73.

690 77 102
                                    


Bagna Luizjany, 1929 r.

Ciemność nocy otuliła mieszkańców półkuli ziemskiej, niektórzy z nich spali głębokim snem, jednak pozostała garstka w tym czasie rozpoczynała samotne wędrówki odkrywając ciekawe zakamarki jej mroku. Jedynym źródłem światła był księżyc w pełni wiszący wysoko na rozgwieżdżonym niebie.

Brunet o mieszanej karnacji w okrągłych okularach, stanął przed narysowanym uprzednio samodzielnie niezwykle skomplikowanym kręgiem satanistycznym czekając na efekt finalny odprawionego rytuału, albo jakikolwiek efekt, ponieważ nie do końca był pewien czy zadziała.

Szukał tego konkretnego grimoire od lat licząc na optymistyczny rezultat, choć przyzywanie demona nie powinno pod nie podchodzić. Poświęcił cały swój wolny czas aby go odnaleźć i wreszcie teraz wszedł w jego posiadanie.

Najważniejsze pytanie...

Czy było warto?

Możliwe.

Odpowiedź przyszła sama, dokładniej po pięciu minutach żmudnego czekania i gapienia się w środek zielonego pentagramu barwionego przez krew ofiary która musiała poświęcić swe nic nie warte życia dla ambicji zupełnie nieznanego mu człowieka.

Tam na dole zdecydowanie powinni usprawnić swe usługi lub skrócić czas oczekiwania, najlepiej oba na raz.

Czerwony duszący dym wypełnił malunek oraz powietrze wokół pochłaniając ofiarowaną mu daninę.

Nozdrza mężczyzny zaatakował odurzająco nieprzyjemny zapach siarki.

Okropne.

Z oparów wyszła blada postać niskiego blondyna ubranego w biel oraz cylinder zapewne tylko by przedłużyć nim wzrost nie zapominając również o obcasach dodających mu kilka cali, jego lewa dłoń trzymała laskę z czerwonym jabłkiem na czubku.

Nie wyglądał na Diabła.

Przynajmniej sądząc po ubiorze i... ogólnym całokształcie.

- Co do cholery??!!

To było pierwsze zdanie jakie wypowiedziała mała zaskoczona istota badając otoczenia dopóki jej żółto-czerwone oczy nie spoczęły na sylwetce nieznanego mężczyzny.

- Kim jesteś i jakim cudem mnie tu przyzwałeś? - zapytał rozumiejąc powoli swą popapraną sytuacje.

- Alastor, to zaszczyt cię poznać - złożył mu mały ukłon - Lucyfer jak mniemam?

Blondyn patrzył na niego podejrzliwie kiwając głową potwierdzając przypuszczenia.

- Wyśmienicie, jak cudownie nadać imieniu twarz - ożywił się brunet klaszcząc w dłonie - Jednakże... jesteś o wiele niższy niż sądziłem - zmrużył oko przyciągając do niego kciuk i palec wskazujący w niewielkiej odległości przyrównując do niskiego wzrostu istoty.

Lucyfer nie krył oburzenia tym obraźliwym komentarzem buchając parą z uszu.

- Ty!!! Nie jestem niski człowieku!!! Powinieneś okazać należyty szacunek bytom które przywołujesz, pieprzony draniu - zgrzytał zębami.

Ta mała furia rozbawiła Alastora wywołując szeroki uśmiech na twarzy.

- Nie sądziłem, że jesteś również zabawny Wasza Niskość, jednak twój poziom żartu jest równy twemu wzrostowi - denerwowanie Diabła sprawiało mu dziwną rozrywkę zwłaszcza obserwacja jego zmiennej ekspresji.

Choć powinien okazać mu szacunek bądź uciec w popłochu przed niewątpliwą potęga drzemiącą w tym niepozornym ciele przybysza, czerpał satysfakcję z prowadzonej gry słownej z ewidentnie nie potrafiącym w nią Diabłem.

Freakin Love [RadioApple] Hazbin HotelOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz