76.

1K 71 83
                                    


Po intensywnie długiej kąpieli gdzie udowodnili swą miłość ponownie aż dwa razy zmęczeni ubrani w piżamki zalegli na łóżku patrząc w oczy partnera odczytując z nich skryte pragnienia oraz drobne niedopowiedzenia podziwiając blask jaki zawsze widzieli będąc blisko siebie.

Wymachując beztrosko kopytkami Lucyfer okupował klatkę piersiową Alastora co jakiś czas zaczepiając słodkie jelenie kopyta i bawiąc się jego czerwonymi włosami układając je na różnorakie sposoby tworząc coraz to nowsze fryzury burząc poprzednie nieudane. Nie posiadał koncepcji, zwyczajnie czerpał radość ze wspólnie spędzonej chwili, nie miał nic przeciwko pozostaniu tak na zawsze, choć los nie rzadko podziela ich plany.

Władca nie mógł przestać podziwiać małego cudu należącego do niego trzymając go w ramionach i pocierając okrągłymi ruchami miękkie policzki szczególnie zdobiące je urocze czerwone kółka.

- Na przestrzeni wieków niewiele się zmieniłeś, wyglądasz tak niezwykle jak tamtego dnia - stwierdził Al słysząc w odpowiedzi cichy radosny chichot kochanka.

Wciąż taki sam z drobną różnicą, nie wymusza uśmiechu, a robi to tak naturalnie jakby oddychał. Jeszcze za życia Diabeł czasem odwiedzał go specjalnie by uciec po kolejnej kłótni odbytej z Lilith struty, pozbawiony tego naturalnego uroku układając usta w grymas przypominający nie wyrośniętego banana pozbawionego kształtu. Obecnie jest już dojrzałym okazem, poza tym aura szczęścia emanuje z niskiego ciała codziennie o każdej porze dnia i nocy poprawiając samopoczucie nie tylko swoje, lecz wszystkich dookoła. Ale dalej jest denerwujący i niski co nie ulegnie zmianie chyba nigdy, przynajmniej to drugie nad tym pierwszym mógłby popracować.

- Ty natomiast tylko z wyglądu, dalej jesteś cholernie przystojny i wciąż mnie wkurzasz - blondyn patrzył w te cudowne czerwone tęczówki.

Dwa obrazy, jeden z przeszłości oraz ten obecny, nałożyły się na siebie tworząc całkowity kontrast. Wyglądał teraz inaczej, bardziej dziko i drapieżnie, lecz ciągle był tym samym irytującym draniem którego spotkał lata temu i który sprawił, że jego anielskie serce przyspieszyło bicie. Wtedy do końca nie rozumiał co to znaczy, jednak obecnie miał niż całkowitą pewność

Żałował, że nie mieli okazji spędzić więcej czasu razem by móc pogłębić swe uczucia, niestety Lilith pokrzyżowała im plany. Dopiero po latach odnaleźli się na nowo budując stabilne fundamenty relacji owocującej w coraz większe oraz dojrzalsze owoce.

- Jeśli ktoś z nas jest irytujący tą osobą z pewnością nie jestem ja, doskonale pamiętam jak wparowałeś do mojej radiostacji dotykając wszystkiego swymi małymi ciekawskimi łapkami nie pytając mnie o zdanie - słowa demona wywołały niewielki złoty rumieniec zawstydzenia.

- Byłeś wkurzony jak cholera i zrugałeś samego Króla Piekła, wciąż nie mam pojęcia jakim cudem ci odpuściłem - odbił piłeczkę drgając palcem pierś demona.

- Najwyraźniej uległeś memu urokowi mon canard - odparł dumnie na co Diabeł prychnął - Hm... wciąż nie urosłeś nawet o centymetr, więc jesteśmy kwita - rzucił zaczepnie patrząc na niezadowolony grymas twarzy blondyna.

- Dupek, teraz i dawniej. Mówisz tak tylko dlatego, że jesteś wyrośnięty - westchnął - Jesteśmy beznadziejni w romansach. Musieliśmy czekać tyle dziesięcioleci...

- Lecz mamy to czego szukaliśmy, wiem że zrzucasz winę na siebie, co niezwykle mnie drażni, dlatego przestań to robić - zmarszczył brwi wzburzony - Twoja była żona najwyraźniej nie jest nam przychylny kochanie, możesz śmiało zrzucić winę na nią.

Nie znosił tej kobiety działającej zza kulis. Pomimo swej siedmioletniej nieobecności stawała im na drodze w najmniej odpowiednim momencie nawet wieki temu zniszczyła rozwój zachodzący w nich relacji. Właściwie przypominała mu jego, co jest przerażające, jednak dzieliło ich wiele różnic.

Freakin Love [RadioApple] Hazbin HotelOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz