Oszaleję z tobą w tej stodole (z dziką rozkoszą)

616 11 4
                                    

UWAGA: One-shot zawiera graficzne treści erotyczne. Jeśli komuś podobały się poprzednie one-shoty, ten również powinien, bo to ciąg dalszy dzikiej pornowatości; tym razem ma jednak fabułę dość solidną w porównaniu do wszystkich poprzednich one-shotów z tej grupy.

.

.

.

Albus i Scorpius zostają zamknięci przez zaczarowaną stodołę. Mają sporo czasu sam na sam, bo pomoc przybędzie dopiero... 

.

.

.

Jutro? — Albus wpatruje się w rozpływającego się patronusa, czując się jakby grunt się pod nim zapadał. — Czyli co, mamy tu tak po prostu czekać, tak? — żachnął się.

Scorpius wzrusza ramionami. — Chyba że umiesz się teleportować.

Albus wyrzuca oddech.

— Wiedziałem, że to nie był dobry pomysł, żeby tu przyłazić. — Kopie w drzwi pomieszczenia.

— A jednak przyszedłeś.

Albus odwraca się na dźwięk uśmieszku w głosie Malfoya. Chłopak wpatruje się w niego, siedząc sobie pod oknem jak gdyby nigdy nic.

Sam nie wie, co tak właściwie kazało mu pójść za Malfoyem. Powinien był ufać swoim przeczuciom; ma ten dryg po ojcu. Lecz na co mu wielki talent magiczny jeśli nie potrafi słuchać, co rozum mu podpowiada!

— Przynajmniej pośmieję się, jak arystokrata radzi sobie w takich warunkach. — Obrzuca wzrokiem pustą stodołę. — Spanie na sianku nie przystoi, huh? — Opada na pobliską kopkę.

Wzniecając przy tym chmurę najrozmaitszych śmiećków.

Uśmieszek nie znika z twarzy Malfoya.

— Umiesz przywołać Patronusa bez różdżki, ale nie potrafisz przetransmutować kupy siana na łóżko? Tsk, tsk. — Malfoy kręci głową. — To trochę zadziwiające, jak na Pottera.

— Wal się — Albus odpiera leniwie. Nie ma mowy że złapie się na haczyk Malfoya. Jeśli został skazany by spędzić z nim całą resztę wieczora, noc, i poranek, przynajmniej wyjdzie z tego bez większego uszczerbku na zdrowiu psychicznym.


***


— Nie nudzi ci się? — Malfoy zagaduje, gdy prawie pół godziny później zajął się wykręcaniem swojego ciała na najrozmaitsze dziwne sposoby, a Albus beznamiętnie udaje, że mu się nie przygląda.

— Ani trochę — odpiera, nie przerywając składania kawałków siana w losowe kształty. Prawie udało mu się ułożyć trójwymiarowego testrala; a potem skrzydła odpadły.

— Ładny psidwak.

Albus przygląda się swojemu dziełu.

Ogon mu się rozwidlił. Ciekawe, jakim cudem.

— Dzięki. Miał być testral.

— Ah. To wiele wyjaśnia.

Albus obrzuca go spojrzeniem.

Malfoy mruga do niego, pochylając się w kolejnej dziwnej pozycji.


***


— Zagramy w coś? — Malfoy rzuca, gdy kilka minut później skończył wyginać swoje ciało (bardzo śmiało miejscami, i Albus zastanawia się, czy te ćwiczenia faktycznie mają tak wyglądać, czy Malfoy po prostu się z nim drażni).

ScorbusOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz