Layla
Wciąż miała wątpliwości co do nastroju, w którym był Rufus. Wydawał się spokojny, ale i tak raz po raz spoglądała na niego z obawą, gotowa przysiąc, że to wyłącznie maska. Musiało tak być – znała go zbyt dobrze, by uwierzyć, że rozwiązanie było inne – ale mimo wszystko postanowiła tego nie komentować. W porządku, przynajmniej na razie mogło być tak, jak sobie umyślił, choć niekoniecznie uznawała takie rozwiązanie. Z jej perspektywy rozmowa była lepsza, ale najwyraźniej mogła sobie co najwyżej pomarzyć.
Przez większość czasu milczeli, ale zaczęła się z tym oswajać, dochodząc do wniosku, że to ten znośny rodzaj ciszy. Co więcej, pozwolił, żeby pod wpływem impulsu wzięła go za rękę, kwitując jej reakcję wymownym wywróceniem oczami, a to też wróżyło dobrze – przynajmniej teoretycznie. Tak czy inaczej, Layla pokusiła się o założenie, że tymczasowo sytuacja była opanowana, choć to naturalnie w każdej chwili mogło ulec zmianie. Obawiała się tego, ale i o postanowiła zachować dla siebie, woląc założyć, że i wtedy by sobie poradziła. Zawsze potrafiła na niego wpłynąć, choć Rufus naturalnie się do tego nie przyznawał.
– Hm... Więc co teraz? – zapytała, kiedy milczenie zaczęło być dla niej zbytnio uciążliwe. Spiął się, po czym spojrzał na nią w przenikliwy sposób, wyraźnie wahając się nad odpowiedzią. – Mam na myśli to, czy szukamy czegoś dalej, czy wracamy. Ja siedziałam nad tymi cholernymi rejestrami, ale ty w tym czasie wydawałeś się świetnie bawić, zajmując czymś innym, więc...
– Och, dla zabicia czasu – stwierdzi, jakby to była najoczywistsza rzecz na świecie.
Prychnęła, nie mogąc się powstrzymać. Więc jednak mogła uznać, że niejako ją wykorzystał, od samego początku nie zamierzając tracić energii na przeszukiwanie wpisów. Przyjechali, bo się uparła, choć on szczerze wątpił, by to przyniosło jakiekolwiek efekty.
– Kiedyś naprawdę zrobię ci krzywdę – zapowiedziała, nie kryjąc rozdrażnienia. – Czy to za coś takiego, czy kiedy znowu spróbujesz się ze mną drażnić, próbując zajść mnie od tyłu tak, żebym cię nie zauważyła – dodał, a Rufus spojrzał na nią z powątpiewaniem.
– Nie moja wina, że jesteś rozproszona do tego stopnia, że dawałaś się zaskoczyć. Myślałem, że dobrze wiesz, że za tobą stoję – oznajmił i zrozumiała, że najpewniej nie ma co liczyć na przeprosiny. Och, to też było do przewidzenia.
– Więc po co były te podchody? – zniecierpliwiła się.
Spojrzała na niego wyczekująco, próbując wyczytać cokolwiek z jego twarzy. Sądziła, że puści jej słowa mimo uszu albo po prostu ją wyśmieje, ale nic podobnego nie miało miejsca.
– Jakie podchody?
Być może kręcił, żeby jeszcze bardziej ją zdenerwować, ale po jego pytaniu poczuła się jeszcze bardziej niespokojna.
CZYTASZ
LOST IN THE TIME [KSIĘGA VII: PRZEBUDZENIE] (TOM 1/2)
FanfictionBeatrycze nie pamięta, co stało się, zanim ponownie otworzyła oczy. Budzi się na cmentarzu - naga, przerażona i pozbawiona jakichkolwiek wspomnień. Nie rozumie intensywności otaczającego ją świata oraz tego, dlaczego całą sobą lgnie do pozornie obce...