UWAGA: One-shot zawiera graficzny seks. Trochę bardziej pornosowy niż zwykle.
.
.
.
NARRATOR: Albus Potter
.
.
.
W letnie wakacje nie tylko szkoła puszcza luzem. Czasem również usta. Wydaje ci się, że to inna rzeczywistość, że gdy lato się skończy, wszystko będzie jak gdyby nigdy nic. A potem życie wytyka twoje błędy.
Gdzie Scorpius szuka wolności, a Albus pewności, i obaj zdają sobie sprawę, że ścigają złudzenie.
.
.
.
Kosztowało nas to trochę, ale ostatecznie poszło po naszemu: załatwiliśmy sobie razem małe wakacje na wyłączność. Na całkiem przyzwoitej, prywatnej działce z basenem.
Malfoyowskie wpływy to religia.
Louis kocha słońce, więc przeważnie przesiaduje na zewnątrz. Scor słońca nie kocha, ale w domu jest za dnia dość gorąco, więc spędza czas w basenie. Zaś ja tak jakby... nie mogę usiedzieć na miejscu. Bliżej niezidentyfikowane rozdrażnienie roznosi mnie bez wytchnienia, chcę zrobić coś, ale za cokolwiek się nie wezmę, dopada mnie nuda. Więc moje spędzanie czasu zasadza się na bezcelowych, spontanicznych spacerach po mieście, przeglądaniu mnóstwa ciekawych rzeczy, które mógłbym kupić, i wracaniu do domu z dziwnymi produktami spożywczymi, które wynajduję w pobliskich sklepach.
No więc dziś mieliśmy na obiad pieczone świnki morskie. Aczkolwiek powiedziałem im, że to królik – smakuje całkiem podobnie – bo Scor dostałby najpewniej doła, gdyby się dowiedział, co zjadł.
Gdy dni i noce mijają na byciu bardzo blisko ze sobą, łatwo odnieść wrażenie, że nie jesteśmy jedynie dobrymi kumplami, którzy lubią się pieprzyć na marginesie.
A jednak taki jest właśnie status naszej relacji. Pomyśleć, że jeszcze z rok temu Louis przebierał beznamiętnie wśród napalonej części żeńskiej populacji Hogwartu, z kolei Scorpius był dla mnie nieistotnym kolegą z tego samego dormitorium, o którym byłbym nie pamiętał gdyby nie nieustający pociąg plotek i okazjonalnych incydentów z tytułu jego niezbyt tolerowanej przez niektóre tępe czachy przygodowości z chłopakami ze starszych roczników. W które zresztą z początku nikt nie wierzył, bo jak to, taki grzeczny niewychyłek romansujący z książkami na porządku dziennym miałby puszczać się z facetami po godzinach i pomiędzy?
Ach, wspomnienia...
Wracam do nich, odniósłszy brudne naczynia do kuchni i zamieniwszy codzienne ubrania na kąpielówki. Słońce dziś daje wyjątkowo mocno, a do zachodu jeszcze dobra garść godzin.
Siadam na skraju basenu i na zdechlaka rzucam się w wodę; skakanie zmonotonniało, a niestety w trampolinę ten zacny basenik wyposażony nie został. Podpływam do Scora. Opiera się o kraniec basenu, rozmawiając z Louisem. Znowu. Stare więzi się krzepią; a ja wiecznie czuję się jak autostopowicz, i w sumie nie rozumiem czemu, bo w praktyce wszystko jest cacy.
— –no i nie chcieli podpisać, a ojciec mówił im, że drugiej– a-ah — wzdryga się lekko, gdy ocieram swojego okrytego kąpielówkami członka o jego tyłek. Miałem na niego taką ochotę przez ostatnie dobre kilka godzin; aromat drażniący nozdrza w końcu stał się smakiem.
Louis marszczy brwi, zerkając na mnie z tą frustrującą wymownością, a ja wzdycham sobie niewinnie, z łagodnym uśmiechem kładąc brodę na szczupłym ramieniu Scora.
![](https://img.wattpad.com/cover/94523205-288-k378937.jpg)
CZYTASZ
Scorbus
FanfictionDostępny również na AO3 (użytkownik: Wyrdmazer). Nikt nie zna miłości bardziej przenikliwej, niż miłość tych dwóch. Nie dostali wraz z nią gwarancji telepatii, lecz zsynchronizowali się jeszcze zanim poznali imię drugiego. Świat nie rozumie ich, oni...