Dziewięćdziesiąt trzy

23 3 0
                                    

Claire

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Claire

To było niczym koszmar, w którym nagle przyszło jej się znaleźć. Początkowo nie zareagowała na słowa przyjaciółki, bezmyślnie wpatrując się w bladą twarz Issie i próbując przekonać samą siebie, że ta mówiła do niej w jakimś innym, obcym języku. Ewentualnie musiała coś źle zrozumieć; to wydawało się dość prawdopodobne, biorąc pod uwagę fakt, że dookoła już od dłuższego czasu rozgrywała się szaleństwo, nad którym ledwo była w stanie zapanować.

Nic bardziej mylnego.

Aż wzdrygnęła się, kiedy panującą w samochodzie, porażającą wręcz ciszę, przerwał krzyk – inny niż ten, który była w stanie wydobyć z siebie Shannon, ale to nie uczyniło sytuacji jakkolwiek łatwiejszej do zniesienia. Claire zesztywniała, przez krótką chwilę czując się tak, jakby ktoś z całej siły przyłożył jej czymś ciężkim w głowę. To niemożliwe, przeszło dziewczynie przez myśl, ale przecież była tutaj i wyraźnie słyszała, że nic nie było takie, jak mogłaby oczekiwać. Wręcz przeciwnie – czuła, że sytuacja nie po raz pierwszy wymyka jej się spod kontroli, zapoczątkowując coś, w czym zdecydowanie nie chciała trwać.

Claire...

Dźwięk własnego imienia skutecznie sprowadził dziewczynę na ziemię. Jej spojrzenie chcąc nie chcąc na powrót powędrowało ku bladej twarzy Marissy, chociaż to nie na tym Claire ostatecznie zdecydowała się skoncentrować wzrok. Początkowo nie była pewna, co takiego wydarzyło się w zaledwie kilka sekund, kiedy Issie została pochwycona przez Marce, ale teraz już nie miała wątpliwości. Widok rany w kształcie półksiężyca – niewielkiej, ale aż nazbyt wyraźnej i wciąż delikatnie broczącej krwią – którą dostrzegła na gardle wyraźnie przerażonej dziewczyny. To tłumaczyło wszystko, ale...

Nie była w stanie odpowiedzieć, zresztą nawet gdyby zdołała wykrztusić z siebie chociaż słowo, nie byłaby w stanie powiedzieć niczego, co zabrzmiałoby sensownie. Co więcej... W ułamku sekundy zwątpiła w to, czy jakiekolwiek jej zapewnienia mogłoby usatysfakcjonować Issie, o ile ta w ogóle miałaby być w stanie ją usłyszeć, a co dopiero zrozumieć. Coś w zachowaniu, krzykach i tym, że dziewczyna mogłaby wypowiadać akurat jej imię – na dodatek w tak błagalny sposób, jakby wierzyła, że w ten sposób przyniesie sobie ukojenie – dodatkowo wytrąciło Claire z równowagi, sprawiając, że ta zapragnęła ni mniej, ni więcej, ale najzwyczajniej w świecie uciec. Zrobić... cokolwiek, byleby tylko móc to szaleństwo uchwycić i się od niego odciąć.

Cokolwiek.

Oddech nieznacznie jej przyśpieszył, kiedy bezwiednie odsunęła się, przesuwając bliżej drzwi pasażera. Właściwie nie zarejestrowała momentu, w którym samochód dołączył do ruchu ulicznego, wprawnie posuwając się naprzód. Jak przez mgłę była świadoma tego, co działo się wokół niej, łącznie z tym, że najpewniej udało im się uciec. Teraz, w samym środku ruchliwego Seattle, atak któregokolwiek z wampirów wydawał się graniczyć z cudem, a przynajmniej miała nadzieję, że tak właśnie prezentowała się ich faktyczna sytuacja. Chciała wierzyć w bardzo wiele rzeczy, łącznie z tym, że to zaledwie jakiś głupi, zły sen, z którego mogłaby się obudzić – prędzej czy później. Problem polegał na tym, że zarazem zdawała sobie sprawę z tego, że to niemożliwe, chociaż tę myśl dosłownie z uporem maniaka próbowała od siebie odsunąć.

LOST IN THE TIME [KSIĘGA VII: PRZEBUDZENIE] (TOM 1/2)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz