Cukier w łóżku [12/13]

320 9 0
                                    

UWAGA: Seksy ahead.

.

.

.

— Al–

SzlagTenGłos. Albus doznał flashbacków z jego jęków i to wcale nie pomagało się ogarnąć.

— W porządku. To nic. Co nie? Zdarza się. Normalka. — Niech to, ależ trzęsły mu się ręce; jeden z jego Skoczków poturlał się po łóżku i nieomal skończył na podłodze.

Lecz skończył w dłoni Scorpiusa. Ah, ten refleks szukającego. Cudowna rzecz.

— Dzięki. — Albus wziął od niego Skoczka.

— Al, chciałem ci coś–

— Daj spokój, rozumiem. Nie powiem Jamesowi, nie martw się. Zresztą, on by chyba i tak nie miał ci za złe–

Albus.

Tak stanowczego tonu Scorpius chyba jeszcze nigdy przedtem nie użył. Nie wobec Albusa, w każdym razie. To było jak zaklęcie: wzrok Albusa uniósł się posłusznie, by spocząć na zmarszczonych brwiach i oczach które mogłyby przyszpilić.

Ależ on jest piękny prawie udusiło Albusa swoją intensywnością.

— Pozwolisz mi dokończyć chociaż jedno zdanie? Proszę.

Albus wzruszył ramionami, po czym opadł z powrotem na zagłębienie w pościeli, które wysiedział przez ostatnią... godzinę? Dwie? Huh, nie ma to jak kompletnie stracić poczucie czasu w erotycznym skwarze. — Jasne.

Zamknął doprowadzony do porządku komplet szachów i odłożył go na szafkę nocną. Spojrzał wyczekująco na przyjaciela.

(Cholera, niech się streści; Albus tak bardzo potrzebował uwolnić PewneTwardeCoś, że był pewien że lada moment eksploduje).

— Mam solidne wrażenie, że, wbrew moim przypuszczeniom, wcale nie rozumiesz, co tak właściwie się przed chwilą stało. Prawda? — spytał łagodnie.

Jak ten miodzik.

— Po raz pierwszy w życiu przegrałem w szachy. Wiem–

— Nie, Al. Merlinie. — Parsknął śmiechem, chowając twarz w dłoniach.

Czy ktoś mógłby, z łaski swojej, napisać Albusowi instrukcję do życia? Czytelnie?

— Powiedz mi, czy kiedykolwiek zrobiłbyś to, co ja tutaj w ciągu ostatniej godziny zrobiłem, z kimś innym niż ten jeden cudowny idiota, który skradł ci serce i rozum?

Albus mrugnął. — ...Nie?

— Dokładnie! Teraz rozumiesz? — Matko, to błaganie w oczach Scorpiusa było dogłębnie przejmujące. — Chciałem cię– cóż, uwieść to chyba najlepsze słowo. Myślałem, że już dawno temu się skapnąłeś. Chciałem zrobić coś, co raz na zawsze skończy ten taniec i pomoże nam przejść do rzeczy, i może to, co zrobiłem dzisiaj, było trochę ekstremalne, nawet jak na mnie, ale najwyraźniej nie, skoro wciąż potrzebowałeś mojego wytłumaczenia– I skąd ci się w ogóle wziął James?

— Czekaj. Czekaj... Chcesz powiedzieć — Merlinie to się nie dzieje — że ci się podobam?

— Nieprzyzwoicie. — Ta kamienna twarz była taka pełna emocji, naprawdę.

— A James...?

— James pomógł mi to wszystko rozegrać. I to tyle. Nie rozumiem, skąd twoje przypuszczenie, że podoba mi się James, ale możesz mi wierzyć, Al, że ty jesteś jedynym, którego moje biedne, złaknione serce pragnie. Od lat... — wykończył na westchnięciu, ciężkim od niezliczonych ilości mniejszych westchnień, gdy marzył i pragnął i potrzebował... i nie dostawał.

ScorbusOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz