CIENIE: Sól [10]

143 10 0
                                        

NARRATOR: Albus Potter.

.

.

.


Budzi się wieczorem nazajutrz, zdezorientowany, niedługo potem jęcząc (to jest najpierw), że wszystko go boli (o tym mnie informuje po grzecznościowym pytaniu).

— Pamiętasz cokolwiek?

— Kawałki i fragmenty. Mam... rozmazane luki w pamięci.

Czyli, zakładam, nie pamięta wczorajszych cyrków.

Trochę mi ulżyło, trochę zasmuciło. Oczywiście, nie może być łatwiej. Bo czemu by miało!

(A czemu miałoby nie być?
Nie wiem.)

— Spokojnie. Nie odwaliłeś niczego. Przyniosłem cię od razu bezpiecznie tutaj.

— Ohh, Merlinie, dzięki. — Przeciera twarz dłońmi. Jakby odganiał ciemne chmury.

Nie dziwię mu się, że nie rozjaśnia się na informację o jego ojcu czekającym na dole.

Jednak był ochrzan. Szlaban również, nie inaczej. Pomijając to, że jestem wkurzony jak diabli, muszę przyznać, dostałem go słusznie.

Eh, moje biedne pokiereszowane ego...

Upewniwszy się, że Scor zjadł spokojnie śniadanio-kolację i czuje się stabilnie, prowadzę go na dół. Jest spięty – typowe, zwłaszcza dla ostatnich miesięcy. Uzgadniamy czas na późniejszą rozmowę.

Reszta historii to gongi, trąby i dzikie bębny.

Kto by pomyślał, że stary dobry Draco Malfoy, Król Lodowych Posągów, może się tak na mokro roztopić.

Cholernie żal mi Scora. Tak po prostu. Przez to wszystko. Przynajmniej ma kochającego ojca.


***


Spotykamy się znów kilka godzin później. Co prawda przez kominek, ale lepszy kontakt na odległość niż żaden.

Północ minęła trochę i trochę temu.

— Też nie możesz spać?

Przytakuję.

— Przepraszam.

Kręcę głową. — Daj spokój, Scor, to nie twoja wina.

Przez moment jest cicho. Jego oczy zaczepiły się gdzieś w ziemi. Z jakiegoś powodu, mimowolnie przypominam sobie jego uśpione, umorusane nasieniem ciało.

Diabli niech wezmą jednokierunkową pamięć.

— Ale to, że siedzimy pod szlabanem to jest moja wina.

Przeciera twarz dłońmi.

Jako lojalny przyjaciel, chciałbym zaprzeczyć, ale wiem, że w ten sposób będę tylko drążył tą dziurę aż wyleziemy na drugą stronę globu.

— Czemu to robisz, Scor? To wszystko? Odurzacze... Co się zmieniło? — Mój głos jest tak miękki i kruchy, jak jego stan psychiczny wydaje się ostatnio być (staram się pozostawać w synchronie).

Podnosi ku mnie głowę– i nigdy nie widziałem tak przestraszonego dziecka w jego dojrzałej twarzy.

Szlag.

— Nie mogę. — Przełyka, kręci głową. — Nie mogę, Al. Pomóż mi. — Szloch włamuje się do jego ust. — Nie wiem co robić... Boję się.

ScorbusOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz