Rozdział 11

5K 375 20
                                    



  Kacper przetrząsnął całą moją szafę, aż w końcu wybrał czarną sukienkę sięgającej kolan.  

-I jak?- spytałam obracając się wokół własnej osi.

-Jak prawdziwa snobka! Witaj w naszym świecie!- zawołał żartobliwie Kacper oglądając mnie z różnych kątów, niczym jak obraz w galerii.

-To idziemy?- spytał wyciągając do mnie ramię.

-Okej.- odpowiedziałam i opuściliśmy pokój.

-Jak dużo osób tutaj już poznałaś?- zapytał mnie po chwili.

-Tak naprawdę znam tylko ciebie, Szymona i tego blondaska.- odparłam po chwili zastanowienia.

-Blondaska?- spytał wybuchając śmiechem- Masz na myśli Krzysia?

-No tak, zapomniałam jak ma na imię.- odparłam bezwstydnie, a on jeszcze głośniej się roześmiał.

-Umówmy się, że Krzysztof nigdy się nie dowie, że nazywałaś go blondaskiem, dobrze?

Wzruszyłam tylko ramionami.

Podczas schodzenia ze schodów, Kacper radośnie zeskakiwał ze stopni, ciągnąc mnie za sobą. W końcu nie wytrzymałam:

-Co ty robisz do cholery?- spytałam zirytowana.

-Bawię się!- odparł wesoło i ponownie zeskoczył, tym razem o trzy stopnie w dół- Kilka minut temu powiedziałaś, że jesteśmy nudni. – uniósł wyzywająco brew i czekał na dole na mój ruch.

Chwilę odczekałam, po czym zeszłam do niego. Kiedy byliśmy na tym samym stopniu, oparłam się plecami o balustradę i położyłam na nie dłonie.

-Bo jesteście- odparłam, podsadziłam się i zjechałam na poręczy w dół.

Chłopak roześmiał się, odczekał chwilę, po czym do mnie dołączył.

Kiedyś robiłam to wiele razy z Agatą i za każdym razem sprawiało nam to wiele frajdy.

 Ale nigdy tego nie robiłyśmy w sukienkach.No, ale musiałam się jakoś popisać, prawda?

Kiedy dotarłam na sam koniec, ledwo dostrzegalnie potarłam obtarte uda.

Po tym, jak Kacper w końcu wylądował obok mnie, staliśmy chwilę oboje, aby opanować oddechy i powściągnąć emocję. Mimo naszych usilnych starań, ciągle chichotaliśmy.

-No dobra- zaczął- Chyba czas już iść.

-No dobra.- odparłam lekko zawiedziona.

Ktoś z wewnątrz otworzył nam drzwi i ponownie znalazłam się w jadalni. Już miałam się z nim żegnać, gdy nagle zatrzymał mnie lekko i począł się rozglądać po sali. Nagle jakaś brunetka, z środku sali pomachała do Kacpra, a mnie ścisnęło w żołądku.

„Nowi ludzie- nowi sojusznicy lub wrogowie"

Zagryzłam wargę i poczułam złość na samą siebie. Powinnam się była spodziewać, że taki ktoś, jak Kacper nie usiądzie ze mną sam przy stoliku, tylko będzie próbował mnie włączyć do swojej elity. 

Kacper uśmiechnął się i odmachał do brunetki, po czym popchnął mnie lekko w jej kierunku. Dziewczyna jednak nie była w stanie wyczekać tych kilku sekund rozłąki i, tak jak to zrobiła w autokarze, wybiegła do niego i rzuciłam mu się na szyję, omal go nie przewracając.

Poczułam się odrobinę niezręcznie, gdy zaczęła mu coś szeptać do ucha, a on się coraz szerzej uśmiechał. Nagle poczułam ochotę, aby nabrać sobie trochę jedzenia i wyjść, a potem dokończyć kolację na schodach. Czułam się jak intruz.

NieprzyjacielOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz