Jechali windą na sam szczyt wysokiego budynku w którym Lucyfer nigdy jeszcze nie był i nie planował, nawet nie wiedział, że takowy istnieje. Stosunkowo dużo rzeczy nie wie jak na Pana tego gównianego miejsca. Definitywnie musi nieco doszlifować wiedzę chcąc pomagać Charlie w jej słabo rozwijającym się "biznesie".
Dotarli do celu.
Anioła lekko zaskoczyła czystość jaką zastał po wyjściu z windy.
Czysto, zbyt czysto.
Sądził raczej, że spotka... całkowity rozpierdol, jednak jego przypuszczenia były błędne co akurat wyszło na plus, oby nie był to jedyny. Owinął swe wężowe ciało na lasce jelenia machając zawzięcie głową na wszystkie strony szczegółowo badając pomieszczenie.
Alastora bawiło to ciekawe nowe oblicze białego stworzenia, gdyby nie był Lucyferem najpewniej rozważyłby adopcje tego malucha, lecz na nieszczęście nim był, ale tak właściwie sprawiało to Władcy jeszcze wspanialszą rozrywkę.
Jeśli zostałby taki na zawsze ileż nowych sposobów na dręczenie go mógłby wymyślić.
Niestety, lecz ten scenariusz nie nastąpi, ku wielkiemu rozczarowaniu wyższego.
Całkowicie zatracając się w obserwacji zwierzęcia czerwonowłosy nie spostrzegł podchodzącej do niego Rose.
- Alastor, jak miło Cię widzieć kochanie - zaświergotała radośnie wyrywając tym uszastego z zadumy.
- Oh moja droga, ciebie również - przytulił przyjaciółkę czując na sobie baczne spojrzenie węża, które zignorował.
- Powinieneś wpadać częściej skarbie, brakuje mi kawy, ploteczek i zajadania naszych problemów - uszczypnęła go w prawy policzek jak jakaś nadmiernie okazująca czułość ciocia.
Rosie jest jedyną osobą której na to pozwalał, wspaniała i niezwykle mądra kobieta.
- Wybacz mi, ostatnio miałem zbyt wiele spraw na głowie - odparł, a następnie chwycił szarmancko jej dłoń - Ale obiecuje nawiedzić twe skromne progi przy najbliższej okazji.
Kobieta zachichotał lekko ponownie szczypiąc go w policzek tym razem w lewy.
- Trzymam za słowo kochanie, bo jak nie to pożałujesz - pogroziła mu palcem, co spotkało się z rozbawionym śmiechem jej przyjaciela do którego po chwili sama dołączyła.
Lucyfer w tym czasie obserwował ich interakcje zaciekawiony.
Nigdy wcześniej nie widział, by Al był miły dla kogokolwiek, z wyjątkiem Charlie i czasami jego, lecz głównie wymieniali uszczypliwości już nie kończąc na niszczeniu budynku, za co księżniczka dziękowała im w duchu, jak i wszyscy mieszkańcy hotelu. Ta szczera relacja Alastora z nieznajomą mu osobą wprawiła go w osłupienie, jakby zobaczył gromadę żywych kaczek, do tego stopnia, że znieruchomiał i o mały włos nie ześlizgnął z laski gdyby nie refleks demona, który załapał go natychmiastowo w locie.
To prawie bliskie spotkanie z podłogą otrząsnęło nieco zawieszony w przestrzeni umysł anioła.
- Od kiedy bawisz się w hodowcę słońce? - zapytała białowłosa pochylając się nad spoczywającym w dłoni przyjaciele stworzeniem odrobinę przerażonym tym nagłym, niedoszłym wypadkiem, który nim wstrząsnął.
- Postanowiłem odrobinę urozmaicić swe życie, a na tego małego gagatka wpadłem przypadkowo podczas zwyczajowego spaceru.
- Jest uroczy - szturchnął go palcem w nos na co stworzenie zmarszczyło go w niezadowoleniu.
![](https://img.wattpad.com/cover/363959334-288-k293807.jpg)
CZYTASZ
Freakin Love [RadioApple] Hazbin Hotel
FanfictionDwie dziwne, skrajnie różne osobowości. Jednak miłość jest suką i zawsze pojawia się niespodziewanie. Czy się w niej odnajdą?