Po przetrwaniu kolejnych dwóch lekcji, Szymon zabrał mnie na zewnątrz. Obok sali do biologii jest wyjście na deptak. Większość uczniów czytała notatki lub przeglądali sieć na tablecie. Usiadłam z Szymonem na jednej z ławek.
Niebo było nieco mniej zachmurzone niż rano, lecz wilgoć pozostawała wciąż niezmienna. Szymek wyciągnął się na ławce i dopiero w tamtej chwili uświadomiłam sobie, jak bardzo jest wysoki. Ja położyłam się w drugim kącie ławki.
-I jak ci się na razie podoba?- zapytał w końcu, przymykając oczy.
-Czasami czuję się przy was jak idiotka, ale myślę że niedługo się odnajdę.- odparłam, a on parsknął.
-To zabawne, że czujesz się jak idiotka, a każdy tutaj patrzy na ciebie z podziwem i ciekawością.
-Może się zastanawiają, jak to jest żyć bez mózgu?- zapytałam i oboje się roześmialiśmy.
-Albo szukają rozwiązania, dla którego twój kolega jest taką amebą umysłową? Może świat nie kręci się wokół ciebie?- spytał żartobliwie.
-Niezła teoria, sztywniaku.
-Znalazła się szalona Alicja!
-A żebyś wiedział!- odparłam.
-W takim razie udowodnij.- odpowiedział wyzywająco.
Miał rację. "
Czas się trochę powygłupiać. Już zmęczyłam się ciągłym stresem."
-A proszę bardzo!- wyjęłam telefon z torebki i wybrałam „Some kind of Heaven". Stanęłam na ławce przed Szymonem i dygnęłam. Po chwili zeskoczyłam na chodnik i zakręciłam kilka piruetów.
Co jak co, ale tańczyć to ja potrafię odkąd skończyłam pięć lat.
Podeszłam do Szymona, złapałam go za rękę i poderwałam go z ławki.
-Teraz twoja kolej!- oznajmiłam radośnie.
Nie dał się dłużej prosić i po chwili oboje tańczyliśmy walczyk we własnym wykonaniu. Już nawet nie pamiętałam, kiedy tańczenie sprawiło mi tak wiele radości, już nie wspominając, kiedy wtedy czułam się naprawdę szczęśliwa.
Szymon na początku tańczył nieśmiało, lecz po kilku seriach się rozkręcił i prowadził znakomicie. Przechylał mnie to z jednej, to z drugiej strony, oddając się muzyce. Potem obrócił mnie kilka razy, a ja się oddaliłam. Wprawiliśmy oboje swoje ramiona w ruch i zaczęliśmy zbliżać się do siebie tanecznym krokiem.
Piosenka dobiegła końca, a my oboje byliśmy zziajani, ale szczęśliwi. Nagle zewsząd rozległy się oklaski. Rozejrzałam się dookoła i dopiero wtedy dostrzegłam, że wszyscy uczniowie przyglądali nam się już od jakiegoś czasu. Niektórzy byli zniesmaczeni, a inni patrzyli na nas z życzliwością i podziwem. Ja dygnęłam, a Szymon się skłonił.
-Dobra, w pewnym sensie jesteś jednak szalona.- przyznał Szymon przewieszając torbę przez ramię i podając mi moją.
-Dopiero się rozkręcam, uwierz mi.- odparłam uśmiechając się.
-Przepraszam bardzo!- zawołał jakiś surowy głos. Odwróciłam się i stanęłam oko w oko z tą samą, czarnowłosą kobietą, którą zauważyłam na powitalnym apelu. Jej usta były ściągnięte w cienką linię, a w oczach pobłyskiwała pogarda.- Czy ty się nazywasz Alicja Zalewska?- spytała z notatnikiem i długopisem w ręku.
-Tak, ale...
-Dziękuję.- odparła tylko i odeszła.
-Mam duże kłopoty?- spytałam Szymona po chwili milczenia.
-Chyba największe.- odparł tylko nie odrywając wzroku od drzwi, w których zniknęła tajemnicza kobieta i spóźnieni już na lekcje uczniowie.
CZYTASZ
Nieprzyjaciel
Acción|Jestem w trakcie poprawy błędów| betuje: HAAAAX, za co bardzo dziękuję. "Chodzi o to, że wciąż uważasz, że mamy wybór w kwestii dobra i zła. Tak naprawdę wszyscy jesteśmy tacy sami, chcemy tego samego. Skrycie pragniemy potęgi i władzy. Ty też jej...