Rufus
Pozbycie się Claire przyszło mu prościej niż początkowo zakładał, co przyjął z ulgą. Nie był zachwycony puszczenia córki gdziekolwiek w pojedynkę, ale wszystko wydawało się lepsze, jeśli tylko mogła znaleźć się z daleka od tego miejsca. Już i tak była przerażona, co zresztą wcale go nie dziwiło, zwłaszcza że dziewczyna zawsze była delikatna. Podejrzewał zresztą, że sytuację miał dodatkowo pogorszyć fakt, że najpewniej zamartwiała się rodziną przyjaciółki. Nie sądził, żeby mógł powiedzieć jej cokolwiek choć po części kojącego, a to zdecydowanie nie prezentowało się dobrze. W gruncie rzeczy podejrzewał, że obecni w domu ludzie nie mieli szans na szczęśliwe zakończenie, ale jak sam o to nie dbał, tak podejrzewał, że Claire nie miała być zadowolona.
Odsunął się od okna, ledwo tylko dziewczyna zniknęła z zasięgu jego wzroku. Mimo wszystko zdołał się rozluźnić, bo przejmowanie się wyłącznie swoim bezpieczeństwem, było o wiele prostsze, niż gdyby musiał dodatkowo troszczyć się o córkę. Instynkt w takich chwilach zwykle okazywał się silniejszy, niejako stając w sprzeczności do tego, co czego Rufus był przyzwyczajony. W normalnej sytuacji zrobiłby wszystko, byleby zadbać o siebie, ale kiedy w pobliżu znajdowały się Claire albo Layla, wtedy wszystko wydawało się inne. To zresztą potwierdzało jego teorię na temat niepraktyczności uczuć, ale już dawno przestał się tym przejmować. Cóż, w gruncie rzeczy zabrnął za daleko, żeby teraz chociaż myśleć o wycofaniu się. Nawet tego nie chciał, ale samemu sobie nie potrafił wytłumaczyć dlaczego. To po prostu wydawało się naturalne, zaprzeczając wszystkiemu, w co wierzył praktycznie przez całe stulecia.
Nie śpieszył się z wyjściem na korytarz. W milczeniu powiódł wzrokiem dookoła, próbując upewnić się, czy cokolwiek zmieniło się w jego układzie. Z łatwością przyszło mu skoncentrowali się przede wszystkim na podsuwanych przez wyostrzone zmysły bodźcach, a także instynkcie, który w dość jasny sposób sugerował Rufusowi, że w pobliżu jak najbardziej znajdował się ktoś, kogo być nie powinno. Nigdy nie przepadał za tropieniem, zresztą zawsze miał wrażenie, że szło mu to co najmniej marnie, ale kiedy trzeba było, prędzej czy później zawsze był w stanie znaleźć to, czego potrzebował. O wiele przyjemniej sprawy miały się z łączeniem faktów, bo to przychodziło wampirowi ot tak, co zresztą skrupulatnie wykorzystywał. Tak było i tym razem, bo chociaż nie miał potwierdzenia co do tego, kto znajdował się w tym domu, wszystko wskazywało na to, że działo się coś bardzo, ale to bardzo niedobrego.
Cholera, to po prostu nie wyglądało dobrze. Zdążył zasugerować już Claire, że cokolwiek mogłoby być nie tak. Nie potrzeba było ani geniusza, ani głębszego zastanowienia, aby zorientować się, że atak akurat na ten konkretny dom, zdecydowanie nie wiązał się z przypadkiem. To, że po tylu latach – w zasadzie całych wiekach, chociaż nie miał pewności, co przez cały ten czas działo się poza miejscami, w których przebywał – znów miał do czynienia z czymś, co z założenia nie powinno istnieć. Ktoś eksperymentował z wampirami albo demonami, mieszając ich krew z ludzką? To brzmiało niedorzecznie, ale wszystko wskazywało na to, że właśnie do tego doszło. Dobrze wiedział, jakie to niosło ze sobą konsekwencje, a tym bardziej jaki był wskaźnik przeżywalności. Widział dość, żeby już wieki temu dojść do wniosku, że to zdecydowanie zbyt daleko idące praktyki, w większości przypadków niebezpieczne – i to najdelikatniej rzecz ujmując. Hybrydy były niebezpieczne, nie tyle z powodu tego, że mogłyby być jakkolwiek silniejsze od swoich – z braku lepszego słowa – stwórców, ale przez brak jakiejkolwiek kontroli nad tymi istotami. To było jak dać niebezpieczną broń dziecku, więc zdecydowanie nie mogło skończyć się dobrze.
CZYTASZ
LOST IN THE TIME [KSIĘGA VII: PRZEBUDZENIE] (TOM 1/2)
Fiksi PenggemarBeatrycze nie pamięta, co stało się, zanim ponownie otworzyła oczy. Budzi się na cmentarzu - naga, przerażona i pozbawiona jakichkolwiek wspomnień. Nie rozumie intensywności otaczającego ją świata oraz tego, dlaczego całą sobą lgnie do pozornie obce...