Rozdział 20

4.5K 337 2
                                    

Jakże wielkie było moje zaskoczenie, gdy okazało się, że owa pani Paulina jest nauczycielką historii.
A co najlepsze, opowiadała wspaniale, ale mimo to nie potrafiłam się zbyt długo skupić, ponieważ myślami wciąż wracałam do wydarzeń z dzisiejszego poranka.
Przez cały dzień próbowałam złapać Roberta, aby go wypytać o wszystkie rzeczy, ale wciąż był w towarzystwie innych uczennic. Było w tym coś zarazem zabawnego, aczkolwiek nieraz naprawdę irytującego.
Ale Robert wyglądał na zadowolonego, co wywołało u mnie nieprzyjemny skurcz żołądka.
„A myślałaś, że jak go raz olałaś, to ponownie zwróci na ciebie uwagę?"
"Niestety, ale prawda była taka, że on mnie po prostu nienawidzi. Potraktowałam go okropnie i wcale mu się nie dziwę. Zasłużyłam sobie na to wszystko, tym bardziej że w stosunku do niego jestem tylko zwykłą gówniarą."
Następną lekcją była matematyka, więc szybko spakowałam książki i już chciałam opuścić salę, gdy usłyszałam za sobą:
-Panno Alicjo!- to była pani Paulina- Czy mogę cię prosić na słówko?
-Oczywiście, pani profesor.- odparłam i przełknęłam ślinę.
Kobieta odczekała, aż zostaniemy same w klasie. Serce waliło mi tak głośno i intensywnie jak młot pneumatyczny. Spodziewałam się najgorszego. Byłam gotowa na pytania typu „Jak ci się dzisiaj spało?", albo „Czy podobało ci się dzisiaj w kartotece?".
-Jak długo tańczysz?
Nie wiedziałam, że wstrzymywałam powietrze, dopóki go nie wypuściłam po usłyszeniu tego pytania.
-Słucham?- spytałam nieprzytomnym głosem.
-Widziałam cię wczoraj na deptaku. Nigdy nie widziałam dziewczyny, która się tak świetnie poruszała na butach na obcasie.
„Jakby pozwolono na wyższe, to dopiero by pani kopara opadła"- pomyślałam.
-Bardzo dziękuję, pani profesor. Zaczęłam trenować od kiedy skończyłam pięć lat.
-Czy może zechciałabyś dołączyć do zajęć z tańca towarzyskiego? Mam ucznia, którego partnerka została naszą absolwentką i nie ma z kim tańczyć. Myślę, że jesteście na podobnym poziomie.- pospiesznie wyjaśniła- To jak? Zgodzisz się?
Byłam taka przeszczęśliwa, że od razu pokiwałam głową. Zapomniałam na chwilę o tym całym bałaganie, a moje serce zaczęło głośno śpiewać.
-W takim razie czy niedziela o godzinie 18 będzie dla ciebie odpowiednia?
-Myślę, że tak.
-W takim razie jesteśmy umówione. Przyjdź w ustalonym terminie do sali balowej.
-Dobrze, pani profesor. Dziękuję i do widzenia!- odparłam radośnie i opuściłam klasę cała w skowronkach.
Przed klasą stał już Szymon z Wiktorem. Gdy mnie zobaczyli, oboje się uśmiechnęli pytająco.
-Ktoś ci się oświadczył, że jesteś taka szczęśliwa?- spytał Szymon.
-Pamiętasz jak Paulina spisywała moje nazwisko na deptaku? Zaproponowała mi tańczenie tutaj, w szkole.
-Moje gratulacje, a z kim tańczysz?- spytał Wiktor.
-Jeszcze nie wiem, pierwszy trening mam w niedzielę.
-To połamania nóg!- zawołał Szymon, a ja dałam mu kuksańca w bok.
-Chciałbyś!
Zadzwonił dzwonek, więc weszliśmy do klasy. Robert siedział na biurku i rozmawiał przez telefon. Kiedy zauważył nasze przybycie, bez słowa zakończył rozmowę.
Po tradycyjnym przywitaniu się, zarządził kartkówkę. Nie była ona wybitnie trudna, toteż wcześnie skończyłam. Zanim jednak zdecydowałam się odnieść Robertowi kartkówkę, służyłam Szymonowi pomocą naukową.
Kiedy Szymon spisał to, co miał spisać, zeszłam do biurka Roberta i odłożyłam kartkówkę. Już miałam odejść, gdy dobiegł mnie jego głos:
-Zalewska, szlaban dzisiaj, w tej sali o godzinie 17.
-Ale za co?- spytałam zdezorientowana.
-Za nieuczciwość.
-Ale to ja od niej ściągałem, ona o tym nie wiedziała!- stanął w mojej obronie Szymon.
-To miłe, że bronisz koleżanki mój dzielny rycerzu, ale może jednak wróć już do swojej kartkówki, co?- odparł protekcjonalnie. Szymon zacisnął zęby i przez chwilę piorunowali się spojrzeniami.
-Jakiś problem Tomaszewski? Nie rozumiesz polecenia?- spytał groźnie.
-Nie, panie profesorze.
-W takim razie do roboty!
Szymon odnalazł moje spojrzenie i spuścił głowę. Myślałam, że zaraz eksploduję.

NieprzyjacielOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz