Rozdział 39

3.6K 314 4
                                    


Mijały tygodnie, a mój niepokój narastał. Gdy usłyszałam o tym, że Szymon nie powrócił do szkoły według planu, wybiegłam z internatu i przez może półgodziny siedziałam w ogrodzie. Poczucie winny wywołane faktem, że ostatni raz jak się widzieliśmy byliśmy skłóceni, wyżerało mnie od środka. Szymon był pierwszą osobą, której zaufałam. Zaczęłam go nawet nazywać w myślach przyjacielem, mimo że nie było nam dane spędzic ze sobą więcej czasu.

Prawdopodobnie spędziłabym tam i noc, gdyby nie znalazła mnie Sabina z Wiktorem. Oboje po dostaniu złych nowin, zaczęli mnie szukać, aby zobaczyć jak się czuję.

Jednak postanowili się o to nie pytać, gdyż zastali mnie rozpłakaną i w zamian oboje mnie krzepiąco uścisnęli, a następnie namówili do powrotu.

Na lekcji matematyki Robert zawołał mnie, bym pokazała mu zeszyt z zadaniami. Gdy wreszcie przyczłapałam do jego biurka, on ledwo zerknął na wyniki.

- Słyszałem co się stało z twoim przyjacielem - zaczął - Bardzo mi z tego powodu przykro.

- Dlaczego wszyscy o nim mówią tak, jakby umarł? - zezłościłam się.

- Bo są małe szanse na jego powrót - odpowiedział bez ogródek - Dostał bardzo ważne zadanie, ale coś musiało pójść nie tak - widząc moją jeszcze bardziej zdołowaną minę, pośpiesznie dodał: Ale nic jeszcze nie jest przesądzone. Slawkowicz planuje wysłać po niego kogoś lepiej wyszkolonego, z poza szkoły.

- Dziękuję ci za szczerość - wyszeptałam - Jeśli tylko możesz, przekazuj mi co tylko wiesz na ten temat - poprosiłam.

- Oczywiście - przyrzekł - Wróć teraz na miejsce.

Ukryłam to, z jak wielką ulgą wykonałam jego ostatnie polecenie, albowiem po usłyszeniu tych nowin nie byłabym w stanie dłużej stać przy jego biurku o własnych siłach.

Wiktor i Sabina nie spuszczali ze mnie oka i na zmianę ze mną przesiadywali to w Sali Pamięci, to w jadalni lub w klubie (jak go nazywała społeczność uczniowska). Doceniałam ich troskę i w ogóle mi nie przeszkadzała, ale ceniłam sobie chwile prywatności, do których zaliczałam regularne biegi po parku lub wieczorne przesiadywanie w pokoju, ponieważ tylko wtedy nie próbowałam ukrywać swojego przygnębienia i podłego nastroju. Wiedziałam jak bardzo Sabina i Wiktor (a wkrótce też i Tori po wyjściu z sali medycznej) starali się złagodzić męczarnię, jaką było czekanie na niepewny powrót, dlatego starałam się znosić to dzielnie.

Z tytułu, że Szymon nie powrócił, kwestia mojego członkostwa w stowarzyszeniu chwilowo ucichła, co nie powiem, że mi nie odpowiadało.

Kiedy podczas jednego z tych samotnych wieczorów spędzonych w pokoju, poczułam że czegoś mi brakuje. Wstałam z fotelu i zaczęłam się rozglądać po pokoju, sama nie wiedząc czego szukając.

Nagle wszystko się wyjaśniło, gdy spojrzałam na półkę z płytami. Od razu sobie przypomniałam, że jak Sara kilka tygodni temu regularnie puszczała muzykę na cały regulator, tylko po to by mnie wyprowadzić z równowagi, tak przestała to robić.

„No tak. Szymona też łączyła z nią bliska więź. A może nawet i bliższa"- pomyślałam.

I faktycznie, gdy zaczęłam się bardziej przyglądać swojej czerwonowłosej sąsiadce, zauważyłam że jest zupełnie przygaszona. Zniknął gdzieś jej dawny bunt, szyderczy uśmiech oraz pewność siebie. Nawet przestała celowo szturchać mnie w ramie, gdy się mijałyśmy na korytarzu. Sprawiała takie wrażenie, jakby wszystko było jej obojętne, a jej dawny ogień wypalił się wraz z nią.

NieprzyjacielOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz