Czterdzieści dziewięć

25 3 0
                                    

Elena

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Elena

– Świat, który, jest mi znany, wygląda inaczej... – Rafael zawahał się, po czym obrzucił ją wymownym, przenikliwym spojrzeniem. – Wszystko, co wiąże się z moim ojcem, jest inne.

– Toś mnie uświadomił, nie ma co! – zadrwiła, nie mogąc się powstrzymać.

Demon gniewnie zmrużył oczy, wyraźnie poirytowany. Mogła co najwyżej zgadywać, co takiego chodziło mu w tamtej chwili po głowie. W gruncie rzeczy sama nie była pewna, co i dlaczego chciała wiedzieć, tym bardziej, że coś w zachowaniu Rafy jasno dało jej do zrozumienia, że mogła spodziewać się dosłownie wszystkiego. Czuła, że chodzi o coś ważnego i to sprawiało, że była podenerwowana w stopniu wystarczającym, by prowadzenie rozmowy okazało się problematyczne.

Miała wątpliwości, tym bardziej, że demon zabrał ją prosto do sypialni, jednoznacznie dając Elenie do zrozumienia, że zamierza mówić tylko z nią. W zasadzie nawet nie pytał o zdanie – i to ani jej, ani któregokolwiek z mieszkańców, a już zwłaszcza wyraźnie zaniepokojonego sytuacją Carlisle'a. Nie tak buduje się relacje z teściem, pomyślała mimochodem, ale powstrzymała się od jakichkolwiek komentarzy, mimo wszystko zachowaniem serafina nie zaskoczona. Wiedziała, że przyzwyczaił się do czegoś zupełnie innego, a przebywanie w tym domu go męczyło. Co więcej, ona również chwilami przyłapywała się na toku rozumowania, który oboje wypracowali, musząc się ukrywać. Ukrywanie niektórych faktów przychodziło jej naturalnie, nawet pomimo świadomości, że teraz swobodne mogła o wszystkim rodzinie powiedzieć.

– Nie bądź głupsza niż musisz być, co Eleno? – mruknął Rafa, potrząsając z niedowierzaniem głową. – I nie przerywaj mi, bo to ważne, a przynajmniej tak mi się wydaje – dodał, kolejny raz wprawiając ją w konsternację.

– Wiesz co? Wolałam, kiedy tam na zewnątrz bredziłeś o aniołach – uświadomiła go, a kąciki ust demona drgnęły. Ostatecznie powstrzymał się od uśmiechu, ale sama nie była pewna czy to dobrze, czy może wręcz przeciwnie.

– Nie sądzę, żeby „brednia" była tu odpowiednim określeniem – obruszył się. – Próbuję nazywać rzeczy po imieniu, choć to dość problematyczne, a ty mi nie pomagasz... Z kolei ja wolałbym się w niektórych kwestiach mylić – stwierdził, mówiąc o tym już niejako po raz drugi.

Wypuściła powietrze ze świstem, bardziej niż wcześniej świadoma tego, że mówił jak najbardziej poważnie, a przy tym bez dwóch zdań był zaniepokojony. To jedynie utwierdziło Elenę w przekonaniu, że coś jest nie tak, choć w ostatnim czasie wszystko wydawało się w równym stopniu podejrzane. Trudno, żeby oczekiwali czegoś innego ze świadomością, że Isobel mogła być dosłownie wszędzie, ale mimo wszystko...

– Co masz na myśli?

Z niejakim opóźnieniem uprzytomniła sobie, że wypowiedziała to jedno pytanie na głos. Rafael nie odpowiedział od razu, po prostu się w nią wpatrując i wydając nad czymś intensywnie myśleć. Mimowolnie zadrżała, po czym spuściła wzrok, przy okazji przypominając sobie o stanie bluzki, którą miała na sobie. Choć próbowała nie okazywać zażenowania, uświadomiła sobie, że się rumieni, tym bardziej, że wciąż miała wrażenie, że podarty materiał odsłania o wiele więcej, aniżeli mogłaby sobie życzyć. Wciąż niespokojna, w pośpiechu zaczęła krążyć po pokoju, ostatecznie zatrzymując się przy komodzie i dla zajęcia czymś rąk zaczynając przeglądać zawartość szuflad.

LOST IN THE TIME [KSIĘGA VII: PRZEBUDZENIE] (TOM 1/2)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz