Psychoterapeuta Damian [1/13]

198 13 0
                                    

Początek serii malutkich one-shotów pt. "Zalotne zawiłości". Podsumowanie serii (czy jak to zwać) brzmi: 

Scorpius bardzo by chciał. Tak bardzo, że aż boli. Problem tkwi w tym, że nie wie, jak się do tego zabrać, żeby nie zepsuć.

I wtedy jak z nieba spada mu James Potter (Syriusz, nie ten pierwszy).

.

.

.

— Drogi Damianie. Obiecaj mi, proszę, że gdy wypuszczę cię w nocy z klatki, pójdziesz i zagryziesz Jamesa na śmierć, co?

Złożywszy głowę na ramionach złożonych niewygodnie na biurku, Albus próbował wyzionąć ducha przez usta. Jego fretkowy kompan niestety nie dysponował na tyle złożonym mózgiem, by pojąć stopień strapienia, w jaki wpadł jego czarnowłosy opiekun, w związku z czym jedyny sposób, w jaki był w stanie mu pomóc, to zwyczajne, proste bycie. Bycie uroczym i zabawnym i w futerku.

— Tobie to dobrze. Zero przyjaciół w których idzie się zabujać... Zero starszych braci, w których twój przyjaciel, w którym się bujasz, może się zabujać... Czemu nie urodziłem się fretką. — Damian zrobił kółko i zapiszczał. — Widzisz, mały, do czego takie byle co potrafi człowieka doprowadzić?

Damian był biało-szary. Scorpius był blado-blondo-szarobłękitny.

Damian nie przypominał Albusowi Scorpiusa z powodu wyglądu. Po prostu, Albus używał swojej fretki jako rany na złamane serce tak często, że trudno mu teraz było o tym zapomnieć, ilekroć patrzył na Damiana.

Niech to hipogryf kopnie. Mózg w istocie potrafi być wielkim przekleństwem.

ScorbusOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz