Najgorętszy bałwan świata

512 24 32
                                    

~ UWAGA: one-shot zawiera graficzne (aczkolwiek nie wulgarne) treści seksualne. Poza tym, jest w ogóle podobny do poprzedniego, tylko trochę bardziej fabularny i odrobinkę mniej beztroski. Wciąż jednak: słodki Scorbusowy puch. ~

Z dedykacją dla Agg_07, jeśli wciąż tu jesteś. ;) Co prawda w zamiarach było zrobić tu coś egzotyczniejszego, ale mam nadzieję, że jest ok, mimo niewielkiej kreatywności.

.

.

.

NARRATOR: Scorpius Malfoy.

.

.

.

Nowe początki bywają stresujące, nie mniej niż zakończenia. Na szczęście dla Albusa, Scorpius to słońce wszechświata, i zawsze znajdzie sposób, by odciągnąć uwagę swojego chłopaka od czarnych myśli (lub przynajmniej da z siebie wszystko, próbując).

.

.

.

— Scorpiusie Hyperionie Malfoyu! Zostaw te fajerwerki, na litość Slytherina!

— Wiesz, Salazar Slytherin nie odznaczał się szczególną litością–

— W przeciwieństwie do mnie. Ciesz się.

Mina mi rzednie, gdy twoje dłonie chwytają moje, już zamykające się wokół pęczka długich patyków owiniętych papierem w kolory i gwiazdki. Odciągasz mnie stanowczo od kompletu, który stoi na naszym podwórku od paru dni, kusząc moje wewnętrzne dziecko, ale jesteś przy tym tak znajomo delikatny, że nie potrafię oburzyć się na twoją protekcjonalność tak bardzo, jak jeszcze przed sekundą miałem zamiar.

— Al, dawno już przekroczyłem dzieciństwo; a te fajerwerki nie wybuchną same z siebie. Nie mam nawet niczego, by je odpalić. Widzisz? — Unoszę ręce.

W odpowiedzi postrzelasz mnie swoim cienistym wzrokiem i padam na kolana, trzymając się za serce.

— Czemu? — dyszę, jak panienka w płonącej sukni ślubnej. — Ach, czemuś zabił we mnie dziecko? Po raz kolejny, Albusie... Severusie... Potterze. — Osuwam się na ziemię. — Młodo umarłem, a wszystko czego moje nastoletnie serce pragnęło, to tylko odrobina kolorów i dymu w troposferze. Och. — Przykładam dłoń do czoła i wystawiam język.

Przypominam teraz pewnie krzyżówkę zdechłej świnki morskiej i marnego ludzkiego aktora.

Słyszę klaskanie.

Uchylam powieki.

Klaszczesz. Twoje usta skrywają drwinę. Twoje oczy złagodniały.

— Kapkę gorzej niż ostatnio, ale z grubsza trzymasz poziom. Wstawaj. — Szarpiesz na mnie brodą.

Wyciągam ku tobie rękę.

Kręcisz głową, ale pomagasz mi wstać. Właściwie, praktycznie odwalasz całą robotę za mnie.

— Dżizas, Scorp, weź ty w końcu trochę przytyj, co? Bo jeszcze mi cię wiatr ukradnie.

Zagłuszam nijaki dźwięk powstający w odpowiedzi, wtulając twarz w kołnierz twojego płaszcza.

— Obiecałeś, że w tym roku będę mógł odpalić mugolskie fajerwerki. I co? I co, Al, hmm? — Dziobię cię lekko w bok.

Odklejasz mnie od siebie.

— I to, że nie chcę, żebyś to zrobił na głupa i sprawił mi najgorszy noworoczny prezent. — Twoje oczy są ciężkie, przecząc twojemu głosowi.

ScorbusOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz