JRK R. 18 - Sobotni spacer

74 2 0
                                    


Przez kolejne kilka dni Scorpius postanowił postawić granice. Im obu. Z troski.

Al nie był zachwycony.

- Opłaci się, zobaczysz - Scorpius wymruczał mu w ucho, przytuliwszy się do niego od tyłu, jak lubił robić, gdy stali pod klasą Historii Magii. - Wkrótce całe to odmawianie sobie to będzie tylko nieznacząca...

Profesor Binns przeniknął przez drzwi i zaprosił ich do środka.

- ...historia.

Al usiadł na drugim końcu klasy. Był w tym taki uroczo ostentacyjny.

Scorpius wziął głęboki oddech i począł praktykowanie sumiennego zapisywania niekończących się ciągów notatek. Koiło jego duszę. Jego niepewność. Jego pragnienie.


A potem nastał weekend.

- Scor, wasze wejście to dramat, wyobraź sobie że wracasz tu wyczerpany albo pijany, dałbyś radę myśleć nad durnymi zagadkami?

- O czym była? - Scorpius mruknął, przyglądając się swojemu odbiciu zawiązującemu krawat,

zdziwiony faktem, że nie był zdziwiony faktem, że jego chłopak znalazł się w wejściu do łazienki w wieży Ravenclawu.

O siódmej rano.

W sobotę.

- Jeśli Stephanie ma dwa jabłka, a Alicia trzy, czemu nie zamkną się i ich nie zjedzą?

- Oh, tak - Scorpius uśmiechnął się pod nosem. - Drzwi lubią droczyć się z obcodomowcami.

Al podszedł do niego. W końcu.

- Po co zapiąłeś koszulę? Twoja schludna praca zaraz pójdzie na marne... - Al mruknął, obejmując go w pasie.

- Poranny seks, huh?

- Na dobry dzień - westchnął, miziając nosem o jego włosy. - Należy mi się. Wstałem o chorej porze tylko dla ciebie. Przeklęty słów mi na ciebie brak - wyrzucił, masując jego uda.

Scorpius obrócił się i złożył czułego buziaka na jego policzku.

- Później, Al. Najpierw spacer.

- Spacer?

Widok zarumienionego Albusa radował jego serce.

- Mhm. Dla dotlenienia. Żeby mózg lepiej pracował.

- A śniadanie?

- Jesteś głodny z samego rana?

- Ty nie?

Scorpius westchnął. Al był zbyt uroczy gdy wyrażał niedowierzanie; szlag by go.

- Poświęcę się dla ciebie raz na kilka tygodni.

- Najpierw odmawiasz mi seksu, wciąż, a potem śniadania. Chcesz żebym zszedł na zaniedbanie?

- W życiu. Chcę tylko pokazać ci jak wiele przyjemności może dać wstrzemięźliwość. W dłuższym dystansie.

- Cóż, ja żyję chwilą. I wiesz co w tej chwili przyssywa mi się do przepony?

- Nie dawaj swojemu żołądkowi sobą rządzić, Al, bądź buntownikiem-- Dobra, żartuję przecież - wyrzucił, gdy Al zmierzwił mu włosy bardzo zapalczywie.

- Twój fryz powinien pójść na szkolenie z buntownictwa. Wyglądasz tak dużo lepiej.

Po czym chwycił go za rękę i w połowie zaciągnął do Wielkiej Sali (Scorpius prawie potknął się o dywan).

ScorbusOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz