- Chcę, abyście załatwili mi do niego kontakt – odezwałam się władczym tonem do techników, po tym jak podałam im fotografię Japończyka oraz jego imię i nazwisko – Gdy tylko wam się uda, macie mnie o tym jak najszybciej poinformować.
- Zrozumiano! – odezwał się przywódca grupy i całe biuro zabrało się do pracy. My natomiast wyszliśmy na korytarz. Wtedy odezwał się Szymon:
- Co ci powiedzieli?
- Kto?
- Twoi rodzice – sprecyzował, a ja się zatrzymałam.
- A wiesz, czym są sprawy rodzinne?
- Jesteśmy zespołem – wciąż nie odpuszczał – Powinniśmy sobie nawzajem bezwzględnie ufać.
- Doprawdy? – spytałam i ruszyłam przed siebie – Ja mam też rodzinę, Szymon, której bezwzględnie ufam. Dlatego jeśli mieli powód, aby prosić was o wyjście, to ja to respektuję. Teraz to ja proszę was o zaufanie...
I tego się nie spodziewałam.
On szarpnął mnie za nadgarstek i obrócił ku sobie, ponieważ stwierdził, że jeszcze nie skończył ze mną rozmowy. Wściekłość zaczęła we mnie tak buzować, że ledwie się powstrzymałam przed spoliczkowaniem go.
- Posłuchaj mnie! – zawołał, a ja wyszarpałam się z jego uścisku.
- Nie, to ty mnie posłuchaj! – wrzasnęłam głośniej – Wiesz ile masz lat? A wiesz ile lat mają moi rodzice, którzy byli ścigani, tropieni i zastraszani? Zdajesz sobie sprawę, przez co musieli przechodzić po śmierci moich rodziców oraz w trakcie wychowywania mnie? To mogę ci jedynie powiedzieć, że to był jeden wielki koszmar, o którym mogą porozmawiać tylko i wyłącznie ze mną i gówno ich obchodzi, czy jesteście moim zespołem czy nie! – ryknęłam i ruszyłam w swoją stronę.
Nie planowałam, że tak zareaguję, ale potem stwierdziłam, że postąpiłam słusznie.
Musiałam stale zaznaczać swoją pozycję w organizacji, zwłaszcza przed Szymonem, który był bezwzględnie lojalny wobec Egidy.
Jako, że dzień się jeszcze dla mnie nie skończył, wpadłam do pokoju, przebrałam się i poszłam potrenować, aby rozładować napięcie.
Weszłam do sektora treningowego i najpierw sprawdziłam, co mieli do zaoferowania.
Najpierw chciałam pójść na strzelnicę, ale że była okupywana przez agentów, zdecydowałam się na salę treningową z matami i siłownią.
Najpierw zrobiłam rozgrzewkę, potem rozciąganie i przystąpiłam do atakowania worka bokserskiego gołymi rękami. Moje ręce już tyle razy uderzały w czyjąś szczękę, że już nie potrzebowałam dodatkowej amortyzacji.
Wyżywałam się na worku z taką pasją, że nawet nie zauważyłam intruza, który wśliznął się do pomieszczenia.
- Tak właśnie myślałem, że to ty – odezwał się znajomy głos, a ja zrobiłam pauzę – Potrzebujesz partnera do walki? – spytał uśmiechnięty Mikołaj, rzucając na podłogę torbę treningową.
- Jeśli się mnie nie boisz, to zapraszam! – odpowiedziałam żartobliwie i przybrałam bojową pozycję na macie. Mężczyzna uśmiechnął się i stanął przede mną.
- Chcesz ćwiczyć coś konkretnego? – spytał mnie, idąc w moje ślady.
- Tak. Walkę bez taryfy ulgowej – odpowiedziałam i przystąpiłam do ataku, który skutecznie zablokował.
CZYTASZ
Nieprzyjaciel
Action|Jestem w trakcie poprawy błędów| betuje: HAAAAX, za co bardzo dziękuję. "Chodzi o to, że wciąż uważasz, że mamy wybór w kwestii dobra i zła. Tak naprawdę wszyscy jesteśmy tacy sami, chcemy tego samego. Skrycie pragniemy potęgi i władzy. Ty też jej...