CIENIE: Pomruki [5]

325 13 0
                                    

NARRATOR: Scorpius Malfoy

.

.

.


— Moi rodzice to najważniejsze osoby w moim życiu. Kocham ich, bo zrobili dla mnie wiele cudownych rzeczy. Ale popełnili między nimi gorzkie błędy.

Chcieli chronić mnie przed złym światem. To było prowadzone dobrym sercem, ale mimo tego nie mogę nie mieć im tego za złe. Problem spoczywa w tym, że nie pozwolili mi ponosić ran. Nie pozwolili mi nauczyć się w tych najważniejszych, wczesnych latach, jak to jest upadać. W efekcie, nie wiedziałem jak się podnosić. Dawałem tylko obraz pt. „wszystko jest okej", bo, mimo że to nowe czasy, oczekiwano ode mnie staromodnego siedzenia cicho i zajęcia się sobą.
Grzeczny chłopczyk. Nieumiejący sprzeciwić się otoczeniu.
Nie dano mi tej broni. Odebrano mi tę siłę, zanim w ogóle miałem szansę poznać jej ostry smak. A potem postawiono mnie na placu boju i...


Szklistość źrenic. Błysk tęczówek. Dygot oddechu.

(Szmer bycia. Subtelność współistnienia. Szlachetność współczujących serc.)


— Jeśli nie nauczyłeś się, jak się walczy, ciężko ci będzie zrobić nawet tak banalną rzecz jak chwycenie rękojeści miecza. Bo zwyczajnie nie będziesz wiedział, jak. Może skądś wzięty instynkt ci pomoże. Zwykła inteligencja.
Wciąż, czasem to za mało.


Przesuwam oczami po kołnierzu jego koszuli. Świadomość, że kryje się za nim srebrny łańcuszek, podnosi mojego ducha za ramiona.

Symboliczny upominek ode mnie na zeszłoroczne urodziny. Metafizyczna więź wyrażona w materii

(to dopiero p o c z ą t e k.

Te uściski, spojrzenia, dzielone oddechy, ciepło,

dotyk podszyty sekretną intencją

– to wszystko p o c z ą t e k. Wypielęgnowane nasienie – młode drzewko – ...rozłożyste korzenie, korona, solidny, twardy pień).

Zmaczam spierzchniętą skórę warg.

Jego uśmiech to trzepnięcie skrzydeł motyla; jego szmaragdowe oczy pobłyskują zrozumieniem.

Mrugam. Jakbym pstrykał ciche zdjęcia, chcąc zachować proste gesty. Jednocześnie,

fotografie minionych lat kłują mnie w powieki.


— No i... nie było okej. Nie bardzo.
Nauczono mnie chować ból, ale nie radzić sobie z nim. Nauczono mnie zapominać rany, zamiast je uzdrawiać.
W ten sposób powstało wiele zakażonych strupów. Gorączka pod nimi nie ustanie. Musiałbym rozdrapać je na nowo, utlenić starą krew, by mogła płynąć bez przeszkód.
Chyba dlatego pragnę być uzdrowicielem. Poznać to, co trzymano przede mną w tajemnicy. Taki podświadomy bunt.


(A może to tylko spisek przeznaczenia?)

Uśmiecham się krzywo.

Jego oczy zdają się słuchać każdej miny, gestu, spijać każde słowo z moich warg.

Dziękuję, że słuchasz. Że nie przerywasz. Że starasz się zrozumieć. (Że nie oceniłeś mnie najpierw, że nie dałeś się zwieść uprzedzeniom.

ScorbusOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz