Sto dziewięćdziesiąt trzy

18 3 0
                                    

Claire

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Claire

Napięła mięśnie, czując narastające z każdą kolejną sekundą podenerwowanie. Chciała zaprotestować, woląc nie sprawdzać, co takiego mógłby zrobić Rufus, gdyby jednak się zdenerwował, nim jednak zdążyła powiedzieć chociaż słowa, spojrzenie wampira w dość jasny sposób zasugerowało jej, że powinna milczeć. Od samego początku czuła, że przyjście tutaj nie będzie najlepszym pomysłem, ale dopiero w tamtej chwili w pełni dotarło do niej, że popełniła błąd. Co prawda zdawała sobie sprawę z tego, że niczym nie zawiniła, przynajmniej teoretycznie, ale i tak poczuła się źle – i to najdelikatniej rzecz ujmując.

– To jest groźba – zapytał wyraźnie wytrącony z równowagi mężczyzna.

Coś w spojrzeniu Rufusa przekonało go do tego, żeby cofnął się o krok, momentalnie tracąc rezon. Claire z łatwością mogła to sobie wyobrazić, tym bardziej że ludzie zwykle wyczuwali, kiedy przebywali z nieśmiertelnymi. Cóż, nie miała również wątpliwości co do ego, że tata w dość jasny sposób potrafił zasugerować, że jest do kogoś negatywnie nastawiony. W efekcie nawet z odległości wyczuła, że wcześniej gotowy wyrzucić ją z domu człowiek wyraźnie się zdenerwował, zresztą tak jak i wciąż obecny w kuchni Anton. Ludzie może i w większości przypadków ignorowali instynkt, co zresztą było jednym z poważniejszych błędów, które popełniali, ale niektóre reakcje mimo wszystko przychodziły im naturalnie.

Z wolna podniosła się z krzesła, coraz bardziej niespokojna. Wiedziała, że powinna zareagować, aż nazbyt świadoma, że atmosfera z sekundy na sekundę stawała się coraz bardziej napięta. Co prawda nie sądziła, żeby Rufusowi ostatecznie puściły nerwy – nie przy niej, a już na pewno nie przy ludziach, którzy i tak nie byli w stanie uczynić im najmniejszej nawet krzywdy – ale wolała być ostrożna. Czuła, że najrozsądniej będzie się ewakuować, zwłaszcza że nic nie wskazywało na to, by jakakolwiek dalsza rozmowa miała być możliwa.

– Już wychodzimy – zapewniła pośpiesznie. – To wcale nie była... – dodała, a przynajmniej miała taki zamiar, bo ostatecznie nie było jej dane dokończyć.

– Ależ oczywiście, że to była groźba – rzucił niemalże uprzejmym tonem Rufus. Gdyby nie to, że wyraźnie czuła w jego głosie zdradzającą rozdrażnienie, ostrzegawczą nutę, może nawet doszłaby do wniosku, że dobrze się bawił. – Zadziwiające, że musze to potwierdzać. Zawsze mi się wydawało, że subtelne sygnały są tym, co absolutnie mi nie wychodzi.

Spojrzała na niego z niedowierzaniem, nie chcąc nawet zastanawiać się nad tym, czy faktycznie zamierzał to ciągnąć. W ostatniej chwili powstrzymała się przed dodaniem czegoś od siebie, w duchu raz po raz upominając się, że w razie czego powinna zwracać się do niego po imieniu. Zdecydowanie nie wyglądał na jej ojca – co najwyżej brata, chociaż i takiego rozwiązania nie brała pod uwagę. Do tej pory nie musiała się nad tym zastanawiać, przyzwyczajona, że w Mieście Nocy jakiekolwiek wyjaśnienia są po prostu zbędne. W miejscu, gdzie ludzie dobrze wiedzieli o istnieniu nieśmiertelnych, zastanawianie się nad takimi drobiazgami pozostawało absolutnie zbędne.

LOST IN THE TIME [KSIĘGA VII: PRZEBUDZENIE] (TOM 1/2)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz