Za bardzo [III]

1.6K 133 40
                                    

Albus i Scorpius siedzieli razem, w dormitorium Ślizgonów, w przeciwnych końcach łóżka zielonookiego.

- Nie mogę uwierzyć, że chodziłeś z nim z takiego powodu. - Młody Potter prychnął z niedowierzaniem. - Scor, serio, ty? Myślałem, że w takich sprawach miałbyś poważniejsze motywy. - Grymas niezadowolenia, w gruncie rzeczy nieproszony acz szczery, wymalował się na jego twarzy.

Blondyn zacmokał; jego wargi same wykrzywiły się w czymś w rodzaju kołtuńskiego uśmiechu.

- A mnie co prawda nie dziwi, że się o mnie troszczysz, niemniej, zastanawia, czemu tak cię to tknęło.

Szlag.

- Może dlatego, że jestem twoim najlepszym przyjacielem i tak dalej? - Żartobliwa obojętność w jego głosie po części była maską dla nagłego poczucia przyparcia do muru.

- Mhmmm...

Ni to było zastanowienie, ni niepewność; Scorpius dobrze wiedział, czemu jego przyjacielowi tak na nim zależało. Znali się przecież nie od dziś; choć długa znajomość czasem okazuje się być raczej pułapką trzymającą w starych ramach wzajemnego postrzegania, niż kluczem do lepszego zrozumienia siebie nawzajem. W przypadku tej konkretnej dwójki Ślizgonów trwał okres przejściowy, a Malfoy miał dziwne wrażenie, że dziś zrobią kolejny krok naprzód. W dobrą stronę. Oby.

- Tak czy siak, jakoś lepiej teraz wyglądasz, wiesz? Depresja już ci minęła? - Pół żartem, pół serio, ale zadał pytanie.

Albus podniósł wzrok, spotykając tak mu znaną przenikliwą szarość. Za każdym razem gdy patrzył swojemu przyjacielowi w oczy, miał wrażenie, jakby na nowo nurkował w tych srebrzystych głębiach, odkrywając coraz to nowe tajemnice. Intrygowało go to; uwielbiał to robić i gdyby tylko mógł, resztę życia chętnie spędziłby sam na sam ze Scorpiusem, poznając go... i pozwalając jemu poznawać siebie.

Gdyby tylko mógł...

Wziął głęboki oddech i powoli wypuścił powietrze. Z pewnym zaniepokojeniem zauważył, że serce bije mu szybciej, niż normalnie powinno.

- Nie powiedziałbym, że jest świetnie, ale... - osunął się po wezgłowiu, układając wygodnie na poduszkach - tak, jest lepiej.

Dużo lepiej. Ale jakoś bał się otwarcie to stwierdzić, bowiem to by wyraźnie zdradziło podstawowy powód słabego zdrowia psychicznego, jakim odznaczał się w ostatnim czasie. Jakkolwiek, był świadom, że Scorpius i tak się tego domyśli; o ile już się to nie stało.

- Myślisz, że będzie na mnie zły? - Zagadnął po dłuższej ciszy, bardziej po to, by sprowadzić rozmowę na mniej niekomfortowe dla siebie tory, niż z faktycznej ciekawości wobec opinii przyjaciela.

- James? - Wargi blondyna wykrzywiły się w lekceważącym uśmiechu. - Na ile go znam, nie dba zbytnio o takie sprawy.

Brunet przygryzł policzek, wlepiając wzrok w baldachim nad łóżkiem. Pozwolił rozpoczętemu tematowi pochłonąć całkowicie swoje myśli; byle tylko wrócić do bezpiecznej, nie łączącej się z ryzykiem i wyjściem na desperackiego kochasia strefy komfortu.

Pomyślał o tym, co jego brat mu ostatnio powiedział. Zmarszczył czoło i na kilka krótkich chwil twarz mu stężała.

- Tia, może, ale... - Leniwie przewrócił się na bok, by spojrzeć na przyjaciela. - Żeby był aż tak obojętny...

Przypatrywał się teraz uważnie dostojnym rysom chłopaka- jego mina pozostawała bez zmian.

- Al, czemu ty w ogóle tak mocno się tym przejmujesz? - Blondyn przewrócił oczami, nawet nie starając się ukryć znudzenia. - Nie uważasz, że troszkę przesadzasz? - Zmierzył Albusa sugestywnym spojrzeniem zakrapianym nutką niepewności.

ScorbusOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz