Sto trzydzieści cztery

23 3 0
                                    

Beatrycze

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Beatrycze

Z westchnieniem rozsiadła się na podłodze, opierając plecami o ścianę. Przymknęła oczy, wciąż dziwnie oszołomiona tym, co działo się wokół niej. Na ustach wciąż czuła ten pocałunek – gwałtowny, być może nie pierwszy, chociaż z jej perspektywy tak właśnie było. Sama myśl o tamtym momencie wystarczyło, żeby jej serce zabiło szybciej, zdradzając o wiele więcej, niż mogłaby sobie tego życzyć. Znów westchnęła, po czym dla pewności powiodła wzrokiem dookoła, chcąc upewnić się, czy faktycznie jest sama. Nie chodziło nawet o to, że mogłaby swoim zachowaniem „prowokować" Lawrence'a, jak sam ujął to chwilę wcześniej, ale przede wszystkim o fakt, że chcąc nie chcąc czuła się niezręcznie.

Sama nie była pewna, czy powinna się cieszyć, czy może raczej smucić przez to, jak wszystko się potoczyło. Miała świadomość, że powiedziała o słowo za dużo, ale nie potrafiła zachować się inaczej, zwłaszcza kiedy emocje stały się na tyle przytłaczające, że nabrała przekonania, iż bardzo niewiele brakuje, żeby rozerwały ją od środka. Teraz z kolei była tutaj, walcząc z mętlikiem w głowie i poczucie, że to wciąż nie był koniec. Nie była pewna, w jakim stopniu mogła zaufać Lawrence'owi, przynajmniej w kwestii uczuć i swojej przeszłości, tym bardziej, że nadal nie powiedział jej niczego, co mogłaby uznać za satysfakcjonujące. Gubiła się, w niemalże gorączkowy sposób szukając odpowiedzi, co zresztą ostatecznie doprowadziło ją tutaj i... niejako w ramiona mężczyzny, o którym wiedziała, że zdecydowanie nie był jej obcy.

Zacisnęła usta, coraz bardziej oszołomiona. W milczeniu powiodła wzrokiem dookoła, spoglądając na białe, surowe ściany i puste pokoje, które była w stanie dostrzec ze swojego miejsca w przedpokoju. Coś w tym widoku sprawiło, że zrobiło jej się zimno, ale dalej nie zamierzała stąd wychodzić. Chciała spędzić tutaj noc, zwłaszcza jeśli tuż obok miałby być Lawrence – w domu, który przecież miał należeć do nich. Pomyślała, że sama myśl o tym powinna ją oszołomić, a jednak była gotowa przysiąc, że dopiero teraz wszystko zaczynało układać się tak, jak od samego początku powinno. Wrażenie było takie, jakby przebywanie z L. stanowiło coś dla niej absolutnie naturalnego – stan rzeczy, w którym powinna i chciała trwać, nawet jeśli nie potrafiła wytłumaczyć, co kryło się za tymi pragnieniami.

Och, to nie było ważne. Istotne za to pozostawało to, że wciąż tutaj była, drżąca i świadoma wyłącznie niezrozumiałych, towarzyszących jej niemalże na każdym kroku pragnień. Co więcej, to wydawało się dobre, może po prostu bardzo chciała w to uwierzyć, raz po raz wmawiając sobie, że wszystko, co działo się wokół niej, faktycznie miało sens – i to niezależnie od tego, czy była w stanie go dostrzec.

Czuła, że odpowiedzi kryły się w przeszłości, ta jednak pozostawała dla niej zagadką, której być może nigdy nie miała być w stanie rozwiązać.

Zamknęła oczy, coraz bardziej sfrustrowana. Czasami, kiedy wyjątkowo uparcie wysilała pamięć, próbując wręcz zmusić się do powrócenia do tego, co kiedyś musiało się wydarzyć, choć o tym zapomniała, wydawało jej się, że faktycznie coś dostrzega. Potrafiła przywołać zamazane obrazy lustrzanej sali, otaczających ją postaci i zielonych łąk, które...

LOST IN THE TIME [KSIĘGA VII: PRZEBUDZENIE] (TOM 1/2)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz