Dwadzieścia cztery

24 3 0
                                    

Elena

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Elena

Wyczuła go na krótko przed tym, jak się pojawił. Dotychczas koncentrowała się na instynkcie, próbując zmusić ciało do współpracy i właściwie zająć się swoimi przeciwnikami, ale w chwili, w której w całym tym zamieszaniu pojawił się właśnie On, wszystko momentalnie uległo zmianie. W jednej chwili szykowała się do ataku, gotowa zrobić dosłownie wszystko, byleby spełnić wydany przez Isobel rozkaz, a w następnej tkwiła w bezruchu, rozszerzonymi do granic możliwości oczami wpatrując się w niebo. Wiedziała, że właśnie działo się coś, co wzbudzało w niej niepokój i co sprawiało, że w ułamku sekundy zapragnęła się wycofać, ale mimo wszystko...

Uciekać... Powinnam uciekać, pomyślała gorączkowo, nerwowo napinając mięśnie. Wyprostowała się niczym struna, nagle drżąca i tak niepewna jak nieposłuszne dziecko, które już wie, że wpakowało się w kłopoty, ale nie ma pojęcia czego tak naprawdę powinno spodziewać się po swoim opiekunie. W tym przypadku problem polegał również na tym, że nawet samej sobie nie potrafiła wytłumaczyć mieszaniny lęku i podekscytowania, która towarzyszyła jej w tamtej chwili.

Tak, zdecydowanie powinna przed nim uciec, ale...

Ale właściwie dlaczego?

Miała mętlik w głowie, nad którym pomimo usilnych starań nie potrafiła zapanować. Dotychczas z łatwością powstrzymała niechciane emocje, ale teraz to wszystko ostatecznie zaczęło wymykać się Elenie spod kontroli. Strach nie był jej obcy, chociaż również to uczucie traktowała jak największą słabość. Czuła, że powinna spróbować nad sobą zapanować, by podjąć sensowną decyzję, ale była jak sparaliżowana, w równym stopniu podekscytowana, co wręcz przerażona perspektywą spotkania ze zbliżającą się istotą. W efekcie nie ruszyła się nawet o milimetr, tkwiąc w miejscu i bezmyślnie wpatrując się w przestrzeń, kiedy nieśmiertelny zmaterializował się przed nią, dosłownie spadając z nieba.

Rafael był spokojny, przynajmniej na pierwszy rzut oka. Od pierwszej chwili oszołomił ją samym tylko spojrzeniem, nie tylko dlatego, że coś w parze lśniących, intensywnie niebieskich oczu wydawało się ją hipnotyzować. Zmarła, wpatrując się w jego twarz i próbując zrozumieć, dlaczego w tamtej chwili poczuła się niemalże osaczona. Nie pojmowała, co takiego było w tym demonie, że wzbudzał w niej aż tak silne emocje – zwłaszcza lęk, choć ten wydawał się pozbawiony sensu. To Isobel wydawała rozkazy, więc to pierwotnej Elena była winna posłuszeństwa. Nie miała powodów, żeby obawiać się serafina, tym bardziej, że wiedziała o nim dość, by założyć, że i jego powinna się pozbyć – skoro sprzeciwił się matce wampirów, to oczywiste, że powinien zginąć. Tak przynajmniej wyglądało to z logicznego punktu widzenia, bowiem rozsądek jednoznacznie dawał Elenie do zrozumienia, że powinna trzymać się na dystans – i to nie tylko dlatego, że miała dużo mniejsze doświadczenie niż stojący przed nią demon.

Milczenie przeciągało się, ale prawie nie zwróciła na to uwagi. Zdążyła niemalże całkowicie zapomnieć o Carlisle'u i Lawrence'ie, już nawet niepewna tego, gdzie się znajdowali i czy wciąż byli gdzieś w pobliżu. Podejrzewała, że Isobel nie byłaby zadowolona z takiego obrotu spraw, tym bardziej, że właśnie znalazła się na dobrej drodze do tego, żeby zawieść, ale pośpiesznie odrzuciła od siebie jakiegokolwiek związane z tym myśli. To nie ma znaczenia, powiedziała sobie z naciskiem. Powtarzała to niczym mantrę, próbując odnaleźć w sobie choćby cień dotychczasowej pewności siebie albo jakąkolwiek wskazówkę co do tego, co powinna zrobić, ale...

LOST IN THE TIME [KSIĘGA VII: PRZEBUDZENIE] (TOM 1/2)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz