego, żeby nie wchodzili mu w drogę. Gdyby od niego wszystko zależało, wtedy bez chwili wahania zabrałby Elenę gdzieś, gdzie byłaby bezpieczna do czasu znalezienia rozwiązania, ale z drugiej strony... co by mu to dało?
Chyba jedyną osobą, która tak naprawdę akceptowała jego udział w tym wszystkim, była matka dziewczyny. Początkowo wprawiło go to w konsternację, ale z czasem doszedł do wniosku, że przez Esme przemawiała czysta desperacja; nie wątpił, że byłaby gotowa oddać wszystko, byleby odzyskać córkę, a on niejako potwierdził, że zamierza sprowadzić dziewczynę z powrotem. Miał wrażenie, że tylko przez wzgląd na matkę Eleny nikt jeszcze nie próbował się go pozbyć, co w pewnym sensie wydało się Rafaelowi pocieszające. Przynajmniej nie tracił czasu na bezsensowną walkę, nie wspominając o tym, że jego żona nie byłaby szczególnie zadowolona, gdyby po przebudzeniu przekonała się, że musiał co najmniej uszkodzić któreś z jej bliskich. Zwłaszcza Aldero znajdował się na jego czarnej liście, z czego zresztą musiał zdawać sobie sprawę, bowiem – mniej lub bardziej świadomie – najzwyczajniej w świecie demona unikał, co jak najbardziej było serafinowi na rękę. Pozabijać się mogli przy innej okazji, tym bardziej, że wielką szkodą byłoby zmarnować wszystkie kwiaty i świece, które aktualnie zdobiły świątynię, otaczając Elenę. Skoro już istniała alternatywa jakiegoś pogrzebu, on bardzo szybko mógł zapewnić im odpowiedniego denata.
Właściwie sam nie był pewien, dlaczego pierwszym miejscem, które przyszło wszystkim do głowy, kiedy w grę wchodziło opuszczenie Volterry, było Miasto Nocy. Rafael znał zwyczaje, które obowiązywały w przypadku czyjejkolwiek śmierci – wspomniane przez Amelie siedem dni czuwania i przygotowania do pogrzebu. Nie wyobrażał sobie całej tej procedury, bo z jego perspektywy to było tak, jakby od razu spisać dziewczynę na straty, ale z drugiej strony... Być może to było jakieś rozwiązanie – sposób, żeby należycie poprowadzić jej duszę, o ile te brednie o krążeniu po śmierci miały w sobie ziarenko prawdy. Co więcej, nawet gdyby chciał zaprotestować, rodzina dziewczyny wydawała się wiedzieć swoje, a Rafael wolał względnie spokojnie trzymać się przy Elenie, aniżeli walczyć z kimkolwiek o dostęp do dziewczyny. Nie przywykł ulegać, ale kiedy chodziło o dobór priorytetów, potrafił się na to zdobyć. Tak było w tym wypadku, zwłaszcza gdy przypomniał sobie, że w podziemiach świątyni znajdowała się należąca do kapłanek biblioteka. Dostęp do starych pism mógł okazać się zbawienny, a demon mimowolnie zaczął zastanawiać się nad tym, czy przypadkiem nie o to chodziło Amelie. Nawet jeśli się mylił, same wzmianki o starych wierzeniach oraz Świetle i Ciemności – przepowiedni, która wiązała się z Isobel, jej powrotem i ponownym upadkiem – wydawała się co najmniej warta sprawdzenia.
CZYTASZ
LOST IN THE TIME [KSIĘGA VII: PRZEBUDZENIE] (TOM 1/2)
FanfictionBeatrycze nie pamięta, co stało się, zanim ponownie otworzyła oczy. Budzi się na cmentarzu - naga, przerażona i pozbawiona jakichkolwiek wspomnień. Nie rozumie intensywności otaczającego ją świata oraz tego, dlaczego całą sobą lgnie do pozornie obce...