Bardzo radosna bomba

266 5 3
                                    

Praktyki rzemieślnicze w domu Potter-Malfoy zawsze są pełne uciechy. I bałaganu.

.

.

.

Gzyms kominka rodziny Potter-Malfoy zdobiła urocza galeria zdjęć. Pełnych radości, życia, i małego chłopca który zawsze robił najbardziej nieoczekiwane miny do kamery.
Scorpius Malfoy był dumnym ojcem.

— Scooooooorpiuuuuuus!

W tym momencie był również bardzo dumnym mężem. Tak.

— Mówiłem żebyście na mnie poczekali — westchnął, wróciwszy z torbami pełnymi zakupów, na widok swojego mężczyzny i ich syna, z którego drugi próbował wyrwać się tacie i zanurzyć w morze słodkiej piany jaka zalała ich salon i kuchnię.

— My nic nie zrobiliśmy, tatuś, to się samo pszszsz — Samuel rozłożył ręce, pantomimując wybuch. — Przekonasz tatę, żeby dał mi popływać? — poprosił.

— Jeśli sam wypierzesz swoje ubranie.

— Jak mi pokażesz, jak, to wypiorę. I jeśli nie będziecie narzekali na bałagan, który może się zrobić... — dodał niewinnie.

Scorpius zaśmiał się pod nosem; fakt, że przebiegłość Albusa może istnieć w kimś innym niż sam Albus, już dawno przestał być dla Scorpiusa dziwny.

Podczas gdy ich syn bawił się we wszechobecnych chmurach puchu, Scorpius postawił zakupy na kuchennym stole, i przeszedł do odpianiania pomieszczenia garścią sprawnych zaklęć, którymi przeniósł cały bałagan z salonu i kuchni do ogrodu.

Ich syn wrócił tak szybko jak zniknął. — A Popiołek lubi pianę?

— Nie, szkrabie, wężom by to zaszkodziło — odpowiedział Albus, zajęty rozdzielaniem składników na kolejne wypasione bomby do kąpieli.

— Awww — momentalny smutek wyparował szybko, gdy Sam rzucił się na powrót do zabawy w ogrodzie.

— Wiesz co, kotek, myślę że mogłem kupić dla niego dmuchany basen...

— Wciąż możesz — odparł Albus, gdy z zewnątrz dobiegły ich okrzyki bojowe ich syna.

Który jakimś cudem usłyszał ich rozmowę.

— Taaak! — wbiegł do salonu, a z nim strzępki piany. — Prrroszę, kupicie dmuchany basen? Bartie ma taki, jak pojedziemy razem to wam pokażę--

— Jasne, szkrabie, ale najpierw nauczysz się bardzo ważnej umiejętności.

— Jakiej?

Scorpius parsknął śmiechem na rozentuzjazmowanie ich syna.

— Robienie prania.

Balonik pękł. — Awww, no weź, tatuś, to nudy.

— Ale bardzo ważne nudy. Chodź, nauczysz się w mig, a potem pojedziemy poszukać dmuchanego basenu. Zgoda?

Samuel westchnął teatralnie. — No dobra.

Kiedy tego samego wieczora ubranie schło w zachodzącym powoli słońcu, a ich syn pokrzykiwał radośnie w ogrodzie, gdy bawili się razem wśród ton piany z kolorowych bomb z których przygotowywania zostały urocze wspomnienia, Scorpius był bardzo szczęśliwym ojcem.

— Dajemy, Sami, na tatusia!

I mężem również, tak. Ociekającym kolorową wodą.

— Yay, tatuś, masz tęczę na głowie! Też chcę!

.

.

.

Nie jestem dobry w wymyślaniu imion.

ScorbusOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz