Twoje uśmiechy przypominają mi babie lato.
Boję się, że przeminą.
Chciałbym złapać je, gdzieś zapisać,
i czytać ich nuty.
...nawet gdy ciebie nie będzie.
Chciałbym mieć kolekcję twoich myśli wśród własnych,
by móc przeżywać twoje marzenia i być z tobą w twych koszmarach.
Chciałbym dzielić się czymś więcej, niż uścisk dłoni.
Zrobiłbym to. Jeśli mi pozwolisz.
SHM
.
.
.
NARRATOR: Albus Severus Potter.
.
.
.
Niebo rzyga lodowatą wodą.
Jego blond loki są mokre i ciemne.
— Masz liścia we włosach.Moje palce plątają się w wiecznych kudłach.
— Daj. — Sięga ku mnie. — Proszę.
Szczerzy się. Liść ma barwy pochmurnego zachodu słońca.— Co widzisz w jesieni?
Wzruszam ramionami.
Twoją twarz po dwóch miesiącach przerwy.— Jest taka... rodzinna.
— Jak paczka Weasleyów zebrana pod jednym dachem. — Śmieje się. — Ja widzę szare niebo i...Pachnie jak stare cegły, drewno z kominka. Mokre policzki.
— ...umierającą zieleń — szepcze.
Nagle, też widzę szarość.Bada moje oczy.
Jest jak deszczowy dzień.
kocham słuchać szumu kropel. gdy mkną, by roztrzaskać się na zimnym gruncie.— Obiecaj mi, że już nigdy nie zrobisz niczego zbyt głupiego. Beze mnie.
Wzdycham. Teraźniejszość zalatuje snem.
— Obiecaj mi, że zawsze będziesz na miejscu, by mnie powstrzymać.Mój głos to znak zapytania.
Wisi w powietrzu niczym zwiędły kwiat.
łodyga straciła gruntJego palce są jak lód. Przesuwa je po moim czole.
Odgarnia włosy z mojej twarzy.
— Nie zimno ci? — sapię; nagły podmuch.Przygryza wargę. Widzę, że się trzęsie.
— Chodź, pewno zostało trochę obiadu.
Odwracam się i wiatr pluje mi w twarz.Łyżki gorącej zupy cebulowej znikają w moim gardle.
Sparzyłem sobie język.
— Smakuje ci?Podnosi wzrok przed sekundą błądzący po stole. Uśmiecha się skromnie.
— Jak zawsze. Lubię takie momenty — dodaje po chwili.
Brzmi sobotnim porankiem. Rozgrzanym łóżkiem i ziewnięciami.Zbieram nasze talerze.
Marszczy brwi. Zrywa się z krzesła i przytula mnie od tyłu.
— Co robisz? — Próbuję się obrócić.— Mam ochotę na dokładkę.
Wyjmuje naczynia z moich rąk i kładzie je z cichym brzdękiem na stole.
— Um, to daj, naleję ci.Zagradza przestrzeń, gdy sięgam po jego talerz.
— Mógłbyś, na moment, spojrzeć na mnie?
Jego szare oczy grzmią na horyzoncie.Chwytam jego ramiona niczym koło ratunkowe.
przed czym?
— Czego się boisz?Jego głos brzmi jak deszcz na ciemnym niebie.
— Cebula. — Mrugam, zanurzając się na chwilę w znajomej mgle. — Nie znoszę, gdy piecze w oczy.Jego uśmiech rysuje dołeczki.
Ma ładne kości policzkowe.
— Ostatnio nie zachowujesz się jak ty.Odsuwam się, chwytając talerze.
— Może dlatego, że to nowy ja? — sugeruję od niechcenia, robiąc minę.
Moje serce to ogon bobra uderzający o tamę.

CZYTASZ
Scorbus
FanficDostępny również na AO3 (użytkownik: Wyrdmazer). Nikt nie zna miłości bardziej przenikliwej, niż miłość tych dwóch. Nie dostali wraz z nią gwarancji telepatii, lecz zsynchronizowali się jeszcze zanim poznali imię drugiego. Świat nie rozumie ich, oni...