Rozdział 3

3K 263 29
                                    



Okazało się, że złamaniem kostki w kolanie doprowadziłam Markosa do niemałego kalectwa. Dlatego jego staw kolanowy stał się bardziej podatny na urazy i musiał się bardzo długo goić. Jego rodzice chcieli mnie na początku pozwać, ale Slawkowicz się za mną ujął. Ostatecznie skończyło się na tym, że Markosa zabrano do prywatnego lekarza, który miał się zająć jego uszkodzonym kolanem.

- Może nie postąpiłam najlepiej - powiedziałam kiedyś Marii - Ale cieszę się, że nie będę musiała go przez jakiś czas oglądać.

- Trochę się bałam, że go zabijesz - wyznała - A tak w ogóle, dlaczego wpadłaś w taką furię?

- Wiem, że sama nie jestem przykładem świętej, ale jeśli miałabym powiedzieć o kimś, że jest zepsuty do szpiku kości to wskazałabym właśnie jego - odpowiedziałam gapiąc się gdzieś w dal.

- Ale co on takiego zrobił? - spytała, a ja zastanawiałam się chwilę, czy mogłam jej cokolwiek powiedzieć. Zdecydowałam się na pół prawdę.

- Podejrzewam, że celowo nie spieszył się ze zwołaniem pomocy i gdyby mnie tamtej nocy nie spotkał na korytarzu, prawdopodobnie nigdy by jej nie sprowadził.

- Wiedziałam, że mieli od jakiegoś czasu kryzys, ale że aż taki to nawet bym nie podejrzewała.

Opowiedziałam dziewczynie o tym, jak raz byłam świadkiem ich wielkiej kłótni i to właśnie wtedy dowiedziałam się, że takich awantur było o wiele więcej i przebiegały jeszcze gorzej.

- Nigdy mi nic nie mówiła - powiedziała zdławionym głosem - Pomogłabym jej go kopnąć w dupę! - dodała - Miała wiele tajemnic, ale o tym chyba mogłaby mi powiedzieć, prawda?

- Czasami trudno jest się przyznać do tego, że sobie nie radzimy a zwłaszcza przed tymi, których kochamy - próbowałam usprawiedliwić Sabinę na tyle, ile mogłam.

W pewnym sensie rozumiałam, jak to jest potrzebować pomocy, ale nigdy nie próbować o nią poprosić.

Od śmierci Sabiny, wiele razy wchodziłam na jej prywatnego bloga i raz po raz czytałam jej list. Zrobiłam tak również późnym wieczorem, po powrocie z treningu. Wcześniej sądziłam, że tylko ja miałam do niego dostęp, dlatego jakie wielkie było moje zdziwienie, gdy wówczas zauważyłam nowy post zatytułowany „Droga Alicjo!".

Kliknęłam na niego i z zapartym tchem zabrałam się za odczytanie jego zawartości.

Droga Alicjo!

Na początku pragniemy złożyć Tobie nasze wyrazy współczucia z powodu utraty bliskiej przyjaciółki. Mamy jednak nadzieję, że czujesz się teraz w miarę dobrze (o ile po czymś takim można się kiedykolwiek czuć  dobrze) i pragniemy Cię zaprosić na pewne spotkanie. Jest kilka rzeczy, o których powinnaś poznać, a mianowicie całą prawdę. Jesteś notorycznie okłamywana przez Slawkowicza, ponieważ ma w stosunku do Ciebie okrutne zamiary. Chcemy temu zapobiec, chociażby z szacunku do Ciebie i pamięci o Twoich rodzicach. Zdajemy sobie sprawę z tego, że możesz nam nie ufać, ale musisz to zrobić chociażby ze względu na to, że Sabina nam ufała i z wzajemnością. Jeśli zdecydujesz się z nami spotkać, prosimy o podanie nam miejsca i czasu, a my się dostosujemy.

/Egida"

- No nieźle - powiedziałam do siebie na głos.

 Zanim podjęłam decyzję, musiałam zgromadzić o wiele więcej informacji na temat Egidy z różnych poglądów widzenia. Najbardziej zaciekawiła mnie jednak wzmianka o moich rodzicach, dlatego postanowiłam na razie nie odpowiadać na wiadomość zanim nie porozmawiam o tym z Robertem

NieprzyjacielOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz