Ciućki na patyku

373 16 31
                                    

One-shot zawiera dużo cukru, nastoletnie on-na-pewno-mnie-nie-kocha zaprawione humorem, oraz odrobinę zdesperowanego Scorpiusa.

.

.

.


NARRATOR: Albus Potter.


.

.

.


Jak Albus Severus Potter poszedł na swoją pierwszą randkę i skapnął się dopiero w połowie.


.

.

.


Kiedy z godzinę temu Scor zaproponował, żebyśmy zrobili wypad do Hogsmeade ("Nie mamy walentynek, ale mamy siebie! Bądź moją walentynką, Al!". A jak on się wtedy uśmiechnął... To był bardzo intrygujący uśmiech. Albo po prostu mam paranoję), nie spodziewałem się, że skończmy w tym miejscu.

Królestwo rzygliwej miłości w Hogsmeade. Ugh. Piekło na Ziemi jak się patrzy!

("Dokładnie, Potter, ty tu z całą pewnością nie pasujesz ze swoją obsesją," odzywa się, zawsze pomocny, głos obiektywnej perspektywy w mojej głowie.)

Walnąłem uśmiech na twarz, i tylko niewidomy nie skapnąłby się, że to tapeta.

A teraz siedzę przy zaparowanym oknie i popijam swoją czekoladę. Gorzką! Coby moje emowate ja nie czuło się zbyt wyobcowane.

eheheheh

Scor, myślałem że mnie znasz. Jeśli nie możesz być moim chłopakiem, bądź chociaż rekompensatą w formie empatycznego przyjaciela.

— Swoją drogą...

Nie lubię swoich dróg. Nigdy nie prowadzą tam gdzie moje.

— ...jak to jest, że nie masz nikogo? Myślałem, że lubisz Ivy...?

Mógłbym mieć ciebie, pacanie.

Moje wnętrzności zwijają się z rozpaczy, a tymczasem wzruszam ramionami. — Jest przyzwoitą towarzyszką, ale zdecydowanie nie do romansów. Nie dla mnie. Nie ma p– — Mieszam łyżeczką w czekoladzie. — Próbowałeś tych kolorowych ciućków na patyku?

Unisi brew.

Ma czadowe brwi. Takie ekspresyjne, cudownie gibkie. Postawiłbym im ołtarz.

— Zabujasz się w nich, są piekielnie słodkie. — Chwytam jeden. — Zobacz, twoja walentynka! — Nawet to pociąga go bardziej niż ja. help. — Cóż za nieoczekiwany spisek przeznaczenia!

— Taaak, urzekający. — Wyciąga rzeczony patyk z mojej ręki i robi próbę języka.

Lubię jego język. To bardzo atrakcyjny język. Czysty, szkarłatnoróżowy; jak niebo o zachodzie słońca. Albo marmolada malinowa.

Przez ostatnie miesiące doszedłem do wniosku, że jestem (nie)wytłumaczalnie pozytywnie uprzedzony do każdego kawałeczka jego ciała. Który znam. Nie znam całego– prawdopodobnie to lepiej dla mnie. Gdybym wiedział dokładnie, jak wygląda jego–

— To czego takiego Ivy nie ma?

Szit.

— Powiedz, Scor, od kiedy lubisz takie miejsca? — Tak sobie myślę, że będę uparcie uciekał od tematu, dopóki się nie skapnie, że nie mam ochoty go drążyć. Jest inteligentny, więc naiwnie wierzę, że już osiągnęliśmy ten etap.

ScorbusOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz