Lucyfer tego wieczora siedział przy barze rozmawiając z Huskiem, który nie był z tej pogawędki zadowolony, ale właściwie zawsze jest niezadowolony z jakiejkolwiek, wiec nie było żadnej różnicy. Dla anioła jest to zwyczajowy wieczór, choć tym razem jego powodem nie jest narzekanie na gówniany styl życia jakie prowadził, lecz przetrawienie tego co miało miejsce osiem dni temu.
Osiem dni i liczył każdy z nich.
Wciąż nie mógł uwierzyć, że to prawda i to uczucie rodzi się w nim ponownie. Sądził, że to już nigdy nie nastąpi.
Definitywnie po całej tej przygodzie z Lilith, która trwała wiekami miał już dość miłości romantycznej i wszystkiego co z nią związane. Wolał pielęgnować to uczucie przekształcając jego formę i przelewając na relacje rodzinne z córką, tylko jej pragnął oddać całego siebie.
Tymczasem ten najbardziej irytujący skurwiel świata zwany Radiowym Demonem wtargnął do jego życia w całkowicie randomowym momencie oraz czasie powodując w nim ogromne zmiany uczuciowe jak i emocjonalne. Gdyby Lucyfer nie był Diabłem uznałby za niego Alastora, bo ewidentnie perfekcyjnie pasuje do tej roli.
Najgorsze w tym wszystkim jest to, że uczucie do demona wydaje mu się bardziej silne niż to, które miał do żony... byłej żony.
Nie wie dlaczego?
Możliwe iż spowodowane jest to długą samotnością w końcu siedem lat, lub nawet i dłużej gdyż ich związek nie zawsze był kolorowy, a jego ostatnie lata wręcz burzliwe. Na pewno nie można uznać tej pary za szczęśliwe małżeństwo bardziej toksyczne, lecz to Piekło, a toksyczność jest słowem powszechnym, nikogo nie dziwi.
Były archanioł chciał tylko szczerego uczucia.
To wszystko.
W jakimś stopniu byli szczęśliwi, bo przecież mają Charlie tylko... no właśnie. Nawet po tym nic nie uległo zmianie głównie sprawiali pozory, by jej nie martwić, choć jak widać nie szczególnie im to wyszło. Tak, zjebali po całości.
Obwiniał głównie siebie, nie widział problemu w innych, lecz w sobie.
Odczuwał lęk, że gdy ponownie zacznie tworzyć więź romantyczną z kimkolwiek... skończy się tak samo jak poprzednio, lub gorzej.
Dlatego dziś zwyczajnie chciał to wszystko zapić i nie myśleć.
Obracał swą obrączkę na palcu co jakiś czas popijając drinka.
- Co jest Wasza Wysokość? - zapytał w końcu Husk nie mogąc już zdzierżyć tej przeraźliwej ciszy panującej zdecydowanie zbyt długo w której Król melancholijnie zawieszał wzrok na dłoni.
Aż dziwne ze barman podjął inicjatywę.
Lucyfer spojrzał na niego trzeźwym wzrokiem. Głos kota sprowadził go na ziemię przypominając o świecie realnym.
- Co?... Hm, a tak jest... chyba dobrze - zawiesił wzrok na kieliszku.
- Ale?
- Ugh! To wszystko jest takie zjebane, dlaczego nie mogę zwyczajnie uzyskać odpowiedzi, lub ktoś nie może mi powiedzieć co robić dalej? Znowu czuje się jakbym utknął w martwym punkcie, a przecież wszystko szło już tak dobrze - fala tłumionych słów wypłynęła ze strun głosowych.
Husk westchnął przeciągle i cierpiętniczo czując w kościach, że dzisiejszy wieczór będzie męczący, właściwie każdy był, ale ten chyba szczególnie. Do tego Angel wciąż nie wrócił, nie że mężczyzna się o niego martwił, a przynajmniej to sobie wmawiał, lecz prawda jest inna.

CZYTASZ
Freakin Love [RadioApple] Hazbin Hotel
FanficDwie dziwne, skrajnie różne osobowości. Jednak miłość jest suką i zawsze pojawia się niespodziewanie. Czy się w niej odnajdą?