W KOŃCU. GO. NAPISAŁEM. Myślałem, że mnie coś weźmie przy tym rozdziale. XD
.
.
.
— Jak poszedł poprawkowy?
To były pierwsze słowa, które Albus usłyszał z ust Malfoya, gdy w przerwie porannej siedział na szkolnym dziedzińcu.
Uroczo.
— Ty i twoje priorytety... — Albus pokręcił głową. — Prawie Bezgłowy Nick uratował mi cztery litery i zesłał Irytka, więc poprawkowy będę miał w przyszłym tygodniu. — Zrobił pauzę. — Dzień dobry tobie również.
Z jakiegoś powodu, Malfoy spochmurniał.
— Mimo wszystko, czasem zazdroszczę pozostałym domom ich duchów. Nawet z Krwawym Baronem ponoć można się dogadać; a weź taką Szarą Damę. Wypisz wymaluj gdyby z McGonagall wykreślić wszystkie bardziej młodzieńcze cechy i zostawić samą suchość i miłość do zasad. I ta wieczna smętność.
Albus uniósł na niego brwi. — Zabawne. Ktoś mógłby pomyśleć, że opisujesz samego siebie.
Malfoy przewrócił oczami. — Jako prefekt, wymaga się ode mnie tego wszystkiego nudnego, ale to ledwie mały kawałek mnie. Zresztą, sam poznałeś już kilka innych... — Mrugnął do niego.
Albus westchnął wewnętrznie, gdy na ten gest żądza rozlała się rozkosznie u podstawy jego kręgosłupa. Szlag by że znajdowali się akurat na bardzo publicznym dziedzińcu. Malfoy z rana miał inną aurę, niż po południu. Albo wieczorem.
Mmm, Malfoy wieczorem...
— Niewyżyty napaleniec, wannabe nauczyciel — wyliczył na palcach — hmm... To razem trzy.
Malfoy parsknął śmiechem. - Nie patrzysz szczególnie wnikliwie, co?
— Zawsze możesz mnie nauczyć.
— Cóóóż... Kto z kim przestaje... — Posłał mu dziwnie nieoczywisty uśmieszek. A może był po prostu tak pełny rzeczy, że trzeba było przyjrzeć się bliżej (ha! Zabawne), by je rozpoznać.
Tak czy siak, nie wyglądał jak plama błota. Nie. Wyglądał jak przystojny uśmiech którego ludzie raczej nie dają byle komu.
Kim Albus tak właściwie był dla Malfoya...?
Kolegą ze szkoły.
Kumplem do seksu.
Kimś jeszcze więcej?
Serce Albusa zabiło mocniej. Huh. Chyba na razie był okej z dwoma pierwszymi.
Na razie.
— Mówiąc o tym... Miałbyś ochotę przejść się po błoniach wieczorem? — Malfoy zagadnął.
Albus uśmiechnął się do siebie: Malfoy ewidentnie szedł w jak-gdyby-nigdy-nic-ość, lecz w jego głosie dał się dosłyszeć ten ton typowy dla nerwowej nadziei.
I nie, Albus nie miał omamów słuchowych. Choć jemu samemu trudno było w to uwierzyć. Malfoy naprawdę chciał tak po prostu spędzić z nim czas?
To miłe.
Niespodziewanie miłe.
— Czemu nie. Mam się jakoś przygotować, czy chcesz po prostu się lepiej poznać?
— Chcę po prostu lepiej się poznać. Wiesz, miło mi się z tobą poznaje fizycznie, więc pomyślałem, czemu nie zacieśnić więzi? Chodzimy do jednej szkoły, widzimy się kilka razy dziennie...
![](https://img.wattpad.com/cover/94523205-288-k378937.jpg)
CZYTASZ
Scorbus
FanfictionDostępny również na AO3 (użytkownik: Wyrdmazer). Nikt nie zna miłości bardziej przenikliwej, niż miłość tych dwóch. Nie dostali wraz z nią gwarancji telepatii, lecz zsynchronizowali się jeszcze zanim poznali imię drugiego. Świat nie rozumie ich, oni...