Dzisiejszy poranek czuł spokojnie i kojąco, okryty leniwymi chmurami od czasu do czasu skrapiającymi miasteczko mżawką.
Pozwoliłem sobie poczuć świeże, wilgotne powietrze w płucach, siedząc na balkonie w towarzystwie kubka herbaty.
Widok okolicy budzącej się do kolejnego jesiennego dnia czuł komfortująco. Przewidywalność rutyn i planów pośród wielkich niewiadomych wszechświata. Małe życia które sobie pleciemy, próbując przetrwać, czasem kwitnąc.
- Dobry dzień - rozespany głos Albusa dotarł do moich uszu. Wraz z dźwiękiem podłogi skrzypiącej pod jego nieśpiesznymi krokami.
Właśnie wyszedł spod prysznica. Zaspał dziś nieco; normalnie tulilibyśmy się do siebie i marnowali wodę, wymieniając mokre buziaki i próbując się nie poślizgnąć. Tacy niechlujni.
- Dzień dobry.
Opadł na krzesło obok mnie i objął dłońmi swój kubek. Ostatnio lubi miętową herbatę.
Na ciepło. Więc otuliłem jego kubek ciepłymi czarami.
- Dzięki. - Wziął łyk. Wyglądając mniej entuzjastycznie niż zazwyczaj by wyglądał w pochmurny jesienny ranek. - Jakoś dziwnie się czuję - westchnął, pocierając uszko kciukiem.
- Złe sny? - spytałem łagodnie, stawiając mój w połowie pusty kubek na naszym stoliku.
Zmarszczył brwi. Wykrzywił usta. Wzruszył ramionami. - Może... Nie wiem. Po prostu jakoś tak... smutno - zwieńczył ponuro, jakby rozdrażniony że to słowo istnieje.
Spojrzałem na zegarek. Wciąż mamy dobre pół godziny nim zacznie się mój dzień pracy. Najwyżej się spóźnię. Nie potrzebuje mnie, jest silny. Ale chcę być tu dla niego. Bo miłość jest zabawna.
Wiem że śniadanie rozpogodziłoby go, ale znam coś co może przynieść mu głębszą ulgę. Bardziej długotrwałą.
- Możemy poprzytulać się na sofie, jeśli brzmi dobrze - zaoferowałem niezobowiązująco.
Westchnął. - Możemy... - Wyrzucił oddech. - Nie wiem; to głupie.
- Co jest głupie?
Wzruszył ramionami. - Ta cała smutność czy co tam. Nie rozumiem nawet skąd się wzięła.
- Nie musisz tego rozumieć ani wiedzieć. A już na pewno nie tu i teraz. Możesz po prostu pozwolić temu sobie być.
Chodzimy ze sobą dopiero trochę ponad rok, i wciąż nie jest przyzwyczajony do moich filozofii. Ale chcę żeby się do nich przyzwyczaił. Pomogą mu, a mi zależy żeby był szczęśliwy.
- Brzmi jak dobra zabawa - skomentował płasko.
- Nie wszystko w życiu musi być dobrą zabawą - kuksnąłem go lekko w bok. - Czasem zdrowe jest być poważnym albo smutnym czy co tam - ująłem nowe znajomym sformułowaniem.
Kolejne westchnięcie. Ewidentnie siedzi w nim coś co potrzebuje się wyrazić.
- Może możemy poprzytulać się na tej sofie.
No więc to zrobiliśmy.
- Dziwnie tak po prostu leżeć i nic nie robić - mruknął, wtulając się we mnie. Czułem się jak pluszowy miś.
To miłe uczucie. Na swój sposób; trochę zabawne. Zaśmiałem się pod nosem
- Jeśli się nie jest przyzwyczajonym, nawet najnormalniejsze czuje dziwnie. Możesz pomyśleć o tym jak o rodzaju snu. Dajesz sobie po prostu odpocząć, fizycznie i mentalnie.

CZYTASZ
Scorbus
Fiksi PenggemarDostępny również na AO3 (użytkownik: Wyrdmazer). Nikt nie zna miłości bardziej przenikliwej, niż miłość tych dwóch. Nie dostali wraz z nią gwarancji telepatii, lecz zsynchronizowali się jeszcze zanim poznali imię drugiego. Świat nie rozumie ich, oni...