JRK R. 12 - Twoja kawa to moja radość

127 2 0
                                    

Albus nie był pewien, jak długo wpatrywał się w blondwłosego Krukona zamawiającego im napoje jak w obrazek.

Bardzo żywy obrazek.

Trójwymiarowy.

Niczym mugolski VR.

Otrząsnął się dopiero gdy--

- Twoja herbata - Scorpius oznajmił miękko, stawiając przed nim filiżankę pełną parującej wody zabarwionej liśćmi aktualnie spoczywającymi potulnie na spodzie. - Mam nadzieję że dobrze trafiłem.

Albus mrugnął na swoją herbatę. Czując się jakby ktoś zepchnął go z huśtawki gdy bujał się między snem a jawą.

Nagle, real znów istniał.

Dźwięki rozmów, zapachy, i serduszka na ich stoliku wróciły w jego rzeczywistość.

W jednym momencie, Al poczuł się przestymulowany. Zbyt wiele bodźców próbowało dostać się naraz do jego upojonego mózgu.

- Eee, merci - odparł, ujmując filiżankę za uszko.

Miał ochotę odchrząknąć, ale prognozy jego wewnętrznej pogody zapowiadały, że owy dźwięk nie brzmiałby niczym, co chciałby okazać, w związku z czym

ostrożnie spróbował herbaty. Parząc sobie usta, tylko odrobinę, aczkolwiek wystarczająco by ostatecznie wyciągnęło jego mózg z transu.

Zmarszczył brwi, przyglądając się naparowi z liści spoczywających wciąż potulnie na spodzie, jak gdyby marząc że znajdzie tam odpowiedź na pytanie które zawładnęło wtem jego świadomością.

- Skąd wiedziałeś, co mi zamówić? - uniósł wzrok na chłopaka siedzącego przed nim, prezentującego właśnie ze zdumiewającym kunsztem całkowity brak oznak przyglądania się temu przedstawieniu z wdzięcznym rozbawieniem.

- Krukoni widzą więcej - Scorpius odparł tajemniczo, puszczając mu oczko. Po czym upił łyk ze swojej filiżanki.

Al poddał się urodzie jego gardła w procesie przełykania, nie będąc pewnym, jak czuć się z tą informacją.

A tak na marginesie, zaczynał już mieć dość tajemnic. Sekretów. Zagadek.

Kłódek które prosiły o klucz, krzycząc na niego by wziął go i włożył w tą durną dziurkę, jakby to było oczywiste, gdzie rzeczony klucz leży. Jak gdyby rozłożył się gdzieś i prażył na najbardziej nasłonecznionym miejscu na planecie, czekając tylko na dłoń. Drwiąc ze ślepców.

Al mógł nie musieć odpowiadać na łamigłówki ilekroć chciał wejść do pokoju wspólnego, ale, na warkoczyki w brodzie Merlina, nie był głupi! To Scorpius robił coś z jego zwojami mózgowymi, zamykał mu komórki na cztery spusty by nie mogły się komunikować i rozszyfrowywać najprostszych sygnałów-- Do diaska z tym wszystkim.

- Kiedyś, Scorpiusie Malfoyu, przysięgam na wielkiego Dumbledore'a, przyprę cię do muru i będę torturował każdym możliwym erotycznym bodźcem, aż wyśpiewasz mi wszystkie swoje sekrety - oznajmił z zaciętością za którą sama Helga Hufflepuff obwołałaby go swoim synem.

Scorpius zagwizdał na tę informację. Po czym upił kolejny łyk i oblizał wargi, przeciągając napięcie.

- Brzmi jak mój typ uwagi - skwitował w końcu, niczym te płatki śniegu za zaparowanym oknem: ledwo widoczne, wirujące lekko, jak gdyby nabijając się z grawitacji.

Albus westchnął na kolejną zaszyfrowaną wiadomość.

Zamieszał w swojej filiżance herbaty, po czym wziął łyk.

ScorbusOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz