PS: W poprzednim rozdziale, w siódmym akapicie od końca, dodane zostały dwa zdanka. Po prostu w trakcie pisania tego rozdziału doszedłem do wniosku, że nie w tym rozdziale, tylko w tamtym miejscu będą pasować najlepiej.
~ UWAGA: Rozdział zawiera humorystycznego, troszkę emowatego Albusa, wulgarne słownictwo (bo czasem łagodne słowa to za mało) oraz sytuację seksualną po połowie na pijaku (bardziej a'la preludium niż cokolwiek konkretnego, ale jest). ~
.
.
.
NARRATOR: Scorpius Malfoy dla części pierwszej, Albus Severus Potter dla części drugiej (która zaczyna się po pierwszej przerwie).
.
.
.
Pytania rozmnażają się w moich brwiach. Opadają w dół pod rosnącym ciężarem dezorientacji.
— Uhm. Coś się stało?
Prawie czuję szpileczki, jak źdźbła trawy z tych zielonych oczu, kłujące moją szyję. Dokładnie w miejscu świeżego siniaka.
— Kolejny? — Jego wymowny wzrok wchodzi w mój własny.
Przewracam oczami, doznając nagłego olśnienia. Cóż za orzeźwiające uczucie.
— Al, daj spokój, to nie powód by iść do pielęgniarki.
Jego twarz grzmi.
Mój umysł właśnie wykalkulował potencjalnie trafny wniosek.
— Czekaj. Chodzi o to że śniło ci się coś? I teraz masz–
— Paranoję. Tak! Nie dziw się. Jakkolwiek głupie by to nie było, nie chciałbym, żeby coś ci się stało przez pieprzoną ignorancję. Więc czemu się nie upewnić? Na wszelki wypadek...
Brzmi zmartwieniem i zmęczeniem. Szkoda mi go zbyt mocno, by przechylić się w stronę na ogół preferowanego rozsądku.
— Okeej, jeśli tylko to da ci spokój, możemy pójść.
— Dziś, natychmiast po twojej ostatniej lekcji — ustala natychmiast.
Lubi precyzję.
— Tia... w porządku. Niech ci będzie. — Poddaję się bez walki, ponieważ zbyt dobrze znam siłę jego uporu. (Po części dlatego, że jest z grubsza równa sile mojego.)
Bezwiednie pocieram palcem siniaka na mojej szyi. Głupie urazy, które nie zasługują na uwagę.
Otworzyłem skieszonkowaną wcześniej książkę, lecz zamiast skupiać się na literach i znakach rozkrzaczonych przed moimi oczami, słucham bezmyślnie, jak Al chrupie, konsumując swoje mało rozsądne śniadanie.
Prawdę przyznając, sam też nie wykazałem się w tym względzie szacunkiem do swojego ciała. Jestem zbyt zmęczony. Wina niech spocznie po stronie dostarczycieli niecnego jadła! Co to za szkoła, która nie dba o wspierające pracę mózgu pożywienie, w zamian dając nam na stoły niskowartościowe masy pokarmowe?
— Scor? — Wyrywa mnie z mglistych myśli jego pełno-buziowe pytanie.
— Nom?
— Jak odróżnić sny prorocze od tych nieproroczych?
Mam wrażenie, że próbuje zabić moje negatywne reakcje w zarodku, woalując pytanie niefrasobliwym tonem.
— Ty dalej na tym?
CZYTASZ
Scorbus
FanfictionDostępny również na AO3 (użytkownik: Wyrdmazer). Nikt nie zna miłości bardziej przenikliwej, niż miłość tych dwóch. Nie dostali wraz z nią gwarancji telepatii, lecz zsynchronizowali się jeszcze zanim poznali imię drugiego. Świat nie rozumie ich, oni...