Rozdział 34

2.2K 191 37
                                    



- To niemożliwe! – zawołała przez telefon oburzona Sara – Rozumiesz? N i e m o ż l i w e!

- Też tak uważam – odpowiedziałam całkowicie szczerze, przypominając sobie moją wczesno poranną rozmowę ze Stellą.


- To niemożliwe... - wyszeptałam.

- Cóż, takie są fakty – odpowiedziała przekornie Stella, podnosząc się z mojego łóżka – Już jutro wysyłamy po niego agentów...

- Skąd masz pewność, że on tego komuś wcześniej nie wygadał? – wciąż nie dawałam za wygraną, gwałtownie podnosząc się za nią z materaca – A prześwietliłaś swój zespół?

- Nie wchodź w moje kompetencje, dobrze ci radzę – powiedziała, groźnie błyskając oczami – Masz dla niego jakieś alibi?

- On wszystko poświęcił dla tej organizacji! – teraz to już krzyczałam – On nie mógł...

- Co on poświęcił, co? Ciebie? – spytała, zaśmiewając się okrutnie – Najwidoczniej nie byłaś dla niego taka ważna...

Odpuściłam sobie wytykanie jej nie sprawdzonych informacji na ten temat. Zamiast tego, zdecydowałam się na coś innego.

- Zabraniam ci na niego nasyłać egzekutorów – powiedziałam władczym i stanowczym tonem.

Kobieta podeszła bliżej i spytała z cichym gniewem:

- Bo co?

- Bo tak robią Araj, - odpowiedziałam, nie spuszczając wzroku – a on ma prawo do sprawiedliwego osądu.

- Ale co ty tutaj chcesz sądzić? Czy ty nie widzisz...

- Nie widzę powodu, dla którego nie możemy postawić go przed sądem, zanim mu odbierzesz życie – przerwałam jej – Masz ich natychmiast odwołać.

- Ponieważ tak mówi panna Dostojewska-Zalewska? – spytała z jawną kpiną w głosie.

Instynkt podpowiadał mi, że powinnam chronić Szymona za wszelką cenę, ponieważ był zwyczajnie niewinny.

A skoro ktoś próbuje usunąć go z gry, to znaczy, że musi mieć ku temu jakiś powód.

- Tak, - odpowiedziałam zuchwale, podchodząc coraz bliżej – ponieważ wkrótce odziedziczę, wszystko, co zapisano mi w testamencie – w tym również Egidę. Dlatego, tak; zrobisz to, co do ciebie mówię, ponieważ to twój obowiązek.

Stella spojrzała na mnie po raz pierwszy z tak jawną i ogromną nienawiścią, że poczułam się przez chwilę zagrożona. Mimo to wiedziałam, że nie wolno mi odpuścić

I udało się. Kobieta wyszła z apartamentu bez słowa.


- Dobrze zrobiłaś – wyszeptała z wdzięcznością Sara – Dziękuję.

- Nie ma za co – odpowiedziałam – Ostrzeż go, że ma się ukryć i nigdzie się nie zatrzymywać, bo jeśli wtedy będę w Singapurze, to zdrajca i Stella zrobią wszystko, aby udowodnić jego winę przed komisją sądową.

- Przekażę mu – obiecała, a ja w jej głosie usłyszałam nutkę słabości. Ta cała sytuacja zaczęła ją powoli przerażać i przerastać.

- Trzymaj się, a będzie dobrze – doradziłam jej, a ona pociągnęła nosem.

- Będę silna, obiecuję – odpowiedziała i usłyszałam jak dumcha nos – A słyszałaś o naszym nowym planie?

Z dumą i niezwykłym zainteresowaniem słuchałam o tym, jak Wiktor podzielił Nieprzyjaciół na mniejsze grupy, które miały swoją działkę.

NieprzyjacielOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz