Kurwa! NIE!
Cofnij. Cofnij. Cofnij.
Lucyfer przeklinał w myślach, że w ogóle otworzył usta.
Dlaczego w całym spektrum umiejętności nie posiadał tej do cofania czasu?
Jakie to niesprawiedliwe.
Fale radiowe brzęczały teraz niemiłosiernie, uśmiech na twarzy demona zajmował całą jej powierzchnie, a wzrok wyrażał czyste szaleństwo.
Obraz przed oczami anioła stawał się coraz bardziej rozmazany.
To było niebezpieczne. Całym ciałem czuł zbliżające się zagrożenie. Pełen napięcia, przełknął ślinę głośniej niż zmierzał.
Diabeł jest silniejszy, to fakt. Pokona go bez zbędnego rozlewu krwi i wysiłku.
Teraz tylko czekał na jego ruch w pełnej gotowości.
- Dlaczego? - usłyszał zakłócony radiowy głos - Dlaczego oferujesz mi pomoc?
Zaskoczyło go to pytanie.
Właśnie. Dlaczego?
Co niby ma powiedzieć skoro sam nie zna na nie odpowiedzi?
Bladego pojęcia nie miał, co go opętało proponując pomoc wrogowi.
Gorączkowo szukał w głowie motywu swych działań, bądź wymówki.
Czuł jak zalewa go zimny pot, a oczy patrzą wszędzie tylko nie na demona.
Alastor długo nie uzyskawszy żadnej reakcji z jego strony doszedł do wniosku, że miniaturowy Król w swej oczywistej głupocie najpewniej jest typem, który najpierw mówi potem myśli. Gdyby czas i miejsce oraz stan zdrowia nie miały znaczenia pobawiłby się z nim jeszcze trochę, to wspaniała rozrywka, lecz te właśnie czynniki wyjątkowo dziś wchodziły w grę. Jest mistrzem aktorstwa i manipulacji, dlatego tak wyśmienicie sprawiał pozory, jednak jego limit się wyczerpał. Musi odpocząć i poskładać do kupy. Rana bolała jak cholera i ta gehenna wcale nie była przyjemna, a wręcz natrętnie nie do zniesienia. Jeśli zaraz nie dotrze do własnego cichego, bezpiecznego pokoju, rozniesie ten hotel w napadzie szału zabijając wszystkich na swej drodze.
Nie tracąc czasu na te bezsensowną wymianę zdań niewiele wnoszącą do jego życia, jak gdyby nigdy nic Alastor odwrócił się zmierzając do celu podróży.
- Charlie! - anioł znalazł punk zaczepienia.
Demon zwrócił głowę, a potem ciało w jego stronę unosząc brew.
- Jesteś jej...przy-przyjacielem - to słowo nie mogło mu przejść przez gardło - I nie sądzę, że twoja śmierć ją ucieszy. Mnie wręcz przeciwnie - dodał z wyższością wypisaną na twarzy - ale nie chce widzieć jak moja córka wylewa łzy z twojego powodu, a ja mogłem temu zapobiec wcześniej. To kwestia sumienia, nie to że mnie jakkolwiek obchodzisz.
Część z tego była prawdą. Charlie, by go znienawidziła gdyby nie pomógł. Jednak ta inna część, która jest jego naturą nie pozwoliłaby mu spać spokojnie ze świadomością nie uratowania czyjegoś życia. Nawet jeśli tym kimś jest wkurwiający Grzesznik i rywal walczący z nim o uwagę jego córki.
- Sumienia? Jakiż jest sens przyjmowania oferty nie mającej dla mnie korzyści - uśmiechnął się szeroko w udawanym zamyśleniu, pocierając brodę.
- Korzyści? Możesz umrzeć, lub wykrwawić się na śmierć, a ty myślisz o korzyściach? Będziesz uleczony to jedyna korzyść. NIE! UMRZESZ! - podkreślił ostatnie dwa słowa zaciskając ciasno zęby, a w jego oczach tańczyła furia.
![](https://img.wattpad.com/cover/363959334-288-k293807.jpg)
CZYTASZ
Freakin Love [RadioApple] Hazbin Hotel
FanficDwie dziwne, skrajnie różne osobowości. Jednak miłość jest suką i zawsze pojawia się niespodziewanie. Czy się w niej odnajdą?