Przypominam tylko, że jutro mija czas wysyłania propozycji obsady!Po wprowadzeniu mnie we wszystkie szczegóły kolejnej misji, milczałam.
- Co o tym sądzisz? - spytał znudzony dyrektor, gdy zauważył że nic nie odpowiadam.
- Czy ja dobrze zrozumiałam, że mamy porwać d z i e c k o ? - spytałam z naciskiem na ostatnie słowo.
- Zapewne by się obraził, że nazwałaś go dzieckiem - zacmokał dyrektor - Wiesz jakie są dziesięciolatki - wtrącił puszczając mi oczko - Ale dokładnie o to cię prosimy.
„Prosimy? Dobre!"
- A wolno mi spytać, dlaczego mam go porwać?
- Cóż...- odparł zakręcając się na krześle, aby zapewne zyskać czas na odpowiedź - ...musimy z jego rodzicami wyrównać pewne rachunki - odparł wreszcie wymijająco.
„Jak zwykle" - pomyślałam.
- To wchodzisz w to? Będziesz nadzorowała akcję? - spytał, a ja się o mały włos nie popłakałam ze śmiechu.
„Zupełnie tak, jakbym miała jakiś wybór."
- Wchodzę - odpowiedziałam oschle, a on uśmiechnął się do mnie.
- Znakomicie. Na następnym treningu będziesz się zaznajamiać z dalszymi szczegółami, więc miej już gotową listę wybranych ludzi na akcję.
- Dobrze - odpowiedziałam gotowa by wyjść, w momencie gdy skinął mi głową.
- Jeszcze jedno - zatrzymał mnie - Wybieraj mądrze i bierz pod uwagę, że przy akcji będzie cię obserwował twój mentor - poinformował mnie -Ale nie martw się. Będzie pełnił rolę zwykłego obserwatora. Nic więcej.
„Już ja wiem, jak on będzie mnie obserwował. Prędzej mnie zwiąże, zamknie w bagażniku i sam zrobi za mnie całe zadanie, abym sobie nie zrobiła krzywdy."
Informacje Slawkowicza się potwierdziły i zamiast strzelania z Robertem na strzelnicy, zaprowadził mnie do sali, gdzie czekała już cała grupa młodych Araj.
- Dzień dobry! - zawołali wszyscy chórem do nauczycieli.
- Witajcie - zaczął Robert - Jak już zapewne słyszeliście, pojawiło się nowe zadanie - oznajmił i dał chwilę uczniom na przetrawienie właśnie potwierdzonej plotki - Tradycyjnie zostanie przeprowadzony dobór zespołu, ale tym razem nie szukamy lidera, bo już kogoś wytypowaliśmy na to miejsce - ponownie zamilkł i szepty się podniosły. Wciąż stałam za plecami Roberta, ale byłam w stanie zobaczyć unoszącą się dumnie do góry brodę Markosa i jego dziarski uśmieszek.
- Dowodzić na tej misji będzie Alicja Zalewska i to ona za chwilę dokona doboru drużyny - skończył się bawić emocjami swojej publiki i wszyscy zaczęli klaskać. Wszyscy, oprócz Markosa.
Nagle nauczyciele przede mną się rozstąpili, dając mi w ten sposób sygnał, że pora się zacząć zachowywać jak lider.
„I w ten właśnie sposób zarabiam kolejną kosę "- dodałam do siebie w myślach, chwilę mierząc się wzrokiem z Markosem, który w tym momencie pragnął mnie zapewne udusić.
Uczniowie wciąż nie chcieli się jednak uspokoić, a to uniemożliwiało mi wypowiedzenie się. Przez moment nie wiedziałam co zrobić, ale Robert za mną chrząknął, co od razu sprowadziło mnie na ziemię.
Podeszłam bliżej do tłumu i się skłoniłam.
- Cześć - zaczęłam, a potem w myślach zaczęłam sobie bić brawo za tak oryginalne i przekonujące rozpoczęcie przemowy - Tak jak słyszeliście, szukam najlepszych z najlepszych do zleconej mi misji - zaczęłam powoli przesuwać wzrokiem po każdym uczniu dokładnie tak, jak nauczono mnie na zajęciach - Ten wybór był bardzo dla mnie trudny, ponieważ w głębi serca wiem, że każdy z nas jest w czymś specjalistą i jest wyjątkowy - dodałam, a wszyscy zaczęli mi przyklaskiwać, a gdy podniosłam na chwilę niepewnie rękę do góry, umilkli - Jednakże ta misja nie należy do tych, które wykonuje się całą armią, więc dokonałam następującego wyboru...
Z kieszeni bluzy wyjęłam kartkę z nazwiskami mojej drużyny, które postanowiłam jednak zapisać, ponieważ kilku z nich nie znałam, ale zostały zaproponowane przez Robert.
- Wiktor Madej, - wyczytałam, a on wystąpił z szeregu - Krzysztof Wilczyński, Sara Abramowicz, Kacper Zakrzewski i Natasza Majewska.
Schowałam listę do kieszeni i spojrzałam na świeżo przez siebie utworzoną drużynę. Każde z nich wyglądało na szczerze zadowolonych, a ja odpowiedziałam im uśmiechem. Spojrzałam przepraszająco w kierunku Marii i Sabiny, ale one, gdy tylko zrozumiały o co mi chodzi, puknęły się w czoło i jako pierwsze zaczęły bić brawa.
Według Roberta Natasza była doskonałym kierowcą i to właśnie ją powinnam wybrać, zważając na to, że mamy zamiar dokonać porwania.
„Kolejny zarzut dla prokuratora - kolejny łańcuch przypinający mnie do tej więziennej kuli"
Natasza była niesamowicie ładna. Chociaż jej uroda mogłaby być dla innych ludzi kwestią sporną.
Była odrobinę wyższa ode mnie, miała sięgające jej do ramion białe włosy z wygolonym bokiem i tatuaż na szyi. Mimo próby nadania sobie zadziornego wyglądu, miała piękne, kojące szare oczy.
Całą naszą grupę wyprowadził Robert, a potem zapakował nas do pokoju, którego wnętrze przypominało salę konferencyjną. W środku znajdował się przestrzenny stół z prostymi, eleganckimi krzesłami oraz akwarium niemal na całą jedną boczną ścianę. Na stole leżał laptop, do którego podłączono projektor. Ustawiono go w taki sposób, aby wyświetlał obraz na jednej z wysokich tablic.
Wszyscy zasiedli na miejscach po bokach, a ja stanęłam przy centrum, aby podłączyć pendrive'a na którym przygotowałam całą strategię. Jednakże na początek postanowiłam ich wprowadzić w cel misji.
- No to skoro formalności mamy za sobą, - zaczęłam - omówię naszą misję, której celem jest Michał Kubański - wyświetliłam slajd ze zdjęciem chłopca z rodzicami - , a dokładniej syn właścicieli jednej z największych firm zajmujących się produkcją broni.
- Mamy porwać dziecko? - spytał Krzysztof tak samo jak ja kilka dni temu Slawkowicza. Nie byłam w stanie jednak nic odpowiedzieć, więc tylko pokiwałam głową.
Posłałam mu za to spojrzenie typu „Mnie się to też nie mieści w głowie."
- Obecnie chłopiec przebywa w warszawskim hotelu i jest pod stałym nadzorem ochrony - przewinęłam na slajd pokazujący kolosalny, pięciogwiazdkowy hotel - Według naszych obserwacji, rodzice chłopaka wyjeżdżają w interesach niemal codziennie i rzadko wracają na noc, więc ich syn bardzo się nudzi - opowiedziałam krótko - I właśnie to może być naszą szansą - zawiesiłam głos i przejechałam wzrokiem po każdej twarzy - Czy na tym etapie nie ma żadnych pytań?
Miałam wtedy nadzieję na jakiekolwiek pytanie typu „Po co my to robimy?" lub „Czym ci ludzie sobie zasłużyli, że porywamy ich jedyne dziecko?", ale żadne z podobnych pytań w ogóle nie zostało w tamtej chwili zadane.
Na początku poczułam z tego powodu złość, a potem jednak się opanowałam.
„Przecież niedługo sama taka będziesz..."
- W takim razie od razu przejdę do naszego plan - otrząsnęłam się prędko - Jeżeli macie jakieś pomysły, sugestie, coś jej nie jasne, albo beznadziejne to wypowiadajcie się - poprosiłam i przewinęłam następny slajd ignorując przez cały czas głosik, który wręcz do mnie krzyczał: Dla ciebie traumą w wieku dziesięciu lat był szlaban na słodycze, a jego będzie porwanie. Uważasz to za sprawiedliwe?
CZYTASZ
Nieprzyjaciel
Action|Jestem w trakcie poprawy błędów| betuje: HAAAAX, za co bardzo dziękuję. "Chodzi o to, że wciąż uważasz, że mamy wybór w kwestii dobra i zła. Tak naprawdę wszyscy jesteśmy tacy sami, chcemy tego samego. Skrycie pragniemy potęgi i władzy. Ty też jej...