Sztorm

370 19 0
                                    

Uwaga: one-shot zawiera graficzną scenę seksu.

LEKKA EDYCJA 23.07.2018: dodane parę zdań w opisie seksu, bo brakowało mi tam wyrazistości.


.

.

.

NARRATOR: Albus Severus Potter.

.

.

.


Moje serce bije tylko po to, by pompować krew.


.

.

.

Gdy zobaczyłem go po raz pierwszy, nie wiedziałem, co się właśnie we mnie stało. To zadziało się głęboko we wtedy jeszcze nieodsłoniętych głębinach mojej nieświadomości.

Byłem dzieckiem. Jak bardzo samo-spostrzegawczy może być jedenastolatek?
Nawet jeśli mówią na niego "ten inteligentny Potter", "ten dojrzały Potter".

"Ten dziwny Potter".

Mam czarne włosy, jak ojciec, i zielone oczy. Jak ojciec. Jestem tak samo chudy jak on. A przynajmniej na pewno nie mniej niż gdy miał czternaście lat. Widziałem, bo matka trzyma kolekcję wycinków ze starych "Proroków Codziennych", wśród nich jeden z Turnieju Trójmagicznego (zdaję sobie sprawę, że miała obsesję. Potrafię ogarnąć to rozumem; choć emocje w parze nie idą. Ale kolekcja fragmentów starych gazet, poświęconych ojcu?

Urocze).

Zielone oczy, zielona skóra, płetwy i skrzela.
Dlaczego to do tej pory wywołuje mdłe wrażenie w moim brzuchu – nie wiem. Nie poświęciłem temu nigdy dłuższej myśli.

Nie lubię wody. Jezior zwłaszcza.

Ironiczne, że spędzam większość życia pod powierzchnią jednego.

Kochany Slytherin.

Rzecz w tym, że mimo fizycznego podobieństwa do słynnego Złotego Chłopca, nie jestem ani trochę do niego podobny mentalnie.

Jestem srebrny.

Od dawna intrygowało mnie wszystko, co się we mnie dzieje. Kiedyś to było odleglejsze i mniej natrętne, ale gdy zaczęliśmy przerabiać astrologię na wróżbiarstwie (jestem minimalistą. Nie rzucam się w trudności, jeśli nie muszę), poruszony nawiązaniami do mechanizmów osobowości i zachowań, wyrobiłem sobie zwyczaj szmuglowania na marginesie – głównie od cioci Hermiony – książek na temat działania ludzkiej psychiki.

Prędko olałem wróżbiarstwo, bo sposób, w jaki prezentował je nasz nauczyciel, był nie mniejszym wypaczeniem logicznego rozumowania, niż, w mojej orientacji, nawiedzone wywody Sybilli Trelawney. Szkoda. Mimo to, sentyment pozostał: kto wie, czy bez niego pchnęłoby mnie w tę stronę, w którą mnie pchnęło.

Spaprałem się przez lata, i teraz, będąc na skraju siedemnastego, podgryza mnie okazjonalnie nostalgia. Wspominam dawne jasności i słodkości i zadaję sobie pytanie, czy to aby nie mogło było potoczyć się inaczej.

Jednym z moich ulubionych urywków nieprzywracalnej przeszłości jest Tamten Dzień.
Od niego się wszystko zaczęło.

Stał na stacji, z rodzicami. Jak multum innych ludzi.

A jednocześnie wcale nie.

Blady, niewysoki. Spokojny. Tylko jego oczy hulały wszędzie, gdzie mogły sięgnąć. Trafiło się, że wpadły prosto w moje. Nie uśmiechnąłem się. On też nie. Czas się potknął, upadł i zatrzymał bieg. Wydawało mi się, że patrzę w książkę napisaną obcym językiem.

ScorbusOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz