41.

1.2K 116 202
                                    


- Ja... - zaczął Lucyfer drżącym niepewnym głosem - Przepraszam za to co powiedziałem.

Alastor milczał czekając na rozwinięcie wypowiedzi.

- Wtedy... spanikowałem, wiem ze to słaba wymówka, lecz tak było. Ja... ja się po prostu boję - wydusił skrywane emocje - Nie chciałem aby to co jest między nami zniknęło, straciłem już Lilith tylko dlatego, że jestem takim beznadziejnym głupkiem, który nie potrafił utrzymać rodziny w całości. Spieprzyłem prawie wszystko na czym mi zależało, przez co wpadłem w depresję w której tkwię aż do teraz. Dopiero gdy zacząłem odbudowywać relacje z Charlie zrozumiałem, że nie jestem jednak porażką, ale nie tylko ona mi to uświadomiła, ty również odegrałeś kluczową, a nawet główną rolę - urwał na chwilę słysząc jak serce drugiego oraz jego własne przyspiesza - Nienawidziłem cię, bo byłeś tym czym ja nigdy nie byłem dla mojej córki nawet przez chwilę. To zawsze twoje zdanie było dla niej najważniejsze, to zawsze ciebie prosiła o radę, to ty ją wspierałeś w każdym aspekcie jej marzenia nawet jeśli nie ma racji bytu - westchnął nabierając odwagi na kontynuację - Zazdrościłem ci, tak cholernie ci kurwa zazdrościłem już w trakcie naszego pierwszego spotkania, a potem ta zazdrość zmieniła się w nienawiść, ponieważ stwierdziłem, że chcesz mi ją odebrać, że stracę jedną osobę jaka mi pozostała i zostanę już całkiem sam. Wiem, nie było mnie przy niej długo, lecz podświadomie wmawiałem sobie, iż oboje posiadamy jakąś nierozerwalną więź, ale gdy was zobaczyłem rzeczywistość uderzyła mnie prosto w twarz. Teraz z perspektywy czasu wiem, że te wszystkie domysły i teorie spiskowe były głupie, a moje małe kaczątko po prostu ci ufa bo zawsze jesteś obok.

Alastor słuchał z uwagą tego wykładu prezentowanego przez blondyna chcąc dojść już do finału. Nie do końca rozumiał gdzie zmierza ta rozmowa, ponieważ szczerze przypuszczał, iż Lucyfer przyszedł by przeprosić za swój wcześniejszy wybuch i tyle, ale teraz był skołowany, więc po prostu stał tyłem do niego chłonąc informację oraz moknąc w deszczu.

- Przepraszam za te nienawiść i wszystkie nieprzyjemnie rzeczy jakie o tobie mówiłem - kontynuował - Choć ty powiedziałeś ich równie dużo, nie winie cię, zasłużyłem na to. Wiesz ta zazdrość mnie zaślepiała, ale pomogłeś mi przejrzeć na oczy nie robiąc nawet nic szczególnego. Nasza rywalizacja dawała mi radość, choć niezwykle mnie irytowała i dalej irytuje szczególnie jak nazywasz mnie niskim, ale... to pomogło mi przezwyciężyć pewne problemy oraz zapomnieć o większości - wziął głębokiej wdech - I wtedy dostrzegałem też inne strony twej osobowości, to jaki jesteś naprawdę, a z każdym kolejnym spotkaniem pragnąłem wiedzieć więcej... ja... ja się w tobie zakochałem - schował twarz w dłoniach - To przyszło tak naturalnie, że nawet nie wiedziałem co to za uczucie i dlaczego zachodzi we mnie masa reakcji kiedy jesteś obok. To było dziwne, tak cholernie dziwne. Wmawiałem siebie, że minie ponieważ zauroczenie przeważnie tak działa, jednak kiedy Stolas - wolał tego nie pamiętać - Kiedy on cię pocałował coś we mnie pękło. Poczułem wściekłość oraz rządzę mordu chciałem rozpieprzyć wszystko w zasięgu wzroku, chciałem go zabić i zająć jego miejsce, ja... - kilka łez spłynęło po jego policzkach automatycznie mieszając z kroplami deszczu nie mogąc dokładnie określić co jest czym - Tłumiłem w sobie tą miłość, a alkohol pozbawił mnie hamulców, więc pocałowałem cię zupełnie nad tym nie panując, nie wiem co wtedy sobie myślałem, prawdopodobnie nic. Następnego ranka gdy zrozumiałem... przestraszyłem się, nie miałem pojęcia co do mnie czujesz, myślałem że może znienawidzisz mnie na zawsze, bo zjebałem. Ciągle nawiedza mnie moja przeszłość w której tracę wszystko i wszystkich których kocham, nie tylko rodzinę. Bez przerwy śnie moment gdy spadam w dół ponieważ oni nie akceptują tego kim jestem niszcząc te niewinną istotę jaka we mnie siedzi. Ja... zawsze niszczę wszystko na czym mi zależy, teraz najbardziej zależy mi na tobie Al, nie chce cię ranić, nie chce stracić, dlatego wtedy to powiedziałem, ale każde słowo było kłamstwem i wcale tak nie myślę, nie chciałem cię w to wciągać i sprawiać tym samym ból, co finalnie i tak zrobiłem - ramiona mu drżały, a głos łamał żałośnie - Żałuję, tak cholernie żałuję, nie mogę cofnąć czasu jedyne co mogę teraz zrobić to powiedzieć przepraszam. Przepraszam. Jeśli jesteś w stanie mi kiedyś jeszcze wybaczyć po tym co powiedziałem będę wdzięczny, ale nie oczekuje że to zrobisz, właściwie nie powinieneś i wcale się nie zdziwię jeżeli wybierzesz te opcje... ja dostosuje się do każdej twej decyzji.

Skończył.

Nie pozostało mu nic innego jak tylko czekać poza odmawianiem modlitwy do bezimiennego Boga wymyślonego na poczekaniu.

Hałas deszczu uderzającego na piaszczystą suchą ziemię nawadniając jej pozbawioną wody glebę były jedynym dźwiękiem słyszalnym w przestrzeni jaka oddzielała dwie przemoczone postacie stojące na samotnym pustynnym horyzoncie. 

Gdy był bliski uznania ciszy za odpowiedz spostrzegł brak padającego dotychczas wokół siebie deszczu, co niezwykle go zdziwiło, ponieważ wyraźnie widział pomimo oczu pełnych łez ulewę w niewielkiej odległości od siebie, więc dlaczego...

Spojrzał w górę, a oddech natychmiastowo zamarł mu w piersi gdy zobaczył czarne macki rozciągnięte niczym duży parasol nad swą głową osłaniające go idealnie przed nadmiernym moknięciem spadających kropel.

Czerwone źrenice urosły do ogromnych rozmiarów, błyszcząc szczyptą nadziei, choć niewielkiej.

- Kocham Cie Luci - usłyszał najpiękniejsze trzy słowa na świecie.

Tak cudownie brzmiały w tych szeroko uśmiechniętych ustach, że zapragnął odtwarzać je ponownie, bez przerwy dzień po dniu każdego ranka i wieczora od tej jedynej osoby, jedynej w swym rodzaju.

Przyłożył rękę do piersi zagłuszając najgłośniejsze bicie serca jakie dotychczas miało miejsce albo zwyczajnie chciał je walnąć żeby przestało, bo jeśli tak dalej pójdzie prędzej zejdzie na zawał niż usłyszy resztę wyznania Alastora.

- Nie potrzebuje miłość - powiedział sucho Władca - A przynajmniej tak sądziłem dopóki cię nie poznałem. Bez jakiegokolwiek zaproszenia wtargnąłeś z butami w me życie wywracając je do góry nogami. Mały, irytujący, wygadany niski Król mający zawsze problem, wchodzący mi za skórę przy każdej możliwej okazji, maskujący śmiechem i żartami depresję oraz samotność. Tym właśnie jesteś, nawet obecnie... ale również posiadasz dobre serce i nie zawahałeś się uratować mi życia gdy byłem niemal na krawędzi, nawet dwa razy. Jesteś wspaniałą osobą na którą świat nie zasługuje, a tym bardziej ja nie zasługuje, więc nie wiem jak do cholery mogłeś mnie pokochać, bo zdecydowanie nie zdefiniowałbym mej persony jako odpowiednia partia dla kogoś. Wiesz o mnie więcej oraz poznałeś strony, których nikomu nigdy nie pokazałem. Oh Luci tylko Ty sprawiasz, że me serce bije tak głośno, a każda twa urocza zawstydzona mina oddziałuje ma mnie podwójnie przez co nie mogę oderwać wzroku. Naprawdę nie wiem jak dokonałeś niemożliwego, lecz pokochałem cię mimo początkowej nienawiści jaka przyćmiewała nasze umysły. Ty jakimś nieznanym mi sposobem powodujesz we mnie tak wiele dając tak niewiele. To jest niesamowite i w dalszym ciągu nie odkryłem jak dotarliśmy właśnie tutaj. Nigdy nie czułem miłości romantycznej, a tylko rodzicielską do matki i po jej odejściu żyłem bez tego uczucia, bo w gruncie rzeczy nie jest ono mym największym priorytetem - zamyślił się na moment - Ale chce poznać to które nas łączy, bo nie mogę bez niego żyć, co dotarło do mnie stosunkowo niedawno, dlatego... Wybaczam ci i przyjmuje przeprosiny.

Obaj wylali wszystko co ciążyło im na sercu przez ostatnie miesiące, a nawet życie czując niemałą ulgę jakby ciężar niesiony do tej pory znikł na zawsze, a zastąpiła go pewna lekkość oraz wolność ciągnącą za sobą chęć odkrywania nowego uczucia jakie zrodzi się z ich relacji w niedalekiej przyszłości.

Nie wypowiedzieli nawet słowa wciąż zwrócenie do siebie plecami czekając na niewiadome. Prawdopodobnie dochodziło do nich co tak naprawdę miało właśnie miejsce oraz prawda iż dzielą podobne poczucie zagubienia towarzyszące im bez przerwy chuchając nieprzyjemnie w kark.

Lecz to już daleko za nimi.

Zapłakany anioł skierował spojrzenie ku obiektowi swych westchnień odwracając się w jego stronę.














-------------------

Ja wiem, jutro rozdział

Freakin Love [RadioApple] Hazbin HotelOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz