UWAGA: poniższy one-shot zawiera chybałagodne treści seksualne, plus, jest to najbliższa horrorowi/gore rzecz, jaką do tej pory napisałem. Oczywiście że to nie jest szczyt, aczkolwiek jeśli lubicie fluff i słodycz, zdecydowanie nie polecam tego one-shota. W ramach streszczenia, powiem tyle: Al jest tu śmiertelnym zazdrośnikiem. Nieco więcej info w pierwszym rozdziale książki, jak zawsze.
.
.
.
NARRATOR: Albus Potter
.
.
.
Patrzę w te oczy – po raz ostatni, choć jest jak pierwszy – i zastanawiam się, czemu zabijam swoje szczęście z taką namiętnością.
.
.
.
— Hej, Scor, zostawiłeś wczoraj coś w kieszeni — zagaduję go od niechcenia, stawiając dla nas na stole dwie miski parującej zupy.
— O niech to, znów wyprałem jakiś list?
Jego zbolała mina prawie mnie śmieszy.
Siadam do stołu. — Nie, bo tym razem to ja robiłem pranie.
Podaję mu karteczkę z numerem telefonu, która zmieniła mnie zeszłego dnia w żmiję plującą jadem, i oglądam z szamoczącym się sercem i neutralną miną, jak marszczy brwi, oglądając ją ze wszystkich stron.
— Pewien jesteś, że to było u mnie? Bo nie pamiętam, żebym coś takiego miał... a tym bardziej wkładał do kieszeni...
— Nie? Może ktoś ci go wsunął? — Wzruszam ramionami. Bestia we mnie warczy cicho.
Parska pod nosem. — Możliwe. — Kręci głową, spalając papierek w dłoni. — Przepraszam, Al. Naprawdę chciałbym, żeby ludzie nie byli tacy nachalni, wiesz? To okropnie męczące, że co chwila muszę odmawiać komuś na bezczelne flirty.
Zaciskam zęby, i dziwi mnie, że jestem tylko trochę uspokojony.
Dałbym pomiędzy nogi wszystkim obleśnym napaleńcom, którzy śmieją choćby spojrzeć tęsknie na mojego Scorpiusa. Nie dla psa kiełbasa, cuchnące szmaty.
Tamtego wieczora, na jego ciele wykwitły łąki siniaków i malinek. Jego oczy wpatrzone były we mnie, gdy niemal doprowadziłem go do orgazmicznej nieprzytomności. Dyszał i drżał w moich ramionach, a bestia we mnie mruczała i turlała się w tym, jak rozpieszczony kocur, pewien że śmietanka jest tylko jego i tylko dla niego.
***
Ten sam kot warczał mi w głowie całe kilka kolejnych dni, rzucając się wściekle na każdą myśl o kolejnych potencjalnych bezczelnych flirciarzach. O urodziwych ludziach, których pełno w otaczającym mojego Scorpiusa świecie.
Pewnego wieczora, gdy jego gorące usta czciły moje ciało niczym wcielone bóstwo, postanowiłem, że nie chcę, by świat dostał mojego Scorpiusa kiedykolwiek więcej.
Że muszę go mieć przy sobie już zawsze.
***
CZYTASZ
Scorbus
FanfictionDostępny również na AO3 (użytkownik: Wyrdmazer). Nikt nie zna miłości bardziej przenikliwej, niż miłość tych dwóch. Nie dostali wraz z nią gwarancji telepatii, lecz zsynchronizowali się jeszcze zanim poznali imię drugiego. Świat nie rozumie ich, oni...