Sto osiemdziesiąt pięć

18 4 0
                                    

Elena

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Elena

W pierwszym odruchu spojrzała w stronę apartamentowca, mając ochotę usłuchać i wrócić do mieszkania. Cokolwiek chodziło po głowie Rafaelowi, wydawał się na tyle pewny siebie, by mogła bezpiecznie założyć, że dobrze wiedział, co i dlaczego zamierzał zrobić, ale z drugiej strony...

Niedoczekanie twoje.

Nie miała pojęcia, co się dzieje i właśnie to martwiło ją w tym wszystkim najbardziej. Kogo jak kogo, ale znała Rafę, jeśli zaś chodziło o niedopowiedzenia, to miała ich serdecznie dość, zresztą tak jak i biernego czekania na to, co dopiero miało się wydarzyć. W efekcie po prostu podjęła decyzję, bez chwili wahania ruszając za demonem i w duchu modląc się o to, żeby przypadkiem go nie zgubiła. Musiała się pośpieszyć, chociaż zarazem nie ufała sobie na tyle, by w pełni rozluźnić się podczas lotu. Próbowała o tym nie myśleć, zdając się na instynkt i myślenie o tym, że poruszane się w ten sposób było czymś równie naturalnym, co i oddychanie albo chodzenie. Musiała po prostu się temu poddać i skupić na instynkcie, który jak zwykle wydawał się przysłaniać wszystko inne.

Zawahała się, w nieco niespokojny sposób spoglądając na pogrążone w mroku miasto pod sobą. Czy ktoś, kto potrafi latać, powinien mieć lęk wysokości?, pomyślała mimochodem, czując, że coś nieprzyjemnie ściska ją w gardle. Nie chciała się nad tym zastanawiać, woląc nie rozwodzić się nad pełnią targających nią emocji w obawie przed tym, że te mogłyby przejąć nad nią kontrolę. W zamian skupiła się na locie, mimowolnie zastanawiając nad tym, skąd tak naprawdę wiedziała, gdzie udał się Rafael. Ostatecznie doszła do wniosku, że podświadomie postępowała trochę jak podczas polowań, kiedy pozwalała sobie na skoncentrowanie na tropie, który dla istoty śmiertelnej byłby czymś absolutnie nie do pomyślenia. Pędziła przed siebie, starając nie zastanawiać nad tym, co mogło pójść źle i czy istniała szansa, żeby ludzie mogli ją zauważyć. Wiedziała, że Rafa potrafił ukryć się przed wzrokiem tych, którzy nie powinni go widzieć, ale sama nie mogła na to liczyć.

Niechętnie wzbiła się wyżej, starając się trzymać z daleka od okien. Co prawda pora była na tyle późna, by dość prawdopodobnym wydawało się, żeby ktoś tkwił przy szybie i obserwował niebo, ale wolała dmuchać na zimne. Pozostawało jej liczyć na to, że ciężkie, szare chmury wystarczyły, żeby zapewnić jej bezpieczeństwo, tym bardziej że jej bliscy już i tak mieli sporo problemów. Wolała nie ryzykować, że ktokolwiek zainteresuje się skrzydlatą istotą, która z jakiegoś powodu jak gdyby nigdy nic przelatywała sobie na Seattle, zdecydowanie nie zachowując jak ktoś, kogo śmiertelnicy przywykli widywać na co dzień.

Niespokojnie rozejrzała się dookoła, ale poza zarysem budynków i rozświetlającym ulice miasta blaskiem latarni oraz reflektorów aut, nie widziała niczego. Z wysokości trudno było ocenić, gdzie tak naprawdę powinna się udać, a tym bardziej w którym miejscu się znajdowała. Mogła co najwyżej orientacyjnie stwierdzić, gdzie znajdował się apartament, ale zdecydowanie nie miała ochoty na to, żeby wracać. Coś jest nie tak, tłukło się Elenie w głowie i choć nie była w stanie tego potwierdzić, sama myśl sprawiła, że poczuła się jeszcze bardziej zaniepokojona. Do głowy przyszło jej nawet, że być może powinna wylądować, a później spróbować skontaktować się z Miriam, bo ta dysponowała zdecydowanie większym doświadczeniem i szansą na to, żeby odszukać brata, ale prawie natychmiast odrzuciła od siebie takie rozwiązanie. Nie, musiała to zrobić to sama, tym bardziej że jako ktoś, kto podobno był podobny do Rafaela, zdecydowanie była do tego zdolna... A przynajmniej zakładała, że musi być.

LOST IN THE TIME [KSIĘGA VII: PRZEBUDZENIE] (TOM 1/2)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz