Pęta

249 8 3
                                    

Potraktujcie to bardziej jak poezję niż faktycznie opowiadanie. Będzie miało więcej sensu, może.

.

.

.

NARRATOR: Albus Severus Potter.

.

.

.


Cena zapomnienia bywa wyższa, niż koszty pamiętania.
Tym wyższa, z im większą starannością jest robione.


.


Nie myśl za dużo.
Staram się nie podnosić głowy.
Bo przemyślisz.
Ale trudno jest naumyślnie ignorować te dźwięki.
Są mi dobrze znane.
Wygodniej schować je w głębi, w głębi...
To prawie mój drugi język.
Zapomnieć.
[— I kiedyś tak było!
Zamykam oczy.
— I dalej tak jest — szepczę, nie chcąc, by usłyszał.]
Czuję każdy niechciany dotyk na własnej skórze.
Wstyd mi za siebie. Klęczę tu i próbuję nie oglądać zbrodni.
Kolejnej.
Pewnie byłbym bardziej od niego oderwany, gdybym sam nie trafiał okazjonalnie na jego miejsce.

Zobaczyłem raz jego ciało. Wszedłem do łazienki, gdy się przebierał. Nigdy nie robił tego w dormitorium.
Gryzła mnie ciekawość.
Tego ranka znak zapytania zamienił się w pauzę.

Wydało mi się obrzydliwe, że poczułem się tak, jakbyśmy nosili te same emblematy (tylko że on wielokrotnie więcej). Należeli do tej samej grupy.
Jakby łączyło nas coś bardzo osobistego.

To nigdy nie mogło być piękne. Nie powinno być. Jest przecież niczym więcej niż furią, zazdrością, zdradą, nienawiścią i pogardą wypisaną językiem pięści i drapieżczych szponów na mlecznobiałej łagodności.

Czy nikomu nie jest w takich momentach żal zbrukanego piękna?
biały gołąb
Czy nie wstydzą się swoich źle ukierunkowanych emocji? Swojej zwierzęcości?

Ludzie to zwierzęta.

Tamtego dnia, lekcje przesiedzieliśmy jak zazwyczaj: on z tyłu, ja w ławce tuż obok niego. Słyszałem skrzypienie jego pióra, jego ukradkowe westchnięcia. Słyszałem napięcie w jego oddechach. Cichutkie stękanie, gdy poprawiał się w twardym krześle.

I jego złamany głos sprzed kilku dni, gdy udawałem, że nie słyszę.

Głuche odgłosy, groźne słowa, jęki.
Nie było krwi (nie widziałem jej), ale leżał tam długo, dławiąc się powietrzem.

Wstyd mi, że podniósł się i wstał przede mną.

Dlaczego łatwiej zapomnieć?
Dlaczego łatwiej udawać, że się nie było?

— Więc czemu nie zaczniesz walczyć! Czemu nie weźmiesz sobie swoich dobrych rad do serca! Taki jesteś skłonny prawić kazania mi, ale to najwyraźniej nie ja potrzebuję szkoły.

Nie mam słów. Zagłuszam ciszę głębokim oddechem. Jego palec wskazujący sunie po mojej zaczerwienionej skórze (to tylko pamiątka).

Którędy miałby ochotę podążyć?

— Wstawaj. — Podnosi się z kolan i ciągnie mnie ze sobą.
Prawie chcę protestować, ale nie mam słów. Mam dość słów. Może moglibyśmy z nimi skończyć, porzucić je jak niepotrzebny balast, którym są, i zacząć żyć tylko gestami...

ScorbusOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz