Jocelyne
Z wahaniem wyciągnęła ręce, początkowo sama niepewna tego, co sugerowała jej Allegra. Oczy Joce rozszerzyły się nieznacznie, kiedy spojrzała na trzymany przez trzymany przez ciotkę drobiazg – coś małego, żywego i jak najbardziej ruchliwego, w czym dopiero po chwili rozpoznała czarne jak smoła kociątko. Uniosła brwi, po czym pytająco spojrzała na pół-wampirzycę, ta jednak ograniczyła się wyłącznie do bladego, zachęcającego uśmiechu.
– Co...? – Jocelyne zamilkła, coraz bardziej zdezorientowana. – O co chodzi, ciociu? – zapytała, wciąż nie do końcu rozumiejąc, co takiego sugerowała jej nieśmiertelna.
– Pomyślałam, że ci się spodoba – wyjaśniła lakonicznie Allegra. – Jeśli się pomyliłam...
To wystarczyło, żeby w końcu zdecydowała się na jakąkolwiek reakcję. Chociaż wciąż niepewna, pośpiesznie przejęła zwierzątko, ostrożnie układając je w swoich ramionach. Ciepłe ciałko zaciążyło jej tylko nieznacznie, po chwili zaś poczuła jak drobniutkie pazurki wbijają się w jej ubranie. Usłyszała miauknięcie – cichutkie, ale nie na tyle, by mogło je umknąć. Zaraz po tym do głowy przyszła jej pozornie pozbawiona logiki myśl, że kot właśnie zaakceptował zmianę otaczających go ramion, niejako wyrażając na nią zgodę. Właściwie sama nie była pewna, dlaczego zaczęła myśleć właśnie takimi kategoriami, ale z drugiej strony wielokrotnie słyszała, że te zwierzęta chadzają własnymi ścieżkami – i że są bardzo kapryśne, chociaż to maleństwo na takie nie wyglądało.
Zawahała się, sama niepewna, co tak naprawdę czuła. Bijące od drobnego ciałka ciepło miało w sobie coś kojącego, kiedy zaś stworzoną uniosło łepek, by po chwili zacząć mruczeć i ocierać się o jej pierś, Joce z zaskoczeniem nabrała pewności, że czuje się dużo lepiej. Wiedziała, że to tylko wrażenie – nic innego nie wchodziło w grę – a jednak coś w ruchach kocięcia wydało jej się bardzo przyjemne. Machinalnie wzmogła uścisk wokół zwierzęcia, obawiając się, że to mogłoby chcieć oswobodzić się z jej uścisku, ale nic nie wskazywało na to, by coś podobnego mogło mieć miejsca. Wręcz przeciwnie – kotek jak gdyby nic znieruchomiał, by w następnej chwili zacząć mruczeć. W gruncie rzeczy przypominało to raczej pracujący silnik, a przynajmniej takie odniosła wrażenie, wciąż oszołomiona sytuacją.
Usłyszała melodyjny śmiech i to wystarczyło, żeby na powrót przeniosła wzrok na Allegrę. Kobieta obserwowała ją z uśmiechem, wyraźnie usatysfakcjonowana tym, co widziała. Joce odniosła wręcz wrażenie, że ciotka od samego początku tego oczekiwała, nie biorąc pod uwagę innego scenariusza. Od samego początku wiedziała, że istniała dość specyficzna więź między Allegrą a naturą – zwłaszcza zwierzętami – ale do tej pory nie zastanawiała się, co tak naprawdę to oznaczało.
– Jest jeszcze malutki... Nawet bardzo, więc będziesz musiała na niego uważać – odezwała się cicho Allegra. Wyciągnęła rękę, by móc pogładzić czarne futerko. Kot natychmiast zareagował na jej dotyk, prężąc się i zaczynając łasić, wyraźnie lgnąc do wcześniej trzymającej go kobiety, choć nie na tyle, by próbować wyrywać się Jocelyne. – To mądre stworzenia... I bardzo czułe, zwłaszcza na zjawiska nadnaturalne. Tak jak ty – dodała po chwili zastanowienia.
CZYTASZ
LOST IN THE TIME [KSIĘGA VII: PRZEBUDZENIE] (TOM 1/2)
FanfictionBeatrycze nie pamięta, co stało się, zanim ponownie otworzyła oczy. Budzi się na cmentarzu - naga, przerażona i pozbawiona jakichkolwiek wspomnień. Nie rozumie intensywności otaczającego ją świata oraz tego, dlaczego całą sobą lgnie do pozornie obce...