Odkopałem tego one-shota i postanowiłem, że dokończę go i w końcu opublikuję. Sporo mam podobnych niedokończonych Scorbusów z zeszłego roku...
UWAGA: Poniższy one-shot zawiera graficzne treści seksualne.
.
.
.
NARRATOR: Albus Potter.
.
.
.
Scorpius ma solidne powody, by nie znosić lata. Ale nawet w najgorszych rzeczach kryją się pozytywy.
.
.
.
— Merlinie, Scor. — Unoszę na niego brwi, gdy wychodzi z łazienki, świeżo po prysznicu, odziany w powietrze. — Trochę szmatki na tyłku by ci nie zaszkodziło.
— Gdyby nie zaszkodziło, to bym nosił, kocie. Zresztą, nikogo poza nami tu nie ma, a z moim tyłkiem jesteś zaznajomiony lepiej niż z własną rodziną. Więc w czym problem?
Kręcę głową. Skrycie uwielbiam, gdy mówi takie rzeczy z tą swoją nonszalancją. Budzi we mnie agresywną czułość.
— W zasadzie w niczym. Jakoś zawsze zapominam, że latem notorycznie ściągasz z siebie wszelkie ubrania.
— Ale to takie miłe, Al! — Rozkłada ramiona, niczym ptak reklamujący podróże lotnicze. — Jest przewiew, nic się nie dusi, i od razu dużo świeżej się człowiek czuje. Nawet do dyndających nisko kulków można się przyzwyczaić.
— Twoje i tak są dość ciasne.
— Ale w gorącu wiszą wyraźnie niżej i luźniej, widzisz? — Ujmuje swoje jądra w dłoń, opuszczając je po chwili.
Pomyśleć by ktoś mógł, że rozmawiamy o dzisiejszej pogodzie. A i nawet do tego nasz ton nie byłby adekwatny, bo temperatury sięgają w tym momencie słodkich dwudziestu siedmiu stopni w cieniu.
— Nie, wcale nie zdążyłem zauważyć przez lata posiadania własnych i gapienia się na twoje. — Klepię go w ten jego mały, seksowny tyłek. — Szczerze, nie przeszkadza mi że jesteś wrogiem ubrań, ale jest przynajmniej jeden powód dla którego ubrania bardzo doceniam i najprawdopodobniej nigdy nie przestanę.
— Jaki?
— Taki, że zasłaniają distrakcję.
Posyła mi chytry uśmieszek. — Merlin jeden wie, że byłbym wpiekłowzięty, gdybyś ty nosił mniej ubrań. To co, pójdę po kąpielówki i idziemy na plażę?
— Ano. Nie zapomnij malinek zakryć. Gepardzie. — Obrzucam spojrzeniem galerię pieczątek moich ust na jego mlecznej skórze.
— Niby czemu miałbym je zasłaniać? To emblematy miłości! Miłości nigdy za wiele na świecie. Więc z dumą je noszę! — Przykłada dłoń do serca.
Wariat.
***
— Ale najpierw ochrona przed słońcem — oznajmiam, gdy schodzi na dół, ubrany w krótkie spodenki i luźną koszulę (jedna z jego własnego projektu. Nie powiem że ma wielki talent, ale ma frajdę, i to się liczy). — Bo jeszcze mi się znów za bardzo przysmażysz.
— Ależ jak najbardziej. — Uśmieszek wykwita na jego twarzy. Ściąga ubranie, zostając w swoich kolorowych kąpielówkach a'la lsd. — Albo może... — Zsuwa również kąpielówki. — Nie chcę się zbyt nierówno opalić.
CZYTASZ
Scorbus
FanfictionDostępny również na AO3 (użytkownik: Wyrdmazer). Nikt nie zna miłości bardziej przenikliwej, niż miłość tych dwóch. Nie dostali wraz z nią gwarancji telepatii, lecz zsynchronizowali się jeszcze zanim poznali imię drugiego. Świat nie rozumie ich, oni...