Wieczorem miałam kolejny grupowy trening. Tym razem skupiliśmy się na doskonaleniu poszczególnych predyspozycji, według których już nas kiedyś podzielono.
-Wszyscy liderzy idą za mną! - zadecydował Modrzewski i wyprowadził nas z sali. Minęliśmy kilka sal treningowych, a następnie otworzono przed nami ogromne, metalowe drzwi.
W pomieszczeniu panował pół mrok, który rozświetlały błękitne świetlówki, które przypominały żyły, tworzące ścieżki na ścianach i podłodze. Wystrój wyjęty był niczym jak z filmów science-fiction, w których aż roiło się od tajemniczych laboratoriów oraz statków kosmicznych. Kiedy znalazłam się po raz pierwszy w tamtym pokoju, poczułam się tak, jakbym się przeniosła do innej galaktyki.
Po dokładnym obejrzeniu pomieszczenia, stwierdziłam że pomijając te wszystkie futurystyczne gadżety, wszystko wyglądało jak sala lekcyjna. Naprzeciwko wejścia stała katedra, z której zapewne nauczyciele przyglądali się pracy uczniów przy pojedynczych stoiskach.
- Zajmijcie proszę miejsca! - rozkazał.
Każde z nas miało do dyspozycji coś, co wyglądało jak panel sterowania za którym znajdowała się szyba.
- Podoba się? - spytał Modrzewski siadając na katedrze - Mam nadzieję, że tak, bo od teraz będziecie tu spędzać bardzo dużo czasu! Witam was wszystkich w centrum treningowym liderów!
- „Centrum treningowe liderów!" - zakpił pod nosem jakiś chłopak za plecami.
- Jako że lider nie tylko musi porywać tłumy, powinien też umieć planować i zarządzać działaniami własnych ludzi. Bardzo często wiele zależy od samej organizacji niżeli od liczebności czy wyszkolenia wojowników. To, co widzicie przed sobą, to wasz panel strategiczny - miejsce, na którym toczy się wasza bitwa i tylko od was zależy, czy będziecie w stanie przechytrzyć wroga.
Przesunęłam palcami po gładkiej powierzchni stołu, zastanawiając się czy te zajęcia prowadzone przez Modrzewskiego nie są zbiegiem okoliczności.
Mężczyzna po zakończeniu wprowadzenia w program zajęć, stanął za katedrą i przycisnął coś na swoim biurku. Wszystkie stoły wokoło rozbłysły i wszyscy aż westchnęli z zachwytu. Z niedowierzaniem przyglądałam się szybie, na której pojawiły się rozmaite wykresy oraz migoczące szeregi liczb. Natomiast na blacie pojawiła się siatka kartograficzna, a pod nią jakaś mapa. Byłam w szoku, że takie technologie naprawdę istnieją.
- Podoba się? - spytał retorycznie instruktor - To są jedne z najdroższych sprzętów wojskowych, przy których szkoli się wielu generałów. Ale zanim przejdziemy do podstaw sztuki wojennej, zacznijmy od zwykłej informatyki...
Na tablicy za sobą wyświetlił obraz z naszych paneli i po kolei tłumaczył wszystkie jego funkcje oraz każdy pojawiający się parametr czy symbol. Przez bardzo długi czas radziłam sobie najgorzej w klasie, ale na całe szczęście Modrzewski, podszedł do mnie indywidualnie, by mi zademonstrować przybliżanie i oddalanie mapy.
- Słowo „taktyka" pochodzi od dwóch greckich słów „tássein i „táttein" , które oznaczają „układać", „ustawiać coś w szyku" - wciąż notował na tablicy - Istnieje pięć zasad, które według Sun Zi warunkują zwycięską bitwę. Pierwsza i najważniejsza z nich, to jedność moralna wojska z dowódcą. W momencie, kiedy pojawia się ogromna grupa lojalnych ludzi, posiadamy najpotężniejszą armię na świecie. Niewiele mamy autorytetów zbudowanych na szacunku. Łatwiej jest człowieka zgnębić i zastraszyć, a następnie zabronić mu myśleć niż przekonać go do swojego poglądu.
Chłonęłam każde słowo nauczyciela i obiecałam sobie, że przy powstaniu wcielę te pięć sposobów w życie.
- Kolejnymi warunkami są: zdolności przywódcy, dobre rozporządzanie czasem oraz wykorzystanie przestrzeni, która sama może stać się waszym sprzymierzeńcem, jeśli tylko będziecie na tyle kreatywni by to dostrzec i wykorzystać. Na przykład, w średniowieczu na wzniesieniach, wyspach i jeziorach; chętnie budowano zamki oraz twierdze. Natomiast, jak dobrze pamiętacie z historii, powstańcy styczniowi wykorzystywali swoją znajomość terenów i dzięki lasom, toczyli z Rosjanami wojnę partyzancką.
I tak przez całą lekcję tłumaczono nam w taki sposób teorię oraz przykłady doskonałych taktyk wojennych. Pod koniec rozdano nam podręczniki z poleceniem, aby się nauczyć dzisiejszej lekcji na pamięć.
Po zakończeniu zajęć, wyszłam z klasy i przebrałam się najszybciej jak tylko mogłam, a następnie wróciłam do pokoju.
Założyłam wówczas, że Marii była już po treningu i siedziała w pokoju, więc postanowiłam ją uleczyć.
Zapukałam cicho do pokoju, ale odpowiedziała mi tylko cisza. Mimo wszystko, postanowiłam pociągnąć klamkę w dół i wejść do środka. Tak jak się spodziewałam, dziewczyna leżała na podłodze, bezmyślnie gapiąc się na sufit.
- Powiedziałam „proszę"? - spytała ostro, nie zaszczycając mnie spojrzeniem.
- Dobrze wiesz, że zawsze pcham się tam, gdzie mnie nie chcą - odpowiedziałam spokojnie i położyłam się obok niej.
- Cieszę się, że zdajesz sobie z tego sprawę - odpowiedziała chłodno, ale nie już tak wrogo jak kilka sekund temu.
- Wiesz, że ona cię kochała? - spytałam - Łączyło ją z tobą coś, czego ja nigdy nie mogłam zrozumieć. Byłyście do siebie takie podobne, ale jednocześnie inne. Ty dawałaś jej siłę by walczyć, a ona sprawiała że się uśmiechałaś - powiedziałam, ale ona wciąż pozostawała niewzruszona - Kiedy po raz pierwszy się spotkałyśmy, miałam wrażenie że byłyście niezniszczalne. Teraz wiem, że to nie było prawdą. Każdy kiedyś upada, a wy bez względu na wszystko byłyście razem - zawsze razem przeciwko całemu światu. Zazdrościłam wam tego.
- Dlaczego mi nic nie powiedziała? - spytała słabym głosem - Wiem, że czasami ją zaniedbywałam, ale dlaczego o mnie nie zawalczyła? - kontynuowała, mając na myśli Krzysztofa.
- Nie chciała - odparłam - Lubiła patrzeć na was razem. Myślę, że w pewnym sensie dawaliście jej wiarę w prawdziwą miłość.
- Pomogłabym jej - wyszeptała zduszonym głosem - Pomogłabym jej z tym całym syfem! Zrobiłabym wszystko, byleby ze mną została!
- Ona o tym wiedziała. Właśnie dlatego, o wszystkim dowiedzieliśmy się po jej śmieci - wiedziała, że zrobilibyśmy wszystko, by ją uratować, nawet jeśli byłoby to niemożliwe. Rozumiała, że była na dnie, na które nigdy nie chciała nas pociągnąć.
- Tak - potwierdziła zdławionym głosem, a następnie wybuchając śmiechem - Tak, to w jej stylu. Nie wiem tylko, co was łączyło.
- Nas? - spytałam - Ja po prostu byłam bardzo podobna do Sabiny - skrzywdzona, samotna i nieufna. Ona najpierw nauczyła mnie ufać sobie samej - wierzyć w to, że jestem w stanie podjąć dobra decyzję. Obie zostałyśmy pozbawione rodziców przez stowarzyszenie - zawsze byłyśmy tymi, których nikt nie chciał lub nie mógł mieć na wigilii; kimś, kogo nikt nigdy nie prosi w klubie do tańca oraz kimś, kto wstydzi się powiedzieć o swoich problemach. Ona wstydziła się przyznać, że jest z Markosem po to, aby chronić Tori. Ja wstydziłam się powiedzieć, że zakochałam się w swoim nauczycielu matematyki.
Marii gwałtownie podniosła głowę i po raz pierwszy spojrzała mi prosto w oczy. Na policzkach schły łzy.
- Naprawdę? Z Robertem? - chciała się upewnić, a ja pokiwałam głową i potem przystąpiłam do opowiadania historii naszej relacji.
- Ale to jest pokręcone - przyznała.
- Zrobiło się jeszcze bardziej pokręcone, gdy dowiedział się o wszystkim Kacper. Był wściekły i bardzo długo nie pozwalał mi o tym zapomnieć. Spodziewałam się tego i z tego powodu strasznie się bałam o tym powiedzieć. Sabina była pierwszą osobą, przed którą postanowiłam się otworzyć.
- Zaakceptowała cię - stwierdziła Marii, a ja kiwnęłam głową.
- A chcesz poznać pikantniejsze szczegóły, przez które nasza relacja jest jeszcze bardziej skomplikowana? - spytałam z uśmiechem.
- Zamieniam się w słuch - odpowiedziała i obróciła się do mnie na jednym boku.
Opowiedziałam jej o Aleksandrze, o jego nienawiści do Egidy oraz dlaczego nie może się dowiedzieć o naszych planach.
- Wiem jak to wygląda - powiedziałam na samym końcu - Te wszystkie sekrety, których nigdy nie chciałyśmy przed tobą mieć, ale musisz wiedzieć, że kochała nas obie i każda z nas była bardzo ważną częścią jej życia. Nigdy nie chciałaby być powodem naszych kłótni.
- Skopałaby nam za to tyłki - dopowiedziała.
- Zgadzam się - uśmiechnęłam się - Musisz wiedzieć, że też jesteś dla mnie kimś ważnym, dlatego bardzo nie chciałabym, abyśmy się kłóciły o to wszystko - jej śmierć dotknęła nas obie, więc połączymy siły i spróbujmy się po tym wszystkim jakoś podnieść?
Dziewczyna chwilę patrzyła na mnie, a potem wstała. Przeciągnęła się i podała mi dłoń. Następnie podciągnęła mnie do góry i zamknęła w objęciach.
- Jeśli chcesz - powiedziała starając się opanować głos - To możesz mi od czasu do czasu poopowiadać o swoich problemach. Wtedy postaram się z ciebie wyjątkowo nie śmiać.
- Będę ci opowiadała, ale i tak wiem, że nie dasz rady się powstrzymać.
Obie roześmiałyśmy się przez łzy - łzy, które były lekiem na wszystko co złe, a prognozą lepszych dni.
CZYTASZ
Nieprzyjaciel
Acción|Jestem w trakcie poprawy błędów| betuje: HAAAAX, za co bardzo dziękuję. "Chodzi o to, że wciąż uważasz, że mamy wybór w kwestii dobra i zła. Tak naprawdę wszyscy jesteśmy tacy sami, chcemy tego samego. Skrycie pragniemy potęgi i władzy. Ty też jej...