NARRATOR: Albus Potter
.
.
.
Gdy siedzimy razem przy stole w Wielkiej Sali, racząc się w spokoju pierwszym posiłkiem dnia, Scorpius ciągle spogląda na mnie "ukradkiem". Może tylko mi się wydaje, ale chyba nie bardzo mi uwierzył, gdy na pytanie, jak spałem i czy czuję się dobrze, odpowiedziałem, że świetnie i wybornie. Cóż, kłamstwa to nie były; ale z jakiegoś powodu to, co dzisiejszej nocy przerwało mój sen, nie chce wyparować mi z pamięci tak łatwo, jak litania dat buntów goblinów, których poprawną znajomością będziemy się musieli za kilka godzin popisać na kolejnym bzdurnym sprawdzianie. Bzdurnym głównie dlatego, że Binns pewnie znów zapomni go ocenić.
Zamartwianie się powoli staje się chyba moim hobby. Nie, nie przejmuję się wcale tym, co wydarzyło się wczoraj- nikt poza mną wtedy nie ucierpiał, więc jest dobrze. Dokuczają mi za to obrazy, które miałem nieszczęście oglądać oczyma sennego mnie; i była to jedna z najgorszych sytuacji, w jakich dostało mi się znaleźć. Co z tego, że wykreował ją mój dziwny umysł? Co z tego, że nie jest prawdą?
Boję się- i ten lęk jest trochę absurdalny, ale boję się, że może stać się prawdą.
Mimo że to już niemal półtora roku później, wciąż nie mogę wymazać z pamięci agonicznych krzyków Scorpiusa, gdy był torturowany klątwą Cruciatus. Nie chcę tego pamiętać. Tak bardzo nie chcę tego pamiętać. Ale pamiętam. Widzieć go w bólu to dziesięć razy większy koszmar, niż samemu go doświadczać. I cieszę się, że tamten sen zakończył się lepiej niż się zaczął; bo chyba by mi odbiło, gdyby to poszło w przeciwną stronę.
Scorpius jest dla mnie wszystkim i każda myśl o tym, że może cierpieć, że coś może mu się stać, zabija mnie. Dosłownie wysysa ze mnie życie. Jak dementor.
Wzdrygam się lekko, gdy Scorpius delikatnie kładzie dłoń na moim ramieniu.
- Al, żyjesz? Może i to jest Hogwart, ale ta jajecznica nie wskoczy sama do twoich ust.
Odwzajemniam jego uśmiech, z pewną ulgą, że żartuje, mimo że słyszę w jego głosie troskę.
- Sorry, zamyśliłem się.
- Jeśli zamierzasz włączyć to do swojego planu dnia, to będziesz musiał trochę wcześniej wstawać. Za dziesięć minut zaczynają się eliksiry - komentuje beztroskim tonem, pochylając się i sięgając po swoją torbę. - Jedz spokojnie, przecież poczekam na ciebie - dodaje z łagodnym śmiechem, widząc, jak mu się przyglądam.
- A kiedyś było inaczej? - Pochylam się nad swoim talerzem, w pośpiechu połykając wciąż ciepłą jajecznicę.
- Nie. I ta rutyna się nie zmieni.
***
- Albus... Albus...
- Co? - Niemal podskakuję na swoim miejscu, gdy Scorpius szturcha mnie łokciem w żebra trochę zbyt mocno.
- Miałeś dodać sproszkowany ogon salamandry, gdy eliksir zrobi się fioletowy, a nie zielony - odpowiada ponuro, mierząc smutnym wzrokiem zawartość mojego kociołka.
Marszczę brwi, podążając jego śladem.
- Niech to szlag - mamroczę, mieszając wywar gorączkowo. Może jeszcze da się to uratować...
- Al, nie mieszaj, bo to-
BUM!
- No i masz.
Otwieram oczy, wzdychając z frustracją. To był błąd i zaraz zanoszę się kaszlem w ramach dodatkowej zapłaty za swoją głupotę. Gdy w końcu chmura gryzącego dymu się ulotniła, udaje mi się złapać oddech i ogarniam sytuację: Scorpius próbuje powstrzymać chichot, zasłaniając połowę twarzy rękawem szaty, a niemal cała reszta klasy obserwuje mnie z minami wyrażającymi od rozbawienia poprzez politowanie do zniesmaczenia. Slughorn nawet nie ruszył się zza swojego biurka na drugim końcu sali; jakimś cudem udało mu się zasnąć nad stertą papierów, którą- domyślam się- stanowią wypracowania do oceny.
- Mogłeś mnie wcześniej uprzedzić - rzucam ponuro w stronę Scorpiusa, z kwaśną miną usuwając sadzę z twarzy i zbierając się do rozpoczęcia wszystkiego od nowa.
- Hej, każdy ma swój kociołek - odpowiada upominającym tonem, ale śmiech barwi jego głos. - Wiesz, gdybyś mnie uprzedził, że faktycznie zamierzasz zacząć praktykować nieskupianie się na tym, co dzieje się wokół ciebie, to bym cię pilnował. - Dolewa coś żółtego do swojego eliksiru. - Mogę zacząć - dodaje, wzruszając ramionami.
Przez moment przyglądam się, jak wystawia język, w skupieniu odmierzając krople kolejnego płynnego czegoś.
Wzdycham ze znudzeniem, zerkając do początku przepisu w podręczniku.
- Może zacznij... - odpowiadam takim tonem, jakbym przyznawał się do porażki.
Może faktycznie by się przydało.

CZYTASZ
Scorbus
FanfictionDostępny również na AO3 (użytkownik: Wyrdmazer). Nikt nie zna miłości bardziej przenikliwej, niż miłość tych dwóch. Nie dostali wraz z nią gwarancji telepatii, lecz zsynchronizowali się jeszcze zanim poznali imię drugiego. Świat nie rozumie ich, oni...