Po zabawie w chowanego w sklepie odzieżowym urządziłyśmy sobie mecz hokejowy na środku centrum handlowego, uprzednio podkradając kije, bramki i krążek z jednej z witryn sklepowych. Podczas gdy drużyna sióstr nas niszczyła, Markos zadzwonił do Sabiny z prośbą, aby spotkać się pod fontanną w galerii handlowej.
-To było niemiłe z twoje strony.- oznajmił Markos krzyżując na piersiach ramiona. Sabina uśmiechnęła się zalotnie i oparła dłoń o swoje biodro.
- Masz rację, - przyznała - następnym razem dam ci fory.
Puściła do niego oczko, odwróciła się na pięcie i ruszyła w przeciwnym kierunku.
-Dobrze się bawiłaś?- spytał Kacper obejmując mnie ramieniem. Natychmiast się z niego wyślizgnęłam.
- Całkiem nieźle, a ty? - spytałam jakby nigdy nic.
Bardzo dziwnie czułam się w jego towarzystwie, biorąc pod uwagę to, że zaprosił mnie tutaj tylko dlatego, że Angela musi poprawić sprawdzian z historii.
Oczywiście, nie dowiedziałam się o tym od niego, tylko od Sabiny.
- No cóż - zaczął przeczesując dłonią włosy- powiedzmy, że może być.
-To dokąd najpierw idziemy?- spytał wszystkich Krzysztof.
- Może lepiej podzielimy się na grupy. - zarządził Markos - Ala, Marii i Wiktor pójdą do sklepu spożywczego. Marika wam powie co macie zabrać.
- W porządku - zatwierdził Wiktor.
- Kacper, Sabina i Tori pójdą do Empiku. Krzysztof zajdzie ze mną do sklepu sportowego, a zbiórkę zrobimy tutaj, dobrze?
Nikt nie zgłosił sprzeciwu, toteż się rozstaliśmy i każda grupa poszła w swoją stronę. Według Marii, sklep spożywczy miałby się znajdować na parterze w przeciwnym sektorze galerii.
- Masz listę zakupów?- spytał Marikę Wiktor.
- Może mam. - odparła i chwilę później już wyciągała z kieszeni złożoną kartkę. Wiktor włączył telefon i oświetlił trzymaną w drugiej ręce kartkę.
- Jesteś pewna, że niczego nie brakuje?
- Tak, jestem pewna. - odpowiedziała starając się nie zabrzmieć niegrzecznie.
- Czy mogę już się dowiedzieć, co macie zamiar zrobić?- zapytałam błagalnie.
Wiktor spojrzał na mnie, a potem na Marikę.
- Wy jej nie powiedzieliście?
- Trochę dreszczyku jej nie zaszkodzi - odpowiedziała lekceważąco.
- Jest częścią naszej grupy, więc uważam że powinna poznać cel tego zadania - Wiktor już powoli tracił panowanie (co było dla mnie szokiem). Jego reakcja nie spodobała się Marii.
- Pozna go w odpowiednim czasie. - spojrzała groźnie na chłopaka spod rzęs.
- Wytłumaczy mi ktoś wreszcie, o co tutaj chodzi? - podeszłam bliżej, aby sobie nie skoczyli do gardeł- I o jakim zadaniu mówicie?
Oboje chwilę się mierzyli spojrzeniami, aż pociągnęłam za rękaw Wiktora i zmusiłam go, aby na mnie spojrzał.
-W poniedziałek rzucono nam wyzwanie, które musimy dzisiejszej nocy wykonać, a dokładniej to nauczyć pokory pewnych ludzi - odpowiedział, a dziewczyna westchnęła poirytowana.
- Pan poważny jak zwykle psuje zabawę.
- Jakich ludzi? - spytałam sądząc, że się przesłyszałam.
- Ma na myśli taką jedną szkołę dla prawie tak samo rozpieszczonych bachorów jak my. - odpowiedziała Marika.
- Kto wam rzucił to wyzwanie?
- Członkowie pewnego, powiedzmy, kółka szkolnego, o którym się sama niedługo dowiesz, albowiem są tobą zainteresowani. - odparł Wiktor.
- Dlatego jak nadęta Angela musiała nauczyć się do sprawdzianu, to postanowiliśmy cię zaprosić - wyjaśniła Marii.
Nic nie odpowiedziałam, ponieważ zastanawiałam się, jakie kółko szkolne zajmuje się tajną rekrutacją uczniów oraz rzucaniem takich wyzwań jak włamywanie się do galerii handlowych lub uczenia pokory innych szkół dla snobów.
Mimo tego, że to „kółko" brzmiało podejrzanie, pewna część mnie chciała się dowiedzieć czegoś więcej. Ciekawiło mnie, czy szkoła wiedziała o jego istnieniu.
- Slawkowicz wie o tym kółku? - spytałam nagle, gdy cała nasza trójka zbliżała się do sklepu spożywczego. Mari spojrzała na mnie pobłażliwym wzrokiem.
- Slawkowicz wie o kółku, o wyzwaniach, członkach- innymi słowy akceptuje naszą działalność, aby nie powiedzieć że ją w pełni popiera - odpowiedziała, po czym wdrapała się na taśmę na kasie i przeszła się po niej jak po wybiegu, by dostać się do sklepu. Zrobiliśmy to samo.
- W naszej szkole kary mają zupełnie inną postać niż te, które znałaś wcześniej. Tutaj nie zostaniesz ukarana za ucieczkę ze szkoły, tylko za to, że zostałaś złapana - wyjaśnił Wiktor, a ja oniemiałam.
-Dlatego jeśli dzisiaj wjedziemy pełną parą naszym czołgiem na szkolny parking, o dziewiątej nad ranem, to niech cię nie zdziwi brak reakcji ciała pedagogicznego - dopowiedziała dziewczyna i wręczyła Wiktorowi koszyk na zakupy- Najpierw idziemy po keczup.
„Nie mam pojęcia w jaki sposób keczup miałby uczyć pokory, ale może to ja wiem mało o świecie."
- Która szkoła była niepokorna i co macie zamiar jej zrobić?- spytałam podając Marii pierwszy lepszy keczup z półki. Dziewczyna wrzuciła go do koszyka.
- Naszym celem jest ta, w której uczą się dzieci generałów czy innych ważniaków - odpowiedziała - W tej szkole dzieci od urodzenia mówią w prawie każdym języku, tylko nie polskim od urodzenia.- dokończyła dziewczyna.
-W tym roku odbyła się olimpiada z języka angielskiego. Przejście do dalszego etapu byłoby dużą szansą dla niektórych osób z naszej szkoły, dlatego braliśmy w niej udział, mimo tego że wygrać mogły tylko trzy osoby, które napisałyby konkurs na co najmniej 97% . Tamta szkoła ma duży prestiż, więc wszystkie uczelnie stoją dla nich otworem, a mimo to zgłosili się na ten konkurs.
-Dokładnie,- potwierdziła jego słowa Marii - Dzieciaki znają ten język od urodzenie, więc wygrana tego konkursu była dla nas niemożliwa, już nie mówiąc o tym, że według regulaminu nie powinny były zostać do niego dopuszczone, albowiem ta olimpiada była dla AMATORÓW. Wiktor, podaj dwie paczki tych płatków śniadaniowych.
-Jak chcecie ich ukarać?- spytałam.
-Oj, karać to może nie, ale zemścić się jak najbardziej.- odparła dziewczyna.
-Trochę im pobrudzimy...- powiedział Wiktor.
-Zepsujemy komputery...
-Podrzemy dyplomy...
„W co ja się wpakowałam"- pomyślałam, a Mari dostrzegając moją minę wywróciła oczami.
-Boże, jaka z ciebie porządna dziewczynka...
- Daj jej spokój, to dla niej pierwsza taka akcja i nie rozumie jeszcze wszystkiego - stawił się za mną chłopak.
Dziewczyna spojrzała na mnie od góry i dołu, po czym wzruszyła ramionami i ruszyła przed siebie.
- Trzeba jeszcze znaleźć kilka rzeczy. Pójdźcie znaleźć kakao, mąkę i syrop klonowy, a potem spotkamy się przy kasach - rzuciła i zniknęła za półką.
Wiktor westchnął, a potem skręciliśmy w dział mleczny.
-Nie przejmuj się Mariką. Ona po prostu już taka jest - pocieszał mnie - Wkrótce się do ciebie przyzwyczai.
- Dlaczego mnie tak ciśnie?
- Marika jest typem osoby silnej, ale bardzo kochającą i lojalną wobec swoich przyjaciół, których traktuje prawie jak rodzinę. W momencie gdy pojawia się ktoś nowy, boi się że może przyczynić się do rozpadu jej rodziny, bądź ją skrzywdzić. Musi upłynąć trochę czasu, zanim się przekona że nie chcesz skrzywdzić nikogo z jej przyjaciół.
Musiałam wyglądać na nieprzekonaną, bo objął mnie przyjacielsko i poczochrał włosy.
- Nie martw się stara. Będzie dobrze- powiedział z najprawdziwszym uśmiechem.
„On. Się. Uśmiechnął."
-Ładnie się uśmiechasz, wiesz?- spytałam.
-Ty też uważasz, że nie uśmiecham się często, co?
-Uśmiechasz się, ale jeszcze nie widziałam, abyś to zrobił tak szeroko i promiennie jak teraz.
-Uśmiecham się przy niewielu osobach i sam nawet nie wiem czemu. Może dlatego, że zawsze byłem uczony opanowania? - wyznał wpatrując się w niewidoczny dla mnie punkt przed nami.
- Teraz masz osiemnaście lat, możesz próbować robić to częściej - oznajmiłam - Nic się nie stanie jak od czasu do czasu pokażesz, że czujesz się szczęśliwy.
Nic nie odpowiedział, tylko ściągnął z półki mąkę. Placem wskazał mi kilka metrów oddaloną półkę z kakao.
-Postaram się- powiedział nagle, gdy wracaliśmy już z syropem klonowym do kasy.
-Co?
-Mówię, że postaram się częściej uśmiechać - wyjaśnił, a ja się durnowato wyszczerzyłam.
-Będziesz wyglądać jak Joker?- spytałam.
-Ty wyglądasz jak Joker.
-Czemu tak poważnie?- spytałam naśladując wyżej wymienionego filmowego bohatera i po raz pierwszy w życiu zobaczyłam, jak Wiktor się śmieje.
CZYTASZ
Nieprzyjaciel
Action|Jestem w trakcie poprawy błędów| betuje: HAAAAX, za co bardzo dziękuję. "Chodzi o to, że wciąż uważasz, że mamy wybór w kwestii dobra i zła. Tak naprawdę wszyscy jesteśmy tacy sami, chcemy tego samego. Skrycie pragniemy potęgi i władzy. Ty też jej...