Osiemdziesiąt osiem

15 3 0
                                    

Elena

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Elena

Bezwiednie zacisnęła dłonie w pieści, nie pierwszy raz mając ochotę kogoś uderzyć. Cóż, Brian wydawał się idealny do tej roli, ale zmusiła się do zachowania spokoju, w zamian próbując przekonać samą siebie, że wszystko w porządku – przynajmniej teoretycznie.

– Przepraszam – wycedziła przez zaciśnięte zęby, po czym spróbowała wyminąć swojego niechcianego towarzysza, ale chłopak nie dał jej po temu okazji. Skrzywiła się, kiedy tak po prostu przesunął się, by ponownie stanąć w przejściu, tym samym z uporem blokując Elenie drogę. – Co ty właściwie...?

Nie dokończyła, w zamian z niedowierzaniem potrząsając głową. Wiedziała, że ten chłopak nie był do końca normalny, więc takie odkrycie samo w sobie wcale nie okazało się dla niej zaskoczeniem. Z drugiej strony, nie sądziła, że po spotkaniu z Lawrence'm, Brian w ogóle odważy się do niej zbliżyć. Co prawda nie mógł pamiętać, co takiego powiedział mu wampir, a tym bardziej treści gróźb, które padły z jego ust, ale mimo wszystko...

– Dawno się nie widzieliśmy, co nie, Ell? – usłyszała i to wystarczyło, żeby już na wstępie się w niej zagotowało. Och, jasne. Zdążyła już zapomnieć, że ten facet regularnie doprowadzał ją do szału.

– Miałeś mnie tak nie nazywać – wycedziła przez zaciśnięte zęby. – To po pierwsze. A po drugie, to przesuń się w końcu, w porządku? Nie jesteś przeźroczysty, Brian – przypomniała zniecierpliwionym tonem, ale ten tylko potrząsnął głową.

Skrzywiła się, bez trudu wyczuwając od niego alkohol. Zdążyła już odzwyczaić się od tego, że właściwie zawsze chodził podpity, już na krótko przed zerwaniem pozwalając sobie na o wiele więcej, aniżeli była skłonna znosić. Co prawda i bez procentów nie grzeszył inteligencją, ale kiedy pozwalał sobie na doprowadzenie się do takiego stanu, stawał się jeszcze bardziej nieznośny.

– Masz jakieś problemy ze słuchem? – rzucił z rozdrażnieniem Aldero, decydując się wtrącić.

Elena nawet nie drgnęła, kiedy kuzyn znalazł się tuż obok niej, jak gdyby nigdy nic kładąc dłoń na jej ramieniu. Jedynie spojrzała na niego w nieco roztargniony sposób, mimowolnie zastanawiając się nad tym, jak powinna zareagować – udawać, że wszystko w porządku, czy może jednak łagodnie dać Aldero do zrozumienia, żeby ją puścił.

– O... No tak, w końcu wychodziliście razem – stwierdził cicho Brian, spoglądając to na Elenę, to znów na stojącego obok wampira. Nie miała pojęcia, jak powinna zinterpretować jego słowa, zresztą zdecydowanie nie miała do tego cierpliwości. – Ell nie lubi być sama, prawda?

– Skończyłeś już? – niemalże warknęła, w następnej sekundzie wyrzucając przed siebie obie ręce, żeby spróbować go odepchnąć.

Zesztywniała, kiedy Brian – okazując się przy tym zaskakująco wręcz świadom tego, co działo się wokół niego, o wprawnej reakcji na jakikolwiek ruch nie wspominając – jak gdyby nigdy nic chwycił ją za oba nadgarstki. Wyłącznie to, że zdołał zaskoczyć ją tym ruchem, ostatecznie zadecydowało, że Elena zamarła w bezruchu, bezmyślnie wpatrując się w stojącego przed nią śmiertelnika. Gdyby tylko zechciała, bez wysiłku oswobodziłaby się z uścisku, ale zmusiła się do powstrzymania, w duchu powtarzając sobie, że jeśli posunie się za daleko, może nie wytrzymać. Co więcej, musiała przynajmniej spróbować udawać, że jest zwykłą śmiertelniczką. Brian może i był podpity, ale na pewno nie aż tak głupi, żeby nie zauważyć, że dziewczyna mogłaby okazać siłę znacznie przewyższającą jego własną. Co jak co, ale faceci tacy jak on zwracali uwagę na wszystkie nieścisłości, kiedy w grę wchodziła fizyczność.

LOST IN THE TIME [KSIĘGA VII: PRZEBUDZENIE] (TOM 1/2)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz