137.

257 34 83
                                    


Lekcje makijażu okazały się niezwykle przydatne i były wstępem do tego co nastąpiło kilka dni potem.

Tego poranka niczego nie podejrzewający Lucyfer szedł korytarzem zmierzając na śniadanie, tak jak każdego dnia wyrabiając tym codzienna rutynę.

Niespodziewanie kilka metrów przed nim przemknęła czarna smuga mrocznej materii niewiadomego pochodzenia, pozbawiona duszy oraz ewidentnej chęci do życia. Zajęło mu kilka sekund natarczywego patrzenia w jeden punkt by zrozumieć, że wysoki cień, na który prawie wpadł to tak naprawdę jego własna córka. Starsza i dużo wyższa, właściwie przerosła go już znacznie.

Tworząc Lucyfera, Ojciec odjął mu te kilka centymetrów chyba dla żartu, który nikogo nie śmieszy, oprócz czerwonego skurwiela dogryzającego mu z tego powodu niemal codziennie.

Wracając do tematu. Ciężko było mu poznać Charlie na pierwszy rzut oka, gdyż była zupełnie do siebie nie podobna. Dalej jest oczywiście wspaniała, ale...

Kurwa!!!

Jak mogłem zapomnieć o jej nastoletnim okresie buntu?!

Dobra, to nie pora aby panikować. Oddychaj spokojnie i przypomnij siebie jak było wtedy.

Jest dobrze, jest zajebiście, świetnie kurwa.

Wygląd dziewczyny można opisać jako mieszankę słodyczy i niebezpieczeństwa. Pomimo ciemnych barw pokrywających ją od stóp do głów, jej urok skryty pod tą warstwą był widoczny. Cały ubiór zachował jednolity odcień czerni. Buty, rajstopy, jedynie sukienka miała drobne elementy bieli w postaci cienkiej koronki na bufiastych rękawach i dole. Nawet opaska z pokaźnymi rogami spoczywająca na głowie była w kolorze bezkresnej otchłani. Nie można również zapomnieć o zabarwionej na ciemną, spójną czerń grzywce, przysłaniającej połowę twarzy dziewczyny, natomiast reszta blond włosów była w całkowitym artystycznym nieładzie, stercząc w przeróżnych kierunkach. Makijaż, ćwiczony jakiś czas temu (w dość radosnych formach), nie napawał optymizmem, raczej tworzył iluzje zmęczonej życiem osoby, nienawidzącej interakcji ze społeczeństwem, wolącej spędzać czas samotnie w swej introwertycznej bańce, odcięta od hałaśliwego świata pełnego przesadnie charyzmatycznych osób.

- Um... dzień dobry... Charlie? - bardziej pytał ją niż witał.

- Cokolwiek - westchnęła obojętnie, zmęczona odpowiedzią.

Ewidentnie nie miała ochoty na poranne pogaduszki.

- Mamy miły poranek, prawda - zagadnął.

Co ja kurwa pierdole?!

Wymierzył sobie wewnętrznie policzek, za tak głupie i oczywiste rozpoczęcie rozmowy.

- Mhn miły - dziewczyna wystękała apetycznie.

Nerwowo Lucyfer zacieśniała uścisk na lasce, czując jak w środku rozpada się od niezręczności.

- Bardzo ładnie dziś wyglądasz kaczuszko - zmienił temat.

- Eh, czy to ma jakieś znaczenie? - wywróciła oczami nieco zirytowana.

Czy możesz dać mi spokój?!

Dlaczego wszyscy czegoś ode mnie chcą?

Prawdę mówiąc nie spotkała nawet reszty towarzystwa, a już miała dość.

Zdezorientowany Diabeł zamrugał oczami, używając całego zasobu swoich szarych komórek, aby rozgryźć subkulturę, w którą była wkręcona jego córka - ponownie - ale cholera było to tak dawno temu, że już nie pamiętał jaką przybrał wtedy postawę i jak z nią rozmawiał.... Czy w ogóle rozmawiał?

Freakin Love [RadioApple] Hazbin HotelOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz